Przejdź do treści
Źródło artykułu

W 108 minut dookoła świata

12 kwietnia 1961 r. rozpoczął się jak wiele innych dni, ale koło południa zdumiony świat usłyszał najpierw z radia, a potem z telewizji, że na orbitę okołoziemską poleciał i szczęśliwie z niej wrócił nikomu nieznany rosyjski pilot wojskowy Jurij Gagarin.

Poświęcone temu wydarzeniu nadzwyczajne dodatki gazet trafiły w Polsce do kiosków w godzinach popołudniowych. Tak przynajmniej było w Warszawie. „Droga w kosmos otwarta”, „Kosmos zdobyty”, „Największy sukces nauki i techniki w historii ludzkości”, „Kolumb kosmosu” – pod takimi tytułami zdjęcie Gagarina w kombinezonie lotniczym znalazło się na czołówkach wszystkich dzienników następnego dnia. Na całym świecie zapanował szał, niepamiętany od czasu pierwszego przelotu człowieka nad Atlantykiem, nieprzeżywany z tak powszechnym entuzjazmem od zakończenia II wojny światowej.

W tamtych czasach władze radzieckie trzymały w tajemnicy wszystkie próby kosmiczne, informowano o nich dopiero po ich pomyślnym zakończeniu. Tak było i tym razem. Mieszkanka wsi Smiełowka w obwodzie saratowskim, Tatarka Anna Akimowna Tachtarowa pieliła z wnuczką w polu ziemniaki. Widok spadającej z nieba postaci w jaskrawopomarańczowym hełmie bardzo ją przestraszył, bo nieco wcześniej usłyszała grom, choć nie było burzy.

(...)

Ryszard Badowski


Czytaj całość artykułu na stronie Polityki.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony