Były kontroler lotów zdradził kulisy przymusowego lądowania samolotu Ryanair w Mińsku
Były kontroler lotów na lotnisku w Mińsku opowiedział polskim służbom o kulisach przymusowego lądowania w Mińsku 23 maja 2021 roku samolotu linii Ryanair z opozycjonistą Romanem Protasiewiczem na pokładzie – podaje w środę "New York Times".
Amerykański dziennik informuje, że po ucieczce z Białorusi kontroler miał przedstawić polskim służbom szczegółowe dowody na to, że samolot został zmuszony do lądowania w ramach operacji porwania Protasiewicza, zorganizowanej przez białoruskie służby wywiadowcze. Wśród metod, jakimi posłużono się w tym celu, było poinformowanie o rzekomym podłożeniu na pokładzie samolotu materiałów wybuchowych.
"NYT" podaje, że Stanisław Żaryn, rzecznik koordynatora polskich służb specjalnych, przekazał dziennikarzom gazety, że polscy śledczy, badający porwanie samolotu linii Ryanair, zdołali uzyskać relację bezpośredniego świadka działań na wieży kontrolnej w Mińsku. Dodał, że według świadka oficer białoruskiego KGB przebywał na wieży kontrolnej w trakcie przechwytywania samolotu.
Jak relacjonuje dziennik, oficer ten "w kluczowym momencie" miał podporządkować sobie kontrolera ruchu lotniczego; przez cały czas trwania incydentu „utrzymywał stały kontakt telefoniczny z kimś, komu donosił, co aktualnie dzieje się z samolotem”.
Zbiegły kontroler lotów był odpowiedzialny za przekazanie pilotowi samolotu informacji, że na pokładzie znajduje się bomba i że powinien wylądować w Mińsku "ze względów bezpieczeństwa".
"NYT" informuje, że przekazane przez świadka relacje z porwania samolotu mogą pomóc polskim prokuratorom w przygotowaniu postępowania sądowego przeciwko władzom białoruskim.
Na pokładzie samolotu linii Ryanair, lecącego z Aten do Wilna, znajdował się m.in. Protasiewicz i jego partnerka – Sofia Sapiega. Samolot został zmuszony do lądowania w Mińsku, a Protasiewicz i Sapiega zostali aresztowani.
PK: nie istniało zagrożenie bombowe dla samolotu, który zmuszony został do lądowania w Mińsku
Prokuratura nadzoruje śledztwo dotyczące zmuszenie do lądowania na lotnisku w Mińsku samolotu lecącego z Aten do Wilna – poinformowała PAP Prokuratura Krajowa. Według śledczych nie istniało żadne zagrożenie bombowe dla samolotu, którym leciał m.in. bloger Raman Pratasiewicz, a w wieży kontroli lotów przebywał oficer białoruskiego KGB, który w instruował kontrolera lotów.
Śledztwo w tej sprawie prowadzone przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego nadzoruje Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie. Dotyczy ono zdarzenia z 23 maja 2021 roku polegającego na zmuszeniu do lądowania na lotnisku w Mińsku samolotu lecącego z Aten do Wilna.
"W toku śledztwa przeprowadzono liczne czynności procesowe w tym m.in. przesłuchano w charakterze świadków część pasażerów i przedstawicieli linii lotniczych, przeprowadzono oględziny samolotu, przeanalizowano nagrania. W trakcie postępowania ustalano bezpośredniego świadka czynności, jakie były podejmowane na wieży kontrolnej w Mińsku" – przekazał PAP Dział Prasowy Prokuratury Krajowej.
Prokuratorzy wskazali, że z dotychczasowych ustaleń śledztwa wynika, że 23 maja w wieży kontroli lotów w Mińsku przebywał oficer białoruskiego KGB, który w instruował kontrolera lotów mającego kontakt z pilotem samolotu. "To funkcjonariusz podejmował decyzję dotyczące sprowadzenia samolotu do Mińska. Jednocześnie oficer KGB utrzymywał stały kontakt telefonicznych z osobą, której relacjonował aktualne działania związane z samolotem" – zaznaczyła PK.
"W toku śledztwa nadzorowanego przez Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie ustalono, że nie istniało żadne zagrożenie bombowe dla samolotu. Pilot otrzymał informacje o takim zagrożeniu jeszcze przed wysłaniem wiadomości mailowej dotyczącej rzekomego umieszczenia w samolocie materiałów wybuchowych. Na całkowity brak zagrożenia wskazywały również działania na lotnisku w Mińsku, w tym postępowanie służb ratunkowych i obsługi lotniska" – podała PK.
"Cała sytuacja była jedynie pretekstem mającym na celu zmuszenie pilota do lądowania w Mińsku" – dodał Dział Prasowy Prokuratury Krajowej.
23 maja na lotnisku w Mińsku doszło do przymusowego lądowania samolotu Ryanair lecącego z Aten do Wilna, rzekomo z powodu informacji o bombie na pokładzie. Następnie białoruskie służby aresztowały lecących tym samolotem opozycyjnego blogera Ramana Pratasiewicza i jego partnerkę, Sofię Sapiegę.
Strona białoruska przedstawia lądowanie samolotu Ryanair w Mińsku jako awaryjne i przekonuje, że postępowała zgodnie z przepisami. Tuż po lądowaniu samolotu, otoczenie Alaksandra Łukaszenki podało, że osobiście podjął on decyzję o poderwaniu do rejsowego samolotu myśliwca wojskowego. Potem wyjaśniano, że chodziło o "asystę".
Kraje zachodnie uważają, że doszło do wymuszenia lądowania przy użyciu wojskowego myśliwca i pod naciskiem kontrolerów. Działania Białorusi potępiło wiele rządów, w tym Polska, zarzucając władzom w Mińsku złamanie prawa międzynarodowego, piractwo, "terroryzm państwowy" i "porwanie samolotu".
Incydent z samolotem Ryanair doprowadził do zakazu lotów nad UE (i Ukrainą) dla samolotów z Białorusi oraz odmowy korzystania z przestrzeni powietrznej Białorusi. Kraje zachodnie zapowiedziały też po incydencie wprowadzenie nowych sankcji wobec władz w Mińsku.
Białoruskie władze zarzucały krajom zachodnim, że nie dążą do wyjaśnienia okoliczności incydentu, wielokrotnie zwracając uwagę, że pilot nie zabrał publicznie głosu w tej sprawie. W mediach państwowych pojawiły się nawet spekulacje, że incydent sprowokowali współpracownicy zatrzymanego blogera Ramana Pratasiewicza.
Żaryn: lądowanie Ryanaira w Mińsku z Pratasiewiczem operacją reżimu Łukaszenki
W sprawie lądowania w Mińsku samolotu linii Ryanair z Ramanem Pratasiewiczem mieliśmy do czynienia z operacją reżimu Aleksandra Łukaszenki, by zatrzymać dysydenta – poinformował PAP rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.
Żaryn powiedział w czwartek PAP, że do takich ustaleń doszła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w śledztwie prowadzonym pod nadzorem prokuratury. Do wymuszenia lądowania w Mińsku doszło w wyniku szantażu i sterroryzowaniu pilota, nie było żadnego zagrożenia bombowego dla samolotu – podał Żaryn.
23 maja doszło do lądowania na lotnisku w Mińsku samolotu linii Ryanair lecącego z Aten do Wilna. Na pokładzie byli m.in. białoruski dysydent Raman Pratasiewicz i jego partnerka – Sofia Sapiega. Samolot pod pozorem informacji o bombie na pokładzie został zmuszony do lądowania w Mińsku, a Protasiewicz i Sapiega – aresztowani.
W śledztwie ABW przesłuchano część pasażerów tego lotu i przedstawicieli linii lotniczych, dokonano też oględzin samolotu, analizowano nagrania i zabezpieczano inne dowody – powiedział PAP Żaryn.
"W trakcie postępowania udało się również pozyskać relację i materiały od bezpośredniego świadka działań podejmowanych tego dnia na wieży kontrolnej w Mińsku. Z materiału dowodowego wynika, że 23 maja - w czasie prac wieży kontroli lotów w Mińsku w sali operacyjnej przebywał oficer białoruskiego KGB, który w kluczowym momencie przejął kontrolę nad pracą kontrolera lotów" – wyjaśnił rzecznik.
Oficer KGB miał instruować pracownika wieży prowadzącego kontakt z pilotem samolotu.
"To od funkcjonariusza wychodziły instrukcje i decyzje dotyczące sprowadzenia samolotu do Mińska. Jednocześnie oficer KGB utrzymywał bieżący kontakt telefoniczny z kimś, komu raportował, co aktualnie dzieje się z samolotem" – poinformował.
Żaryn zaznaczył, że przejęcie kontroli nad pracami wieży kontroli lotów przez funkcjonariusza służby specjalnej jest czymś niespotykanym, wykracza poza przepisy i praktykę.
Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych powiedział PAP, że czynności wykonane w polskim śledztwie pozwoliły ustalić i udokumentować przebieg wydarzeń na lotnisku w Mińsku, a także wykazały, że nie istniało żadne zagrożenie bombowe dla samolotu.
"Świadczy o tym choćby fakt, iż pierwszą informację o zagrożeniu przekazano pilotowi przed tym, gdy wysłana została wiadomość mailowa dotycząca rzekomego umieszczenia w samolocie materiałów wybuchowych, na którą powoływano się w rozmowie" – wyjaśnił. "Także działania na lotnisku w Mińsku, w tym postępowanie służb ratunkowych i obsługi lotniska, wskazywały na brak zagrożenia, o którym kontrola lotów mówiła pilotowi" – dodał.
Cała sytuacja została sprowokowana przez stronę białoruską w celu sprowadzenia samolotu na ziemię w Mińsku – wynika ze śledztwa.
Żaryn ocenił, że w tym przypadku mieliśmy do czynienia z operacją reżimu Aleksandra Łukaszenki, który dzięki takim działaniom – w tym szantażowi i sterroryzowaniu pilota – zmusił do lądowania samolot cywilny w celu zatrzymania znajdującego się na pokładzie dysydenta.
"Na potrzeby tej operacji białoruskich służb specjalnych wytworzono przeświadczenie o zagrożeniu bombowym dla cywilnego statku powietrznego" – podkreślił rzecznik.
O sprawie, powołując się na Żaryna, napisał w środę "New York Times". Według gazety kontroler z wieży w Mińsku po ucieczce z Białorusi miał przedstawić polskim służbom specjalnym szczegółowe dowody na to, że samolot został zmuszony do lądowania w ramach operacji porwania Pratasiewicza, zorganizowanej przez białoruskie służby wywiadowcze.
Komentarze