Toruń: powstanie epitafium ofiar katastrofy w Smoleńsku
"W trzecią rocznicę tragedii smoleńskiej powstanie w Toruniu epitafium upamiętniające prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego małżonkę Marię i wszystkich, którzy w drodze do Katynia zginęli wraz z nimi 10 kwietnia 2010 r. Do tej wielkiej tragedii doszło trzy lata temu w wigilię święta miłosierdzia Bożego, dlatego samo epitafium i miejsce oraz okoliczności jego poświęcenia będą miały szczególny wymiar" - zapowiedział poseł Zbigniew Girzyński (PiS) na jednym z portali społecznościowych.
Epitafium zostało skomponowane na tle ceglanej ściany. W jego centralnym punkcie mają się znaleźć płaskorzeźby z wizerunkami Lecha i Marii Kaczyńskich, nad nimi obraz Matki Boskiej Katyńskiej, a po bokach metalowe tabliczki z wygrawerowanymi nazwiskami wszystkich ofiar katastrofy.
Całość zwieńczy cytat z Jana Kochanowskiego: "Jeśli komu droga otwarta do nieba, tym co służą ojczyźnie". Autorem dzieła jest toruński artysta rzeźbiarz Tadeusz Wojtasik.
Epitafium ma zostać odsłonięte i poświęcone w niedzielę miłosierdzia Bożego, która przypada 7 kwietnia, na terenie Diecezjalnego Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Toruniu, macierzystej parafii posła Girzyńskiego. Poświęcenia ma dokonać toruński ordynariusz, bp Andrzej Suski.
Odsłonięcie epitafium to druga próba upamiętnienia Lecha Kaczyńskiego i ofiar katastrofy smoleńskiej, podjęta przez środowiska i ugrupowania prawicowe w Toruniu.
Dwa lata temu Girzyński był zaangażowany w inicjatywę budowy poświęconego temu wydarzeniu pomnika w centrum Torunia.
Projektantem obelisku miał być także Wojtasik. Wstępnie ustalono, że monument składałby się z trzech brył: figury orła zrywającego się do lotu, postaci prezydenta i głazu z nazwiskami wszystkich poległych w katastrofie lotniczej. Koszt budowy pomnika szacowano na około 300 tys. złotych - cała potrzebna kwota miała pochodzić ze zbiórki publicznej.
Radni PiS w tajemnicy przygotowali wówczas projekt uchwały rady miasta w tej sprawie i złożyli go do porządku obrad. Wywołało to oburzenie radnych PO i SLD, którzy zarzucili inicjatorom brak konsultacji społecznych w tej sprawie.
Pomysł budowy monumentu wspierał natomiast prezydent Torunia Michał Zaleski (niezrzesz.) i jego klub radnych Czas Gospodarzy. W bardzo emocjonalnym wystąpieniu na sesji Zaleski zarzucił wówczas oponentom z PO, że - w kontekście sprawy toruńskiego pomnika - skrót "PO" oznacza "pychę i obłudę".
Na decydującej sesji stawili się wszyscy radni, co oznaczało, że przeciwnicy pomnika - kluby PO i SLD - mają większość. W tej sytuacji przedstawiciele PiS wycofali projekt przed głosowaniem, zapowiadając jednak, że nie zrezygnują z upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej w Toruniu. (PAP)
olz/ son/ gma/
Komentarze