Przejdź do treści
Port Lotniczy Zielona Góra (fot. lubuskie.pl)
Źródło artykułu

Czy lotnisko w Babimoście będzie korzyścią dla regionu?

Przeszacowane strategie to zmora polskiego lotnictwa. Do tego ciągłe zapewnienia samorządowców, że nawet jeśli port nie obsługuje założonej liczby podróżnych, to i tak działa z korzyścią dla regionu, wydają się brzmieć mało wiarygodnie. Szczególnie w przypadku lotniska w Babimoście, które – mimo iż wybudowane niewielkim kosztem, wciąż świeci pustkami.

Miało być inaczej. Pod koniec kwietnia ubiegłego roku, uruchomiono kluczową inwestycję, która do portu miała przyciągnąć nowych przewoźników. To ILS, którego w Babimoście do tej pory nie było. Możliwość lądowania w tym porcie w trudnych warunkach pogodowych nie zadziałał jak wabik i do dziś z portu startuje jedna linia lotnicza – Sprint Air, wożąca pasażerów do Warszawy. Wraz z ILS-em w porcie miały się pojawić wakacyjne czartery czy tanie linie lotnicze. Miały, bo póki co nic o nich nie słychać.

Część z samorządowców twierdzi, że problemy Babimostu bezpośrednio wiążą się z faktem, iż z lotniska nie korzysta północ regionu. Mogłaby, ale nie chce, bo to element wojenki gorzowsko-zielonogórskiej. Większość mówi jednak otwarcie – że inwestycja w lotnisko w Babimoście była nietrafiona. Wśród argumentów pojawia się przede wszystkim fatalne położenie portu kilkadziesiąt kilometrów od dużego miasta, trudny dojazd i uboga siatka połączeń.

Inaczej o lotnisku mówi Bogdan Nowak, członek zarządu województwa lubuskiego, który jest przekonany, że port przynosi regionowi wymierne korzyści. I kwituje, że inwestycje w bezpieczeństwo portu lotniczego wyniosły w ostatnich latach 16 mln zł, co wraz z kwotą dopłat do Sprint Aira, który za realizowanie połączenia z Warszawą dostał 35 mln zł w ciągu ostatnich czterech lat, daje sumę 60 mln zł. Tyle samo województwo dopłaca do regionalnych przewozów kolejowych, o co – jak przyznaje samorządowiec, nikt się nie piekli. Tyle że z połączeń kolejowych korzysta zdecydowanie więcej osób, niż z lotniskowego połączenia, na które w samym 2014 roku zdecydowało się 10,7 tys. osób. Tymczasem rentowność portu zaczyna się gdzieś koło 1 mln pasażerów obsługiwanych w ciągu roku. A więc jak widać, Babimostowi do rentowności wyjątkowo daleko.

Mimo tej całej złej passy, władze portu nie poddają się i cały czas inwestują w infrastrukturę. Obecnie trwa tu budowa hali przylotów, która potrwa do 12 września. Za inwestycję odpowiada firma Skanska, która zadeklarowała wykonanie zadania za 3 mln zł. Koszt rocznego utrzymania lotniska sięga obecnie 4 mln zł. Ostatnio lotnisko przygotowało master plan, obejmujący swoim zakresem strategię rozwoju lotniska. Dokument ten zakłada wykorzystanie wszystkich mechanizmów finansowych i promocyjnych na rzecz zwiększenia siatki połączeń lotniczych.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony