Po katastrofie samolotu przyszłość Malaysia Airlines pod znakiem zapytania
Malaysia Airlines obsługują połączenia niemal z całym światem. Czwartkowa katastrofa mocno odbiła się na cenach akcji tego przewoźnika - sesję na malezyjskiej giełdzie spółka zakończyła spadkiem o 11 proc. W pewnym momencie akcje spadały nawet o 18 proc. Katastrofa to kolejny cios dla borykającej się z problemami finansowymi linii, która w marcu tego roku straciła inny samolot po tym, gdy zniknął on z radarów nad Morzem Południowochińskim. Maszyny nie odnaleziono do dzisiaj.
"Jeszcze w lutym tego roku mieliśmy do czynienia z pięciogwiazdkową linią lotniczą, która oferowała jeden z najwyższych standardów pasażerskich. W tej chwili mamy do czynienia z dwiema katastrofami, w której ginie kilkaset osób. Z pewnością jest to olbrzymi cios wizerunkowy dla linii lotniczej. Wielu analityków zastanawia się nad tym, czy linia będzie mogła się po tym podnieść. Przewoźnik stracił dwa szerokokadłubowe samoloty" - powiedział PAP ekspert rynku lotniczego Krzysztof Moczulski.
Jak podaje Reuters, linia lotnicza, której większościowy udziałowcem jest należąca do malezyjskiego rządu spółka Khazanah Nasional (69 proc. udziałów), boryka się od kilku lat z problemami. Rząd chce ją sprywatyzować, jednak jak dotąd bezskutecznie. Przez ostatnie 5 lat akcje spółki spadły o 83 proc. Problemy linii mają związek m.in. z rosnącą konkurencją ze strony tanich przewoźników, a na długich dystansach również przewoźnikami z Zatoki Perskiej. Próby restrukturyzacji spotkały się z silnym sprzeciwem ze strony opozycji i związków zawodowych, bo wiązały się z redukcją zatrudnienia.
Khazanah Nasional w ciągu ostatnich 10 lat zasilił spółkę kwotą 1,6 mld dolarów. Przedstawiciele rządu Malezji odmówili podczas piątkowej konferencji w Kuala Lumpur odpowiedzi na pytanie o przyszłość przewoźnika.
"Jeśli żadne działania nie zostaną podjęte, bankructwo to bardzo prawdopodobny scenariusz" - uważa Mohshin Aziz, analityk Maybanku cytowany przez agencję Reuters. Jak dodał, może ono nadejść w ciągu roku biorąc od uwagę to, że spółka traci 1,57 mld w ciągu jednego dnia.
Opcji ratowania linii jest kilka. Jak przekonuje Leo Fattorini, prawnik zajmujący się lotnictwem w międzynarodowej kancelarii Bird & Bird, ratunkiem jest prywatyzacja i restrukturyzacja, zmniejszenie zatrudnienia, a być może także pełny rebranding. Inna opcja to szukanie możliwości połączenia z inną linią lotniczą, taką jak np. Etihad Airways. W ostatnich tygodniach pojawiły się informacje medialne, że to właśnie ta arabska linia może zainwestować w azjatyckiego przewoźnika. Ostatecznie jednak Etihad Airways zakupiły 49 proc. udziałów we włoskim przewoźniku Alitalia. (PAP)
luo/ aop/ mhr/
Komentarze