W Powidzu wojsko oficjalnie przyjęło ostatniego Herculesa
Siemoniak mówił m.in., że Herculesy stanowią znaczący krok w rozwoju Sił Powietrznych i pozwalają śmielej planować uczestnictwo w misjach międzynarodowych. "Zalety Herculesów doceniliśmy podczas misji w Iraku, Libii i Afganistanie, transportu ludzi i sprzętu na międzynarodowe ćwiczenia (m.in. na Alaskę – PAP) czy akcji humanitarnej w Albanii" – powiedział szef MON.
"W mojej ocenie nigdy w historii nasza polsko-amerykańska współpraca wojskowa nie była tak bliska, jak w tej chwili" – podkreślał Siemoniak w obecności m.in. ambasadora USA Lee Feinsteina. Wymienił m.in. program Herculesa i planowane na listopad rozpoczęcie okresowych pobytów w Polsce amerykańskich pododdziałów F-16 i C-130.
Rotacyjny pododdział lotniczy (Aviation Detachment) ma przylatywać do Polski co kwartał na okres od dwóch tygodni do miesiąca i stacjonować w Łasku (F-16) lub Powidzu (C-130). Pododdział ma się składać maksymalnie z 250 żołnierzy USAF. Liczba samolotów będzie się zmieniała zależnie od rotacji, maksymalnie może to być kilkanaście F-16 lub kilka C-130.
Pytany o dalszy rozwój lotnictwa transportowego, dla którego MON zdecydował się w czerwcu dokupić pięć samolotów C295 (dołączą do posiadanych 11), Siemoniak ocenił, że w tym momencie wszystkie potrzeby, które stoją przed naszymi siłami zbrojnymi, są zaspokojone, a w razie potrzeby przewiezienia ładunków większych niż mieszczące się w Herculesach MON korzysta z samolotów sojuszników lub wynajmowanych na Ukrainie.
Zdaniem szefa MON w lotnictwie transportowym sytuacja jest ustabilizowana na kilka lat, choć resort przygląda się np. wielozadaniowym samolotom transportowo-tankującym: maszynom, które w krótkim czasie mogą zostać przearanżowane do wykonywania różnych zadań - transportu pasażerów i ładunków, tankowania w powietrzu, ewakuacji medycznej i przewozu VIP-ów.
Dowódca Sił Powietrznych gen. broni Lech Majewski podkreślił w środę, że pozyskanie Herculesów w znaczącym stopniu wpłynęło na poprawę zdolności operacyjnej polskiego lotnictwa. Maszyny te wylatały już ponad 3500 godzin, w tym na potrzeby kontyngentów, m.in. w Afganistanie. "Samoloty wniosły nowe możliwości w obszarze transportu lotniczego we wszystkich jego aspektach – operacyjnym, technicznym i logistycznym. Polska zyskała dużą niezależność w zakresie taktycznego przerzutu wojsk i sprzętu w kraju oraz za granicą" – mówił gen. Majewski.
Maszyna C-130E, uroczyście przyjęta w środę na wyposażenie Sił Powietrznych, tak jak cztery pozostałe, stacjonuje w bazie w Powidzu. Przyleciała do Polski z USA pod koniec lipca. Poprzednie samoloty tego typu dostarczono w latach 2009-2011.
Samoloty C-130E, wyprodukowane w 1970 roku i wyremontowane w USA, Polska otrzymała od rządu amerykańskiego jako bezzwrotną pomoc wojskową w ramach programu FMF - Foreign Military Financing.
Dostawy Herculesów opóźniały się z winy dokonującej remontów amerykańskiej firmy, więc jako rozwiązanie tymczasowe Amerykanie na swój koszt wydzierżawili polskiemu wojsku dwie maszyny. Jeden z tych samolotów uległ wypadkowi w Afganistanie podczas awaryjnego lądowania. Przyczyną była usterka techniczna. Drugi z tymczasowo wypożyczonych samolotów ma wrócić do Stanów Zjednoczonych jesienią tego roku. W powidzkiej bazie jest jeszcze jeden - nielatający - Hercules, wykorzystywany jako naziemna pomoc szkoleniowa.
Decyzję o wprowadzaniu Herculesów MON podjął w maju 2008 r. Wart 98 mln dolarów remont modernizacyjny pozyskanych maszyn został sfinansowany z bezzwrotnej pomocy USA. Do tego dochodzi pakiet logistyczny, za który Polska zapłaciła 26 mln dolarów, a Amerykanie dołożyli 30 mln dolarów. USA opłaciły szkolenie naszych załóg i personelu naziemnego. Wszystkie umowy związane z kontraktem na dostawę samolotów, części zamiennych i szkolenia lotników są szacowane na ponad 165 mln dolarów. Do 2014 r. Polska będzie korzystać ze środków amerykańskich w wysokości 4-5 mln dolarów rocznie na eksploatację samolotów i szkolenie personelu. Po tej dacie mamy to finansować z własnych pieniędzy.
C-130E to obecnie największe samoloty transportowe polskiego wojska. Latają do Afganistanu, przewożą ludzi i sprzęt na międzynarodowe ćwiczenia, wykonują też loty ze skoczkami. Hercules może zabrać blisko 20 ton ładunku i przetransportować go na odległość ok. 4 tys. km. Głównym samolotem transportowym polskiej armii są mniejsze C295M produkowane przez Airbus Military (dawniej CASA).
Wojsko ma 11 maszyn tego typu. Ostatnio MON postanowiło kupić pięć kolejnych C295M, uznając tę opcję za korzystniejszą od dokupienia dodatkowych Herculesów. (PAP)
ral/ itm/ jra/
Komentarze