Przejdź do treści
Bombowiec Douglas wydobyty z morza (fot. Marian Kluczyński)
Źródło artykułu

Bombowiec Douglas wydobyty z morza - zdjęcia wraku

Od czasów II wojny światowej spoczywał na dnie Bałtyku, teraz stanie się ozdobą muzeum. Wrak lekkiego bombowca Douglas A-20 został wydobyty z morza, w operacji brali udział m.in. nurkowie z marynarki wojennej. Do dziś na świecie zachowało się zaledwie kilkanaście tego typu amerykańskich samolotów. W Polsce nie było żadnego.

Eksperci nie mają wątpliwości: to jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń w polskiej archeologii od czasów wojny. I to nie tyle ze względu na sam samolot, co stopień skomplikowania operacji. – Wymagała ona nie tylko specjalistycznej wiedzy, doświadczenia, ale również precyzyjnej koordynacji działań zespołu, który realizował przedsięwzięcie – mówi Iwona Pomian, kierownik działu badań podwodnych Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. To właśnie ta instytucja koordynowała projekt wydobycia bombowca. Wsparły ją marynarka wojenna i firma Lotos Petrobaltic.

GALERIA ZDJĘĆ

40 godzin pod wodą

Wrak bombowca spoczywał w pobliżu Rozewia, na głębokości 14 metrów. Został odkryty przeszło rok temu przez załogę statku gdańskiego Instytutu Morskiego. Zdecydował o tym przypadek. – Na przejściu z portu do miejsca, w którym planowaliśmy prace badawcze, nasza załoga testowała sprzęt. I właśnie wówczas natrafiła na ciekawy obiekt – opowiadał Benedykt Hac z Instytutu.

Pierwsza próba wydobycia wraku została podjęta rok temu. Nie powiodła się ze względu na kiepską pogodę. Kolejne podejście rozpoczęło się pod koniec sierpnia. Wówczas w miejsce, gdzie spoczywa wrak, poszedł między innymi okręt ratowniczy marynarki wojennej ORP „Lech” z załogą, do której dołączyli nurkowie z bliźniaczej jednostki ORP „Piast”. Razem z nimi popłynęli specjaliści z Brzegowej Grupy Ratownictwa Morskiego, którzy obsługiwali sonar pionowy SeaKing Hammerhead. – Pracowaliśmy tam w sumie pięć dni, a nasi nurkowie spędzili pod wodą 40 godzin – mówi kmdr ppor. Wojciech Prys, dowódca jednostki.

Nurkowie przede wszystkim musieli oczyścić wrak z piasku i odkopać go na tyle, by stał się możliwy montaż tzw. systemu zawiesi, które miały podnieść wrak. Z pomocą specjalistycznego sprzętu przerzucono około 100 metrów sześciennych, czyli inaczej licząc 16 ton piasku. – W rezultacie powstała niecka o średnicy 12 metrów i głębokości wahającej się od metra do dwóch – wyjaśnia kmdr ppor. Prys. Następnym krokiem było założenie zawiesi i podniesienie wraku za pomocą okrętowego dźwigu. Nurkowie przeprowadzili oględziny kadłuba, w końcu samolot został ustawiony na dnie poza wykopem. – Dzięki temu samolot miał uniknąć zasypywania przez piasek – wyjaśnia kmdr ppor. Prys. – Poza tym był to test. Chcieliśmy zyskać pewność, że kadłub Douglasa wytrzyma, a system zawiesi sprawdzi się podczas wydobywania wraku na powierzchnię – dodaje.

Douglas do muzeum w Krakowie

Na tym rola marynarki się skończyła. Pozostawało czekać na kilka dni ładnej pogody, która pozwoliłaby na finalizację przedsięwzięcia. W okolicach Rozewia, zwłaszcza jesienią, aura bywa bardzo kapryśna, jednak operacja doczekała się szczęśliwego końca. W weekend wrak został wydobyty na powierzchnię i przetransportowany na brzeg przez jednostki należące do firmy Petrobaltic: statek badawczy „St. Barbara” oraz holownik „Kambr”.

Jakie będą jego dalsze losy? – Douglas trafi do zbiorów Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. Zanim jednak stanie na ekspozycji, musi przejść wiele zabiegów konserwatorskich – mówi Aleksandra Pielechaty z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Na razie trudno określić, jaki dokładnie będzie zakres prac. Wiadomo jednak, że wrak jest w stosunkowo dobrym stanie – w samolocie zachowały się między innymi skrzydła i oba silniki.

Douglas A-20 to lekki bombowiec produkcji amerykańskiej. W sumie z taśm fabrycznych zjechało 7400 egzemplarzy. Trzy tysiące z nich, w ramach programu Lend-Lease, trafiło do ZSRR. I właśnie przez sowieckie lotnictwo używana była maszyna, która potem przez lata spoczywała na dnie Bałtyku. O jej historii wiemy stosunkowo niewiele. Najpewniej samolot nie został zestrzelony, a jedynie wodował na skutek awarii, po czym zatonął. Do dziś na świecie zachowało się zaledwie kilkanaście Douglasów A-20. W Polsce nie ma żadnego.

Podczas pierwszej próby podniesienia nurkowie z muzeum przeszukali wrak. Na powierzchnię wydobyli ponad 40 przedmiotów, między innymi magazynki do karabinów maszynowych, manometry, elementy oprzyrządowania tlenowego.

Łukasz Zalesiński
autor zdjęć: Marian Kluczyński

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony