Przejdź do treści
Źródło artykułu

"ANTIDOTUM na nudę"

Co prawda nie zwykłem dzielić się szerzej swoją opinią na temat konkretnych pokazów lotniczych, jednak tym razem to zrobię bo wato.

W podniebnych show miałem przyjemność uczestniczyć od kilkudziesięciu lat. Znam je w zasadzie z każdej strony. Brałem w nich udział zarówno jako pilot, organizator, dyrektor pokazów jak i rzecz jasna jako widz.

Cieszę się, że w Polsce z roku na rok imprez tego typu, organizowanych z większym czy też mniejszym rozmachem, jest coraz więcej.

Rozmach jest jak się można domyślić, głównie uzależniony od grubości portfela organizatora, ale nie tylko.  Równie ważną rzeczą jest wizja, pomysł i włożone w organizację swojego serca.

To wszystko widzę od samego początku w Lesznie.

Lesznieńskie „Antidotum” edycja po edycji wyrastało na niekwestionowanego króla krajowych pokazów cywilnych.

Ja, w moich bardzo wybrednym rankingu posadziłem „Antidotum” na należnym im tronie już kilka lat temu.

Jednak tegoroczna edycja zasługuje na koronę ze szczerego złota, wysadzaną najdroższymi kamieniami szlachetnymi.

Doskonały dobór uczestników, świetnie ułożony program, perfekcyjna, poprawiana co roku dzięki wyciąganiu wniosków z niedociągnięć organizacja, to tylko ogólne punkty, które ten podniebny spektakl wyróżniają.

Gdybym napisał, że w Lesznie było wszystko czego widz oczekuje od lotniczych pokazów, to napisałabym za mało. Tam było dużo więcej.

Na lotnisku aeroklubowym w niewielkiej miejscowości można było zobaczyć rzeczy, których ja do tej pory nigdzie na cywilnych pokazach nie widziałem.  Jak chociażby formacja F-16 + Eurofighter+ Tornado czy niski przelot Airbusa 321. Do tego, jak co roku, tylko w tym miejscu, muzyka grana w czasie pokazów na żywo przez orkiestrę symfoniczną.

Pomimo, że w części dziennej show działo się niewiarygodnie dużo, to część nocna wraz z nieziemskim „Grande finale” sprawił, że nie mogę się doczekać kolejnej edycji. I właśnie o to chodzi. Żeby widz wychodził z pokazów z bananem na twarzy i niecierpliwie oczekiwał na możliwość kupna biletu w kolejnym roku.

Wielki szacunek i podziękowania dla organizatorów, za to  jaki sposób, koncentrując się jedynie na jednym wydarzeniu doszli do takiej perfekcji.

Tegoroczne „Antidotum” to wejście na inny poziom pokazów lotniczych. Ja przez ostatnie dwadzieścia minut czułem się jak w podniebnym Disneylandzie. Różnica polegała na tym, że oryginalny Disneyland mógłby od Leszna się wiele nauczyć.

Organizatorzy osiągnęli ten kosmiczny poziom dzięki nie tylko całorocznej, ciężkiej pracy, ale tak jak napisałem wyżej, dzięki otwartym umysłom, bezgranicznej wizji i wielkiemu sercu oddanemu swojemu dziecku.

Piszę to bez przesady, rozmawiałem z pilotami, widzami, właścicielami stoisk handlowych. Obserwowałem to czego przeciętny widz widzieć nie musi. Tam nie było się od czego doczepić. Mówię to z całą odpowiedzialnością, nie ma takich drugich (pod względem pomysłu i doboru podniebnych aktorów) cywilnych pokazów w Polsce a pod względem organizacyjnym uczyć się od Leszna powinien każdy, również a może w głównej mierze, Radom.

Drodzy przyjaciele z Leszna, stawiacie sobie od lat poprzeczkę coraz wyżej. W tym roku zawiesiliście ją bardzo wysoko ale przeskoczyliście ją ze sporym zapasem.

Naprawdę nie wiem co jeszcze możecie wymyślić na kolejne edycje, jednak jestem przekonany, że Wy już macie sporo pomysłów.

Dziękuję, gratuluję i do zobaczenia za rok.

Tekst: Robert Zawada, pilot, dyrektor pokazów lotniczych, komentator medialny, autor książek.

(fot. kadr z filmu PlanesTV.com)

(fot. kadr z filmu PlanesTV.com)

(fot. kadr z filmu PlanesTV.com)

(fot. kadr z filmu PlanesTV.com)

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony