Przejdź do treści
Źródło artykułu

Rok studiów w trybie zdalnym. Jak radziła sobie w tym czasie Szkoła Orląt?

Studia prowadzone w trybie zdalnym były wyzwaniem dla wykładowców i studentów. To trudna sytuacja, ale przyniosła też korzyści. Przykładem jest m.in. wzrost samodzielności studentów. To wpłynęło na większą motywację do wykonywania zawodu pilota, nawigatora czy operatora BSP – mówi ppłk dr inż. Andrzej Truskowski, prorektor ds. kształcenia Lotniczej Akademii Wojskowej.

Z powodu pandemii COVID-19 wojskowe akademie od ponad roku działają w ograniczonym zakresie. Jak Lotnicza Akademia Wojskowa odnalazła się w tej nowej rzeczywistości?

ppłk dr inż. Andrzej Truskowski: W funkcjonowaniu naszej uczelni zaszły w tym czasie ogromne zmiany. Konieczność izolacji wymusiła zmianę w organizacji zajęć i przejście ze stacjonarnego na zdalny oraz hybrydowy system nauczania. Uważam, że w tej nowej sytuacji kryzysowej odnaleźliśmy się naprawdę dobrze. W początkowym okresie, w marcu ubiegłego roku, byliśmy jedyną uczelnią wojskową w kraju, która z chwilą zawieszenia zajęć stacjonarnych właściwie z marszu przeszła do systemu kształcenia na odległość. Umożliwiły to zarządzenia wydane przez rektora-komendanta LAW-u – nie tylko te dotyczące postępowania na rzecz zapobiegania rozprzestrzenianiu się koronawirusa w społeczności akademickiej, ale też odnoszące się do kształcenia zdalnego oraz sposobu weryfikacji osiągnięć studentów i kursantów LAW-u. Część przedsięwzięć tzw. systemu doskonalenia zawodowego kadry, czyli np. kursy doskonalące, specjalistyczne i kwalifikacyjne, została odwołana, a te, które z punktu widzenia potrzeb Sił Zbrojnych RP musiały się odbyć, przeprowadzono głównie w formie hybrydowej. Obrony prac dyplomowych w kwietniu i lipcu ubiegłego roku odbywały się zdalnie.

Czy nauka z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość okazała się dużym wyzwaniem?

Przyznam, że narzędzia wykorzystywane do takiej formy prowadzenia zajęć funkcjonowały w naszej uczelni już wcześniej. Mam tu na myśli m.in. uczelnianą platformę e-learningową IKAR czy Google Meet, którymi większość kadry dydaktycznej i studentów LAW-u posługiwała się już bardzo sprawnie. Wcześniej były to jednak narzędzia pomocnicze, wspierające tradycyjne formy kształcenia. Służyły do np. przekazywania materiałów dydaktycznych, przeprowadzania niektórych form ćwiczeń, seminariów czy zaliczeń.

W czasie pandemii, gdy trzeba było sobie radzić wszelkimi możliwymi sposobami, okazało się, że narzędzia te świetnie nadają się także do prowadzenia wielu skomplikowanych ćwiczeń, np. z grafiki inżynierskiej, materiałoznawstwa, a nawet nawigacji lotniczej czy taktyki lotnictwa. Mam tu na myśli głównie ćwiczenia wspomagane programami komputerowymi, do których każdy podchorąży ma dostęp w akademiku.

Nie wszystkie zajęcia można jednak prowadzić online, zwłaszcza w przypadku Lotniczej Akademii Wojskowej, gdzie najważniejsza jest przecież praktyka.

Oczywiście. Zgodnie z przepisami dotyczącymi działalności wszystkich uczelni w tym czasie kształcenie studentów, zarówno cywilnych, jak i wojskowych, odbywało się i wciąż odbywa nie tylko w formie zdalnej. Niektóre zajęcia praktyczne, związane np. ze szkoleniem lotniczym, nawigacyjnym czy z kontroli ruchu lotniczego, są prowadzone w sposób tradycyjny. Pilota, nawigatora, kontrolera ruchu lotniczego czy operatora BSP nie nauczymy przecież rzemiosła na odległość.

W przypadku zajęć stacjonarnych władze uczelni mają jednak obowiązek zapewnić bezpieczeństwo osób biorących w nich udział. Jakie procedury w tym zakresie opracowała LAW?

Wszystkie stacjonarne zajęcia były i są organizowane z zachowaniem pełnego reżimu sanitarnego i zgodnie z zaleceniami epidemiologicznymi, tj. dezynfekcją, używaniem maseczek ochronnych i zachowaniem dystansu. Zajęcia praktyczne, np. z budowy i eksploatacji sprzętu lotniczego czy dla nawigatorów naprowadzania, odbywają się w mniejszych grupach szkoleniowych, w relacji wykładowca – kilku studentów. Oczywiście takie rozwiązanie powoduje szereg następstw, związanych chociażby z wydłużeniem czasu zajęć. W normalnym trybie powinny one trwać np. cztery godziny, teraz wydłużają się do ośmiu, a nawet więcej. Nierzadko odbywają się też popołudniami, wieczorami i w soboty. Zdarzyło się też, że nie można ich było przeprowadzić zgodnie z założonym planem zajęć, bo np. ktoś zachorował lub została nałożona kwarantanna. To wszystko nie jest łatwe ani dla studentów, ani dla wykładowców. Ale przecież program kształcenia i szkolenia musimy realizować zgodnie z założeniami.

Obecne warunki z pewnością ograniczają jednak możliwość weryfikowania wiedzy zdobytej przez studentów, podchorążych.

Oczywiście, podczas zajęć stacjonarnych wykładowcy łatwiej jest przekazać studentowi wiedzę, a później ją egzekwować. Ograniczony obecnie bezpośredni kontakt jest więc sporym utrudnieniem. Niemniej jednak chęć utrzymania wysokiego poziomu nauczania wymusiła na wykładowcach zmianę kryteriów i form egzekwowania wiedzy teoretycznej. Dlatego np. zaliczenia poszczególnych obszarów tematycznych odbywają się w formie indywidualnych spotkań online studenta z wykładowcą, lub stacjonarnie – bezpośrednio na sprzęcie lotniczym.

Wyniki w nauce, jak nigdy dotąd, będą zależały od samodyscypliny. Jak wspieracie studentów w edukacji?

Wykładowcy poświęcają więcej czasu na indywidualne podejście do każdego studenta, organizując np. dodatkowe terminy konsultacji online. Kadra dydaktyczna, instruktorzy są do dyspozycji dla każdego, kto ma jakieś problemy z nauką czy potrzebuje dodatkowych zajęć.

Zgodnie ze znowelizowanymi przepisami wiadomo, że taki tryb studiów potrwa do końca roku akademickiego. Jakie to będą miesiące?

W tamtym roku sytuacja dla wszystkich była zupełnie nowa. Przecieraliśmy szlaki, zdobywaliśmy doświadczenie i dziś ta „machina” już się toczy. Robimy swoje i sądzę, że nieźle nam to wychodzi. Potwierdzeniem tego, że proces kształcenia i szkolenia odbywa się w LAW-ie na właściwym poziomie, była ocena zespołu Polskiej Komisji Akredytacyjnej (PKA) w listopadzie ubiegłego roku. Kontrolowano nie tylko sam proces kształcenia, ale także m.in. realizację programów studiów, kompetencje i kwalifikacje kadry dydaktycznej czy wsparcie studentów w uczeniu się. Kontrola wypadła pozytywnie i wszystkie oceniane kryteria zostały spełnione. Myślę, że fakt, iż obecnie realizujemy zajęcia także w systemie hybrydowym, umożliwi nam szybszy i bardziej płynny powrót do zajęć w pełni stacjonarnych.

Co było najtrudniejsze w czasie pandemii?

Pandemia nadal trwa i cały czas musimy o tym pamiętać. Do tej pory wszystkim nam towarzyszyły stres i przeciążenie. Nadmiar zadań powodował często frustracje, zdenerwowanie i zmęczenie studentów, a to z kolei przekładało się na obawy dotyczące terminowych zaliczeń, egzaminów i sesji. Dla podchorążych to ważne, chociażby z powodu awansu na kolejny stopień wojskowy. Dodatkowym obciążeniem była – niezbędna ze względu na sytuację epidemiczną – izolacja naszych podchorążych. Nie byli zamknięci w pokojach, do ich dyspozycji były i są wszystkie obiekty sportowe: sale gimnastyczne, siłownie, pływalnia czy nowo otwarty stadion, działały też klub uczelniany, biblioteka i czytelnia. Jednak nakładane obostrzenia sprawiały, że atmosfera była daleka od panującej przed pandemią. Także wykładowcy nie mieli łatwo i myślę, że trzeba docenić ich olbrzymie zaangażowanie i wysiłek dydaktyczny. Proszę sobie wyobrazić prowadzenie zajęć, np. przez sześć godzin non stop mówiąc do notebooka, nierzadko także prowadząc skomplikowane ćwiczenia czy inne złożone formy nauczania.

A czy z tego trudnego czasu uda się wynieść jakieś pozytywne doświadczenia?

Myślę, że czas pandemii wiele wszystkich nauczył. Nasza szybka adaptacja do nauczania online sprawiła, że proces dydaktyczny był i jest realizowany bez większych zakłóceń. Uważam to za ogromny sukces środowiska dydaktycznego, nie tylko naszej uczelni. Dzięki pracy w tak niecodziennych warunkach dostosowaliśmy możliwości kształcenia do nowoczesnych technologii, mogliśmy rozwijać kompetencje cyfrowe zarówno wśród wykładowców, jak i studentów. Sytuacja przyczyniła się też bez wątpienia do wzrostu samodzielności studentów i wzięcia większej odpowiedzialności za proces zdobywania wiedzy, czego wcześniej nie obserwowaliśmy. To wpłynęło na większą motywację do wykonywania np. trudnego zawodu pilota, nawigatora czy operatora BSP. Osobiście traktuję to jako duży plus.

Co więcej, niektóre z aspektów kształcenia i szkolenia zostały tak zmodyfikowane, że być może nigdy już nie wrócą do formy sprzed pandemii. Czas na wyciągnięcie wniosków jednak dopiero przed nami. Przyszłość oceni, czy i na jaki stopień nasza lotnicza Alma Mater zdała ten niełatwy egzamin.

Rozmawiała: Paulina Glińska

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony