Blog Sebastiana Kawy: Jesienne harce
W naszym klimacie na ogół w połowie września z żółknącej murawy naszych lotnisk znikają szybowce. Nie spotyka się też rozgorączkowanych ludzi, którzy w tempie godnym Roberta Korzeniowskiego pokonują ostatnie metry drogi do lotniska, zerkając to ku chmurom, to ku hangarom łudzących się, że nie wszystkie aparaty wniosły się w bajkową krainę. Jedynie ci którzy lubią trzymać w garści setki koni i słuchać warczenia silników, szlifują swe umiejętności korzystając z pogodnej jesieni. Czasem tu i ówdzie miłośnicy smukłych skrzydeł zabawią się lądowaniem na celność. Potem już tylko kłódki na wrotach hangarów, grzebanie w papierach, przeglądy i reparacje statków, oraz smętne oczekiwanie na powrót słońca.
Inaczej jest górach. Choć słońce wędruje już dość nisko po nieboskłonie, stoki prostopadle ustawione do promieni naszej gwiazdy wyłapują dostateczną ilość energii , aby nagrzane od ziemi powietrze uciekało ku niebu formując wznoszenia zdolne do unoszenia szybowców. Z kolei, gdy powieje wiatr, wspina się on wartko po nawietrznych zboczach ku górze dając podparcie skrzydłom i okazję do igraszek na kształt tych jakie urządzają sobie ptaki nad nadmorskim klifami. O tej porze składa nam też wizyty król gór – wiatr halny. Wygania w doliny miłośników wędrówek po perciach, martwi leśników, przysparza roboty służbom ratowniczym, wywołuje lęk gdy z wściekłym świstem, szumem i wyciem szturmuje urządzenia naziemne i stara się wedrzeć do domów. Jednak dla wprawnych pilotów szybowcowych to prawdziwa okazja do harców z tym mocarzem, który chwieje naszą otuliną gazowa, aż do stratosfery, formując potężne fale . Dzięki takim huraganom i górom szybowce są w stanie latać wyżej, szybciej, dalej, niż większość samolotów.
Takie wichry wywołują głębokie niże, cyklony, które jesienią obniżają swój tor wędrówek w nasze szerokości geograficzne. Ale w tym roku ślizgają się one dotąd północnymi obrzeżami Europy. Im to zawdzięczamy,że zasysając powietrze znad Afryki zafundowały nam tak ciepłe i kolorowe dni.Skorzystali z tego ci, którym mało letniej przygody pod obłokami i przybyli pod Żar, aby nasycić oczy bajkowymi kolorami, doskonalić się w trochę odmiennych technikach latania, a gdy nadarzy się okazja polatać dla odmiany nad chmurami, bo o tę sposobność trudno nad równinami.Pogoda sprzyjała, więc nad okolicznymi szczytami zawisły roje subtelnych maszyn. W niektórych dniach były one liczniejsze niż za najlepszych lat naszej szkoły szybowcowej, a wśród nich wirowały także skupiska „braci młodszych” na kolorowych, miękkich skrzydłach.
Powyżej umieściliśmy tylko fragment tekstu, artykuł w całości przeczytasz tutaj.
Komentarze