Przejdź do treści
Tomasz Kozłowski – Projekt 100
Źródło artykułu

Projekt 100 – wywiad z Tomkiem Kozłowskim

Już za dziewięć dni, 21 czerwca 2018 roku, na strefie spadochronowej SKY CAMP w Kazimierzu Biskupim koło Konina odbędzie się niezwykła akcja! Sto skoków Tomka Kozłowskiego!

Tuż przed realizacją Projektu 100 na blogu skydivegirl.pl ukazał się wywiad z Tomkiem Kozłowskim, przeprowadzony przez Barbarę Węgrzyn, dla której skoki spadochronowe to pasja, sposób na życie i wielka miłość. Zapraszamy do lektury.

W internecie przeczytać można, że Tomasz Kozłowski jest mówcą motywacyjnym, coachem, psychologiem, specjalistą interwencji kryzysowej oraz instruktorem ratownictwa górskiego. Z kolei my, skoczkowie, znamy go z jego nazwyczajnych spadochronowych osiągnięć – od Projektu Polska Stratosfera, podczas którego wykonał skok z wysokości ponad 11 kilometrów, przez napisanie książki Historia Tysiąca Lęków, do zeszłorocznego projektu 4F48, podczas którego wykonał 50 skoków w ciągu jednego dnia oraz Projektu 100, który zapowiedziany jest na 21 czerwca tego roku. Chociaż brzmi to wszystko bardzo imponująco to Tomek przede wszystkim jest człowiekiem o wielkim sercu, który każdym swoim przedsięwzięciem stara się nieść pomoc innym, pozostając przy tym skromnym człowiekiem i po prostu fajnym kolegą ze strefy.

Projekt Polska Stratosfera zadedykował Cichociemnym - patronom jednostki GROM, projektem 4F48 pomógł 48 potrzebującym, w tym roku, podczas Projektu 100 chce uczcić 100-lecie polskiego lotnictwa oraz zbiera pieniądze na zakup 100 specjalistycznych wózków inwalidzkich dla dzieci. Co warto zaznaczyć, koszty całej akcji pokrywane są przez Tomka i jego żonę, którzy do tego celu zaciągnęli kredyt w banku – projektowi nie towarzyszy wsparcie finansowe dużych sponsorów, marek czy mediów.

Ja dziś Tomka podpytam o stronę spadochronową i troszkę tą niespadochronową całego przedsięwzięcia.

Basia: Tomek, zacznę może od pytań o techniczną stronę przedsięwzięcia, która bardzo wszystkich ciekawi. W zeszłym roku, wykonując 50 skoków jednego dnia, skakałeś na 3 różnych sprzętach, które układały 3 osoby, a wszystkie 50 wylotów obsługiwał jeden pilot. Ze strony Sky Campu pomagało Ci w sumie aż 28 osób. Czy w tym roku, w związku z planem podwojenia liczby skoków, zaangażowanych będzie jeszcze więcej osób i sprzętów?

Tomek: W tym roku zamierzam używać pięciu, może sześciu spadochronów, a ludzi będzie jednak więcej, niż proporcjonalnie do Projektu 48. W zeszłym roku spadochron podawała mi jedna osoba i po prostu go na siebie zakładałem. Analizując filmy zobaczyłem, że zabierało mi to czasami nawet do 40 sekund, a razy 100 robi to już bardzo dużo czasu w skali całego dnia, bo nawet ponad godzinę, którą mógłbym wykorzystać np. na kilka przerw. Tym razem przetrenowaliśmy to, że użycie obcisłego kombinezonu, takiego jak do tracków, i zakładanie na mnie spadochronu przez trzy osoby, zajmie nam nie więcej, niż 4 sekundy, a to już jest bardzo dobry wynik.

Basia: Podczas projektu 4F48 samolot co 7 minut zawoził Cię na 1000 metrów, a Ty sam odbyłeś 5 przerw regeneracyjnych w ciągu dnia. Czy ta częstotliwość skoków wystarczy, aby zdążyć z 100 skokami w ciągu dnia? Czy, chodź trudno to sobie wyobrazić, będziecie musieli "zwiększyć tempo"? Ile godzin przewidzieliście na całe wydarzenie?

Tomek: Całość z przerwami powinna zająć 13,5 h. Zakładam, że będę skakał partiami po 25 skoków robiąc tym samym trzy dłuższe przerwy. Maksymalnie do 30 minut, minimalnie tyle, ile będzie potrzeba na wychłodzenie turbiny, a to w dużej mierze zależne jest od temperatury tego dnia. Zmniejszyłem wysokość do 800 m, co wciąż utrzymuje otwartą czaszę na 700 m, czyli zgodnie z przepisami, ale jednak daje kolejne kilkadziesiąt sekund na skoku.


(fot. KonwentPhoto)

Basia: Ciężko mi sobie wyobrazić, jak dużym obciążeniem fizycznym jest wykonanie 100 skoków w ciągu dnia. Ja często już po kilku padam. Zdradzisz jak wyglądają Twoje przygotowania do tego przedsięwzięcia?

Tomek: To jest inny wysiłek, niż przy skokach z 4000 m na free, czy nawet w płaskiej. Wyskakuję, stabilizuję sylwetkę i natychmiast się otwieram. Jeżeli sprzęt jest dobrze ułożony, to siły nie są tak duże, jak w standardowym skoku, bo mam o wiele mniejszą prędkość przy otwarciu. A moje przygotowania są dość proste: basen, rower, bieganie, siłownia, treningi na taśmach TRX, ale i dwa miesiące fizjoterapii po zerwanych dwóch mięśniach łydki. Ta kontuzja wyłączyła mnie na ten długi czas z treningów, ale trochę kondycji zostało mi jeszcze po poprzednim projekcie, więc mam nadzieję, że wrócę do pełni formy. Tak, czy inaczej, trzeba będzie ze sobą mocno powalczyć nawet i wtedy, gdybym miał 110% formy.

Basia: A jak w trakcie wykonywania skoków planujesz sobie radzić ze zmęczeniem? W tym sporcie każde rozkojarzenie może skończyć się chociażby skręceniem nogi podczas lądowania (czego oczywiście Ci nie życzę). Jaki masz sposób na skupienie i przebrnięcie przez tyle wylotów?

Tomek: Tego najbardziej się boję. Skręcona kostka, odnowienie kontuzji, krzywe lądowanie, kępa trawy. Boję się też właśnie zwykłego zmęczenia skutkującego brakiem koncentracji i w konsekwencji błędem, ale też i czynników nie związanych ze mną, czyli usterki samolotu, ratowań, itp. Jeżeli zaś chodzi o moje podejście do samych skoków, to ja każdy skok traktuję jak pierwszy i staram się nie “rumakować”. Postawa mistrza-cwaniaka nigdy nie była bliska.

Basia: Masz już doświadczenie z podobnym projektem w zeszłym roku. Myślisz, że w jakiś sposób ułatwi Ci to tegoroczne zmagania? Czy mimo to, są wyzwania, których boisz się szczególnie - coś co może pójść "nie tak"?

Tomek: Ubiegłoroczny projekt jest właściwie fundamentem dzisiejszego i choć w tym poprzednim wszystko poszło na 100%, to jednak wyciągam z niego wiele wniosków. Muszę mieć osobą do otwierania drzwi, muszę mieć dociągnięte taśmy udowe zanim wejdę do samolotu – dociąganie taśm klęcząc podczas lotu tuż przed otworzeniem drzwi, co standardowo robimy, tutaj już po 30 skokach bardzo osłabia kolana, a zwykły nieznaczny ból staje się z czasem potwornie nieznośny. A boję się po prostu tego, co nieprzewidywalne, czego nie jestem sobie w stanie wyobrazić, a tym samym przygotować się na stawienie temu czoła. Zawsze jest jakiś element ryzyka, które postawi nas przed zupełnie nowym wyzwaniem.

Basia: Czy wydarzenie jest otwarte dla publiczności? Można przyjechać do Kazimierza Biskupiego i Ci kibicować lub w jakiś inny sposób śledzić na bieżąco przebieg projektu?

Tomek: Każdy może przyjechać, a skoczkowie wręcz są pożądani, bo mogą pomóc przy zakładaniu sprzętu, czy przeniesieniu go do układaczy. Wolę, żeby było za dużo ludzi, którzy będą mało pracować, niż żeby mały zespół latał w pocie czoła, jak ostatnio. A przyjechać może każdy, bo w tym dniu odbędą się tam trzy koncerty, jeden jazzowy i dwa rockowe, będą naleśniki dla dzieci, będą dmuchańce, a aktorka Paulina Holtz poprowadzi gimnastykę dla tych, którzy zechcą o siebie zadbać. Będą też pokazy ratownictwa straży pożarnej i może jeszcze coś ciekawego wymyślimy. Chcemy, żeby ludziom było tam fajnie, bo ileż można oglądać gościa, który wciąż spada i się wznosi. Zresztą w życiu wszyscy mamy to samo tyle, że bez spadochronów.

Basia: Podczas projektu 4F48 pomogłeś 48 osobom z przeróżnymi potrzebami. W tym roku skupiłeś się na zakupie wózków inwalidzkich. Chociaż oczywiście oba cele są równie szlachetne, to chciałam Cie zapytać skąd taka decyzja? Nie chciałeś kontynuować formatu z poprzedniej edycji wydarzenia?

Tomek: Miałem dwa motywy. Pierwszy związany jest z liczbą 100, bo to stulecie polskiego lotnictwa, a drugi, jeszcze ważniejszy, to lista stu dzieci w wieku od 4 do 10 lat, które nie mają szans na nowy wózek. Nie mogę uwierzyć w to, że w tak rozwiniętym kraju w środku Europy w ogóle można mówić o takich problemach. Chciałbym tym projektem osiągnąć dwa cele: 1. wyeliminować konkretny problem, czyli brak wózków u tych dzieci, i 2. wprowadzić te wózki w obieg, czyli przekazać je kolejnym dzieciom, kiedy te, które teraz te wózki dostaną, już z nich wyrosną. W ten sposób pomożemy znacznie większej liczbie dzieci. Mam jeszcze motyw osobisty. W zeszłym roku skok 24 był poświęcony małej 5-letniej Marcie, która miała nieoperacyjnego guza pnia mózgu. Marta niestety tę walkę przegrała i odeszła 17 kwietnia. Byłem u Niej w ostatniej godzinie Jej życia i obiecałem Jej, że będę pomagał takim właśnie dzieciom, które tak ciężko chorują. Będąc w miarę zdrowym i mając zdrowe dzieci jestem zobowiązany do tego, aby realizując swoje pasje pomagać innym. To wcale nie jest takie trudne, trzeba tylko mieć mocny motyw, a mała Marta jest takim właśnie potężnym motywatorem. I zostanie nim do mojej ostatniej godziny. Jej w głębi serca dedykuję ten projekt i dlatego na kombinezonie mam Jej zdjęcie.

Basia: To jeszcze tak dla formalności, powiedz jak można pomóc?

Tomek: To bardzo proste. Wystarczy wejść na www.siepomaga.pl/projekt100 i po prostu wesprzeć zakup wózków, a wszystko na bieżąco można obserwować na moim facebookowym profilu: www.facebook.com/thomas.kozlowski.56

Basia: W takim razie dziękuję bardzo i życzę powodzenia w projekcie!

Tomek: To ja dziękuję!

Więcej na stronie: www.skydivegirl.pl


Przeczytaj również:
Wesprzyj "Projekt 100” Tomasza Kozłowskiego

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony