Przejdź do treści
Źródło artykułu

Polscy spadochroniarze w operacji "Toy Drop"

Tu każdy może być Mikołajem – mówią żołnierze 6 Brygady Powietrznodesantowej, którzy wzięli udział w międzynarodowej operacji „Toy Drop”, łączącej ćwiczenia z akcją charytatywną. W amerykańskiej bazie w Ramstein spotkało się ponad 150 spadochroniarzy. Każdy z nich musiał przywieźć zabawki dla sierot z domów dziecka. W sumie zebrano ponad dwa tysiące upominków.

Organizatorem „Toy Drop” jest armia amerykańska. W odpowiedzi na zaproszenie spadochroniarzy ze Stanów Zjednoczonych tydzień temu w Ramstein zameldowali się skoczkowie m.in. z Irlandii, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Łotwy, Estonii i Holandii. Polskę reprezentowali żołnierze 6 Brygady Powietrznodesantowej z Krakowa.

– To wielka radość. Nie dość, że bierzemy udział w międzynarodowym szkoleniu, to jeszcze możemy sprawić przyjemność potrzebującym dzieciom – mówi kpt. Marcin Gil, rzecznik prasowy 6 Brygady Powietrznodesantowej. – Nasi żołnierze w operacji „Toy Drop” biorą udział już od kilku lat. Na początku lataliśmy do Fort Bragg w Stanach Zjednoczonych, gdzie w ogóle wymyślono tę akcję. A od kilku lat z zabawkami jeździmy do Niemiec – opowiada.

Żeby wziąć udział w międzynarodowym szkoleniu, każdy z żołnierzy musi przekazać przynajmniej jedną zabawkę dla amerykańskich sierot. Podarunki zbierane są w wojskowych magazynach, a następnie rozwożone do maluchów z domów dziecka. Podczas tegorocznej edycji organizatorzy zebrali ponad 2000 zabawek. – Choć cel jest szczytny, to dla żołnierzy, którzy biorą udział w „Toy Drop”, ważne jest także samo szkolenie spadochronowe. Skoczkowie spotykają się w międzynarodowym środowisku i desantują się z pokładu różnych samolotów – mówi ppłk Marek Pietrzak z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.

W tym roku podczas „Toy Drop” miały się odbyć trzy skoki z pokładu samolotów transportowych Hercules C-130. Z powodu złych warunków pogodowych udało się zorganizować jedynie dwa desantowania. Żołnierze skakali ze spadochronami MC-6 z wysokości 300 metrów. – Spadochroniarze desantowali się także z własnymi spadochronami z wysokości czterech tysięcy metrów – uzupełnia rzecznik 6 Brygady. Spadochroniarze desantowali się także z własnymi spadochronami z wysokości czterech tysięcy metrów. Poza tym wykonano zrzut towarowy: desantowano jeden kontener zabawek – uzupełnia rzecznik 6 Brygady.

Zanim jednak żołnierze wsiedli na pokład transportowców, przeszli odpowiednie przeszkolenie. Uczyli się o właściwościach i zasadach użycia amerykańskiego spadochronu sterowanego MC-6, poznawali procedury obowiązujące na pokładzie samolotu i podczas lądowania. – Skok ze spadochronem MC-6 należy do przyjemnych. Choć ma on okrągłą czaszę, to zaliczany jest do spadochronów sterowanych. Łatwo manewruje się nim w powietrzu, można także zredukować prędkość przy lądowaniu – wyjaśniają skoczkowie.

Zwyczajem podczas tego typu desantu jest to, że żołnierze otrzymują odznakę skoczka zgodnie z narodowością instruktora pokładowego, który odpowiada za skok. – Każdy więc mógł się zapisać na skok do instruktora, od którego chciał otrzymać odznakę – mówi kpt. Gil.

Operacja „Toy Drop” odbywa się od 1989 roku w Fort Bragg w Stanach Zjednoczonych oraz w Europie. Jej pomysłodawcą był sierżant Randy Oler. Początkowo była to niewielka akcja charytatywna, dziś uznawana jest za największą operację powietrznodesantową na świecie. W 2001 roku „Toy Drop” zorganizowano dla wszystkich dzieci, które 11 września straciły bliskich w atakach terrorystycznych na Stany Zjednoczone. Podczas dowodzenia siódmą operacją „Toy Drop” sierżant Oler leciał jako jump master na pokładzie samolotu C-130 Hercules. Niestety nie ukończył tej misji. Zmarł na zawał serca. Operacja „Toy Drop” jest zatem kontynuowana także dla uczczenia jego pamięci. Przez 18 lat zebrano ponad 80 tysięcy zabawek. Do potrzebujących dzieci trafiły m.in. lalki, rowery i gry komputerowe.

Polscy żołnierze w „Toy Drop” uczestniczą regularnie od 2010 roku, wcześniej też brali udział w kilku edycjach. Dotychczas w „Toy Drop” uczestniczyli spadochroniarze z 6 Brygady Powietrznodesantowej oraz żołnierze 25 Brygady Kawalerii Powietrznej i pułków rozpoznawczych.

Magdalena Kowalska-Sendek
autor zdjęć: Sgt. Daniel Wyatt, 6 Brygada Powietrznodesantowa, Pfc. Sharell Madden

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony