Przejdź do treści
Źródło artykułu

Polskie dziewczyny rządzą na świecie w akrobacji szybowcowej

Katarzyna Żmudzińska i Magdalena Stróżyk udowodniły, że w akrobacji szybowcowej, uważanej powszechnie za męski sport, mogą wygrywać również kobiety. Kilka dni temu zawodniczki Aeroklubu Poznańskiego wróciły z mistrzostw świata w Finlandii ze złotym medalem.

Żmudzińska i Stróżyk, studentki Politechniki Poznańskiej, wraz ze Sławomirem Talowskim (Aeroklub Częstochowski) zdobyły złote medale mistrzostw świata w klasyfikacji zespołowej.

"Zawody były prowadzone w bardzo trudnych warunkach, a niesprzyjająca pogoda sprawiła, że odbyły się tylko trzy z sześciu zaplanowanych konkurencji. To minimalna liczba, by wyniki zawodów zostały zaliczone" – opowiadały zawodniczki podczas uroczystego spotkania z rektorem Politechniki Poznańskiej prof. Tomaszem Łodygowskim i wiceprezydentem Poznania Dariuszem Jaworskim.

To już ich drugi medal mistrzostw świata, przed rokiem wywalczyły brąz na Słowacji. Szybownictwo, akrobacje szybowcowe to jednak domena mężczyzn. W mistrzostwach świata w gronie 60 pilotów były tylko trzy kobiety – dwie Polki i zawodniczka z Danii.


"Ludzie z reguły są bardzo życzliwi wobec +latających kobiet+. Zdarzają się, że któryś z panów patrzy z wyższością, ale w całej karierze takie sytuacje zdarzyły mi się najwyżej kilka razy" – dodała Żmudzińska.

Obie do sportu szybowcowego trafiły w dość podobny sposób. Żmudzińska przyznała, że już w wieku 12 lat zamarzyła, by zostać pilotem.

"I od tego czasu starałam się realizować swoje marzenie, aczkolwiek wszyscy na początku ze mnie się śmiali. Gdy skończyłam 18 lat, mogłam już bez zgody rodziców zapisać się na kurs szybowcowy do Aeroklubu Poznańskiego. Rodzice byli początkowo przeciwni, ale z czasem zaczęli się przyzwyczajać, a teraz już mi kibicują" – wyjaśniła 24-letnia Żmudzińska.

Jej o dwa lata starsza koleżanka z reprezentacji już w wieku 16 lat zapisała się na kurs szybowcowy.

"Nigdy nie potrafiłam przejść obojętnie obok latających samolotów, zawsze mi się podobały. Zawsze myślałam, że latanie to musi być coś pięknego. Musiałam ukończyć 16 lat i mieć zgodę rodziców, by zacząć kurs. Teraz można już od 14 lat się zapisywać" – powiedziała.

Obie też przeszły bardzo podobną drogę w zdobywaniu kolejnych szczebli umiejętności. Najpierw trzeba było zaliczyć szkolenie podstawowe, potem licencję latanie przelotowe. By +przejść+ do akrobacji szybowcowych, trzeba mieć wylatane minimum 150 godzin i zdobyć kolejną licencję. Obie też posiadają uprawnienia na samoloty turystyczne.

Pierwsze kroki stawiały jednak w lataniu przelotowym. Jak przyznały, oprócz wielu uroków, ma ono jeden mankament – często trzeba lądować w szczerym polu i czekać kilka godzin na ekipę, która zabierze sprzęt.

"To w sumie rzecz normalna, nic strasznego. Mój rekord to powrót na lotnisko o szóstej rano. Niestety, tyle godzin czasami trzeba czekać. Ludzie, którzy nas spotykają podczas przymusowego lądowania są z reguły strasznie mili, czasami nawet obiad można dostać" – uśmiechała się Stróżyk.

W akrobacjach nie ma już takich kłopotów. Tutaj wszystko odbywa się nad lotniskiem, w określonej strefie, a jeden pokaz trwa kilka minut.

Zapewniają, że jest to też sport bardzo bezpieczny. "Do kwestii bezpieczeństwa przykłada się dużą wagę, często stosuje wiele środków, które zapobiegają jakimkolwiek zdarzeniom. To takie przysłowiowe +dmuchanie na zimne+" – wyjaśniła Żmudzińska. Jak zaznaczyły, nigdy jeszcze nie znalazły się w jakiejś ekstremalnej sytuacji.

"Czasami serce mocniej zabije, ale nic poza tym" – podkreśliła Stróżyk.

Obie zawodniczki łączy nie tylko wspólna pasja, ale także studia. Żmudzińska zakończyła naukę na kierunku transport lotniczy i za kilka dni będzie bronić pracy magisterskiej. Na tym samym kierunku, na czwartym roku, studiuje Stróżyk.

Obie też chcą pozostać przy szeroko rozumianym lataniu. Żmudzińska myśli o podjęciu studiów doktoranckich lub wyjeździe zagranicznym. Wysłała swoje CV do europejskich firm związanych z lotnictwem. Jej koleżanka ma uprawnienia instruktora. "Chciałabym pozostać przy szybowcach i połączyć swoją pasję z przyszłą pracą" – podsumowała Stróżyk. (PAP)

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony