Przejdź do treści
Źródło artykułu

Polscy piloci wojskowi - dlaczego spadają?

Dziewięcioletni ciąg katastrof w polskim lotnictwie wojskowym: Powidz, Toruń, Mirosławiec, w końcu Smoleńsk. Podobne przyczyny, przebieg, wnioski. Wojsko nie robiło nic, by przerwać koszmarny efekt domina.

W nocy z 12 na 13 czerwca 2001 r. chłodny niż z okolic Sankt Petersburga ściągnął nad lotnisko w Powidzu gęste, deszczowe chmury. Gdy przestało lać, pojawiła się mgła. Na tyle gęsta, że piloci z 6 Eskadry Lotnictwa Taktycznego przerwali loty treningowe. Z wyjątkiem załogi szturmowego Su-22. Wszystko szło dobrze. Do momentu lądowania. Wbili się w ścianę lasu, ponad kilometr przed pasem startowym.

27-letni porucznik Arkadiusz Madej, absolwent dęblińskiej Szkoły Orląt z 1998 r., i instruktor, 36-letni podpułkownik Maciej Górkiewicz, tamtego czerwcowego dnia pełniący obowiązki dowódcy powidzkiej eskadry, tuż przed północą wystartowali do kilkudziesięciominutowego lotu. Kilometr przed pasem okazało się, że samolot na tyle mocno zboczył z kursu, iż kontroler nakazał przerwać manewr i przejść na tzw. drugi krąg. Piloci po okrążeniu lotniska podjęli kolejną próbę. (…)

Czytaj całość artykułu na stronie Polityki

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony