Przejdź do treści
Źródło artykułu

Kamera na kasku - słowo o bezpieczeństwie...

Filmowanie z powietrza w ostatnich latach stało się dużo łatwiejsze dzięki ofercie na rynku miniaturowych kamer na tyle małych i lekkich, że można je przyczepić praktycznie do wszystkiego. No i piloci korzystają z tej możliwości czepiając kamerkę gdzie się da. W zależności od potrzeby mocują ją tak, aby oglądać na filmie siebie, albo pokazywać jak wygląda lot oczami pilota. Do tej drugiej perspektywy najczęściej wykorzystuje się mocowanie kamery do kasku. Wraz ze zwiększeniem się liczby pilotów z tak umocowanymi kamerkami zaczął się pojawiać nowy rodzaj sytuacji niebezpiecznych , których przyczyną jest zaplątanie się linek paralotni z mocowaniem kamery.

Może to się zdarzyć w powietrzu w sytuacji, gdy w czasie podwinięcia czołowego linki zostaną zluzowane i mogą zaczepić o kamerkę, lub co jest dużo częściej obserwowane zaczepienie o kamerkę przymocowaną do kasku następuje w czasie startu odwróconego (alpejka). Przyczyną tu jest zarówno obecność kamery, jak i brak umiejętności startu. W czasie startu odwróconego pilot powinien wyciągnąć skrzydło nad głowę, zatrzymać, ustabilizować, a następnie odwrócić się przy stabilnej pozycji skrzydła. Jeśli będzie się odwracał w czasie wychodzenia skrzydła nad głowę, to linki przejdą blisko kasku zaczepiając o kamerkę. Dalsze scenariusze mogą być różne, bo z reguły zdeformowane skrzydło zostanie położone z powrotem przez pilota na ziemi, ale przy silniejszym wietrze pilot może być ciągnięty po ziemi (w tym wypadku także za głowę) albo może wystartować wbrew swej woli. Wtedy taki lot może się zakończyć tragicznie. Obserwowałem kiedyś wypadek, gdy pilot startujący w kasku narciarskim podczas odwracania się wyłapał linkę z rzędu A uchwytem do gumy gogli (kask był prezentem na rocznicę ślubu). W tej samej chwili pilot został oderwany od stoku i zaczął niekontrolowany lot z serią podwinięć czołowych wywołanych zaczepioną linką. Na szczęście ostatnie otwarcie paralotni po takim podwinięciu miało miejsce w głębokim jarze i pilotowi nic się nie stało. Zdarzenie miało miejsce na małej górce służącej do nauki latania i lotów żaglowych, tak więc nie można tu takich miejsc traktować ulgowo.Podobne problemy mogą się zdarzyć także podczas lądowania, co przy silnym wietrze może też zakończyć się niekontrolowanym ciągnięciem pilota za głowę po ziemi.

Kolejnym zagrożeniem jest filmowanie "z ręki" gdzie powodem wypadku mogą być następujące przyczyny: brak kontroli nad glajtem, brak kontroli położenia w powietrzu, zmieniona perspektywa podczas patrzenia na ekran kamery lub tym bardziej przez wizjer. Jest to szczególnie ważne, gdy latamy w pobliżu przeszkód i innych paralotni.

Jak się ustrzec tego typu sytuacji? Ja bym proponował nauczyć się startować, bo choć to całkowicie nie rozwiązuje problemu, to z pewnością się przyda. Kolejnym, uzupełniającym rozwiązaniem jest rezygnacja z mocowania kamery do głowy i umieszczenie jej na kokpicie. Perspektywa jest podobna do tej widzianej z kasku, a w locie można ją wziąć do ręki i porobić ujęcia z innej perspektywy. Mocowanie na rzepa do kokpitu ułatwi tą operację, a zabezpieczyć kamerę przez zgubieniem kamery możemy przywiązując ją za pomocą odpowiednio długiej gumy, która umożliwi operowanie nią w czasie lotu i jednocześnie zapobiegnie przed wpadnięciem w śmigło w przypadku filmów PPG. Jeśli już musimy kamerę mocować do kasku, to można dopracować się mocowania, na przykład na rzepa, które zostanie oderwane po zaczepieniu kamerką o linki. Niestety piloci bojąc się utraty cennego sprzętu wiążą go linką do kasku i problem dalej nie jest rozwiązany właściwie. Dlatego najlepszym rozwiązaniem będzie zrobienie obłej osłony na kamerę i przyklejenie jej do kasku w taki sposób, aby linki nie mogły wcisnąć się pod obudowę i ześlizną się po niej. Osobną sprawą jest sens istnienia w sieci godzin filmów bez scenariusza, pomysłu i akcji oraz sensownego przekazu oprócz tego że „się lata”, ale radami jak nakręcić ciekawy film niech zajmie się ktoś inny.

Zbigniew Gotkiewicz

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony