Frątczak: w akcji na lotnisku brało udział 26 jednostek straży pożarnej
Zabezpieczało ją też na miejscu kilkanaście karetek pogotowia - powiedział PAP rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak.
Nic nikomu się nie stało, jedna osoba, wskutek szoku, trafiła do szpitala - podał
Frątczak.
Podkreślił, że podczas akcji służby działały zgodnie z obowiązującymi i wielokrotnie ćwiczonymi procedurami.
"Gdy pilot przekazał informację, że nie udało się otworzyć podwozia, pas do lądowania został pokryty pianą, tak, by zmniejszyć ryzyko iskrzenia pomiędzy elementami kadłuba, a asfaltem. Po wylądowaniu maszyna została dodatkowo schłodzona pianą" - zaznaczył Frątczak.
Przypomniał, że wcześniej samolot musiał krążyć nad Warszawą, by wypalić nadmiar paliwa.
Na miejsce jego lądowania jako pierwsze przyjechały ciężkie samochody lotniskowej straży pożarnej. Dołączyło do nich 19 jednostek państwowej straży pożarnej i kilkanaście karetek pogotowia.
Jak wyjaśnił Frątczak lotniskowa straż pożarna, jest służbą, która nie podlega Państwowej Straży Pożarnej. "Każdy port lotniczy, posiadający certyfikaty musi wyposażony w specjalistyczny sprzęt, musi też mieć wykwalifikowanych strażaków - ratowników, którzy są pracownikami lotniska" - dodał rzecznik.
"Lotniskowa straż pożarna dysponuje specjalistycznym sprzętem. Zgodnie z procedurami te wozy, które ważą ponad 50 ton, mają od ogłoszenia alarmu 3 minuty na dojechanie do każdego miejsca na lotnisku, w którym np. doszło do pożaru. Mimo swojej wagi prędkość 80 km/h rozwijają w ciągu 30 sekund" - dodał rzecznik.
Jak zaznaczył, warszawskie lotnisko posiada też jako jedyne w kraju specjalny sprzęt do podnoszenia samolotów bez podwozia. "To oczywiście bardzo skomplikowana operacja. Samolot nie może się w jej trakcie przełamać" - podkreślił Frątczak.
Poinformował, że podstawowym zadaniem strażaków z PSP, którzy przyjechali na miejsce, było ewakuowanie 220 pasażerów samolotu. "Wykorzystano do tego trapy ratownicze. Nikt nie został ranny, z naszych informacji wynika, że jedna osoba trafiła do szpitala, ale był to efekt szoku" - dodał Frątczak.
Jak poinformowały PLL LOT, nic nie stało się też żadnemu z 11 członków załogi samolotu.
Frątczak zaznaczył, że na miejscu był cały czas komendant główny PSP gen. bryg. Wiesław Leśniakiewicz.
We wtorek po południu na warszawskim lotnisku Chopina wylądował awaryjnie lecący z Newark Boeing 767. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Samolotowi, który szczęśliwie wylądował na lotnisku, towarzyszyły dwa wojskowe myśliwce F-16 z 32.
Zaraz po wylądowaniu samolotu na lotnisku uruchomiono zespół opieki nad rodzinami oraz pasażerami Boeinga 767. Z powodu wtorkowych wydarzeń, stołeczne lotnisko będzie zamknięte do środy do godz. 8 rano. (PAP)
pru/ gma/ malk/
Komentarze