Belgia sparaliżowana po opadach śniegu
Władze lotniska podały, że czynny - to znaczy odśnieżony - jest tylko jeden pas startowy. "Nie mamy wystarczających możliwości, by obsłużyć ruch lotniczy - głosi komunikat portu lotniczego. - Oczekujemy poprawy sytuacji w ciągu weekendu".
Chaos jest tym większy, że na piątek przeniesiono część lotów z czwartku, kiedy lotnisko przestało sobie radzić z zimowymi warunkami.
W praktyce w piątek większość lotów jest odwołanych albo przynajmniej poważnie opóźnionych. Odwołano wszystkie połączenia PLL LOT do Warszawy. W Wigilię Bożego Narodzenia na lotnisku panuje chaos, do stanowisk linii lotniczych czeka się w wielogodzinnych kolejkach, a pasażerowie skarżą się na brak informacji, zainteresowania i pomocy ze strony przewoźników, a także sprzeczne komunikaty pracowników lotniska, pracowników infolinii LOT oraz agencji, która reprezentuje polskiego przewoźnika na lotnisku (gdzie LOT nie ma już własnego przedstawicielstwa).
Pasażerowie, którzy mieli bilety na piątkowe loty, muszą się pogodzić z tym, że nie dolecą do Polski na święta. W zamian za odwołane połączenia oferowany jest im bilet na niedzielny wieczór albo na poniedziałek. Wielu szuka alternatywnych połączeń, np koleją przez Niemcy.
Jednak utrudnienia panują też w ruchu kolejowym. Znacznie opóźnione są pociągi krajowe. Wiele wypadło z rozkładu z prostej przyczyny - personel nie miał jak dotrzeć do pracy.
Zakłócenia występują też w kursowaniu superszybkich ekspresów Thalys kursujących z Brukseli do Paryża, Kolonii i Amsterdamu. Ograniczyły one prędkość do 170-200 km/godz. co oznacza, że mają nawet dwugodzinne opóźnienie (normalnie trasę Bruksela-Paryż pokonują w 1 godz. 22 min.). Część międzynarodowych połączeń w ogóle odwołano. Na głównym brukselskim dworcu Midi kłębi się tłum zdezorientowanych podróżnych.
Za to sytuacja na nieodśnieżonych i częściowo oblodzonych drogach jest lepsza, niż można się było obawiać. Kierowcy najwyraźniej wysłuchali apeli władz, by używać samochodów jedynie w razie najwyższej konieczności. Dlatego w godzinach porannego szczytu na drogach i autostradach w kraju było "tylko" 500 km korków.
Na poboczach na południu kraju, gdzie zima jest ostrzejsza, widać porzucone przez kierowców samochody. By nie powodować dodatkowych utrudnień dla ogółu kierowców, na pewnych odcinkach głównych dróg władze znowu wprowadziły zakaz jazdy ciężarówek.
Mieszkańcy belgijskiej stolicy też odczuli atak zimy. Pełne śniegu ulice sprawiają wrażenie wymarłych. Niemal nie kursują taksówki, a centrale radiotaxi odmawiają przyjmowania zleceń. Na trasy nie wyjechała większość autobusów komunikacji publicznej, a trasy niektórych linii tramwajowych zostały skrócone.
Z Brukseli Michał Kot (PAP)
kot/ dmi/ mok/
Komentarze