Przejdź do treści
Źródło artykułu

Desant z Casy i Herculesa

W ciągu dwóch dni na Pustynię Błędowską spadochroniarze z Krakowa zrzucili blisko dziesięć ton ładunków. Kontenery desantowano z samolotów CASA i Hercules. Każdy ładunek ważył przeszło 700 kg i spadał na spadochronie. Żołnierze 6 Brygady po raz pierwszy ćwiczyli zrzuty towarowe według polskich procedur.

Lecące z prędkością 220 km na godzinę samoloty transportowe CASA i Hercules zrzuciły ładunki na wysokości około 200 metrów. Kontenery niesione były przez spadochrony towarowe o gigantycznych rozmiarach. Spadochron waży około 60 kg, a jego czasza ma 300 mkw. Każdy z 700-kilogramowych zasobników CDS (Conteiner Delivery System) wylądował w precyzyjnie wyznaczonym miejscu na Pustyni Błędowskiej.

Żołnierze 6 Brygady Powietrznodesantowej podczas ćwiczeń nie zrzucali w skrzyniach amunicji, bo na potrzeby szkolenia wypełniono je piaskiem. – To tylko wersja treningowa. Musimy dobrze się do tego zadania przygotować, wszystko wielokrotnie przećwiczyć. Jeśli podczas jakiegoś konfliktu zbrojnego będziemy musieli przygotować do zrzutu broń, amunicję, wodę czy paliwo, to będziemy na to gotowi – zapewnia kpt. Radosław Nawrocki, oficer sekcji zabezpieczenia desantowania 6 BPD.

Dowództwo 6 Brygady Powietrznodesantowej przyznaje, że dla spadochroniarzy wykorzystanie tary desantowej otwiera nowe możliwości szkoleniowe. Podczas ćwiczeń batalionowych będą mogli w końcu desantować swoje wyposażenie wraz z żołnierzami.

Taką metodą chętnie posługiwali się w Afganistanie amerykańscy żołnierze. Nierzadko z pokładu Herculesów w zasobnikach CDS zrzucano zaopatrzenie dla wojska – jedzenie, wodę i paliwo.

– Do tej pory, aby dostarczyć kilka ton ładunku, musieliśmy znaleźć najbliższe lotnisko, wylądować, a potem rozładować samolot. Może to być trudne, zwłaszcza gdy sytuacja wojsk czekających na dostawę zmienia się w sposób dynamiczny albo teren dla samolotów jest niedostępny. Teraz jedyne czego potrzebujemy to adres, pod który ma trafić przesyłka – wyjaśnia płk Jacek Łazarczyk, dowódca krakowskich lotników.

Spadochronowe zrzuty towarowe po raz pierwszy odbyły się według polskich przepisów. Od 2009 r. tara desantowa przechowywana była bowiem w magazynach lotniczych. Sprzętem dysponowały Siły Powietrzne, a od ubiegłego roku tarą opiekuje się 6 Brygada. Dlatego też dopiero w 2011 r. wojskowi przećwiczyli zrzuty. Wówczas trenowali jeszcze według hiszpańskich procedur, a później rozpoczęli pracę nad własnymi przepisami i niezbędną dokumentacją.

Podczas desantowania współpracowali ze sobą żołnierze 6 Brygady Powietrznodesantowej i lotnicy 8 Bazy Lotnictwa Transportowego. Mają oni za sobą szereg kursów i szkoleń (prowadzonych przez Hiszpanów z Airbus Military), dotyczących przygotowywania ładunków, odpowiedniego mocowania ich w samolocie i układania spadochronów towarowych. Załogi lotnicze także były szkolone przez hiszpańskich instruktorów.

Grudniowe zrzuty zasobników towarowych poprzedziła wielomiesięczna praca nad dokumentacją. Nad pisaniem instrukcji desantowania ładunków pracował kilkunastoosobowy zespół fachowców m.in. z 6 Brygady, 8 Bazy i 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego. Zaraz po opracowaniu instrukcji przygotowano także dokument dotyczący technik ładowania CDS do samolotów CASA i Hercules. Przepisy obowiązują od 1 września 2012 r.

– To bardzo ważne dokumenty. Mówią o tym, jak należy przygotować ładunki i jaką techniką będą one desantowane. Warianty załadowcze to z kolei przepisy dotyczące samych zasobników. Precyzyjnie określone są wymiary i waga ładunków, sposób mocowania spadochronu, a nawet rodzaje węzłów, jakimi są one przytrzymywane w samolocie. Detale są tu bardzo ważne. Obciążenia samolotu są ogromne, nie możemy więc doprowadzić do wypadku – tłumaczy kpt. Nawrocki.

Desantowanie przeszło półtonowych kontenerów to wyzwanie nie tylko dla spadochroniarzy. Odpowiedzialność za dobrze wykonane zadanie spoczywa także na pilotach, technikach i loadmasterach, czyli technikach załadunku. – Im większe obciążenie, tym większy ma to wpływ na warunki pilotażowe. Najpierw samolot staje się ciężki w ogonie, a później w przedniej części. Zrzucamy ładunki metodą grawitacyjną. Gdy samolot zwiększa pochylenie o kilka stopni, ładunek sam wyjeżdża z pokładu po zamontowanych wcześniej rolkach – wyjaśnia pilot mjr Krzysztof Dzido, zastępca dowódcy 13 eskadry z 8 BLTr.

Spadochroniarze opracowują obecnie polskie wytyczne do zrzutu jeszcze cięższych ładunków, czyli platform desantowych PDS – jedna waży ponad 1,5 tony. Zrzuty PDS odbędą się w przyszłym roku.

Magdalena Kowalska-Sendek

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony