Przejdź do treści
Źródło artykułu

Amerykański sprzęt poćwiczy z polskimi pilotami bicie serca

Dzięki urządzeniom zakupionym od amerykańskiej agencji kosmicznej NASA polscy piloci nauczą się kontrolować oddech, ciśnienie i rytm pracy serca. Urządzenia kupi Wojskowy Instytut Medycyny Lotniczej.

W piątek naukowcy z obu instytucji spotkali się w Warszawie.

Technika, nazywana biofeedbackiem, pozwala nauczyć się kontrolować niektóre funkcje organizmu i w razie potrzeby łagodzić skutki stresu lub innych negatywnych czynników. Szczególnie przydaje się to ludziom pracującym w trudnych warunkach, np. pilotom lub astronautom, ale nie tylko. Stosuje się ją też np. po to, żeby pomóc wyciszyć się dzieciom z ADHD, albo by złagodzić poranne mdłości ciężarnych kobiet.

"Podpisujemy z centrum badawczym NASA w Ames w Kalifornii umowę, która przewiduje zakup przez nas nowoczesnych urządzeń do treningu pilotów z wykorzystaniem biofeedbacku. Oni zapewnią również instruktorów, którzy wyszkolą naszych instruktorów, mogących następnie trenować pilotów" - powiedział PAP przedstawiciel Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej dr hab Jerzy Achimowicz.

Współtwórczyni urządzenia Dr Patricia Cowings z centrum NASA w Ames wyjaśniła, że jej aparatura mierzy jednocześnie 20 różnych parametrów, odpowiadających różnym funkcjom organizmu. "Mierzymy częstość oddechu, ciśnienie krwi, częstość skurczów serca, przepływ krwi w naczyniach wieńcowych i ukrwienie kończyn, przewodnictwo elektryczne skóry i inne sygnały" - powiedziała PAP

Jak mówiła Cowings, urządzenie zostało zaprogramowane do treningu astronautów, których harmonogram pracy jest bardzo napięty, więc istotne jest, by czas trenigu biofeedback-u był jak najkrótszy. Z tym urządzeniem trwa on sześć godzin.

Samo urządzenie monitoruje, jaki wpływ wywiera środowisko na organizm pacjenta i w ten sposób identyfikuje te parametry, które musi on nauczyć się kontrolować, żeby osiągnąć największą poprawę. Przy czym można się nauczyć kontrolować każdy parametr, np. nauczyć kogoś nie tylko przyspieszać bicie serca, ale też sprawiać, by biło ono mocniej, czyli tłoczyło więcej krwi przy poszczególnych skurczach, jeśli akurat jest to potrzebne.

Cowings dodała, że najwięcej danych o skuteczności treningów z tym urządzeniem dotyczy łagodzenia objawów choroby lokomocyjnej u pilotów i u żołnierzy służących w czołgach i transporterach opancerzonych.

"Przeszkoliliśmy co najmniej 500 osób i po sześciu godzinach treningu 65 proc. potrafi kompletnie stłumić objawy choroby lokomocyjnej w dowolnych warunkach wywołujących tę chorobę, jakie występują na powierzchni tej planety. 85 proc. wszystkich naszych podopiecznych doznało poprawy, czyli 20 proc. jest w stanie lepiej znosić wpływ czynników powodujących dolegliwości. Pozostałe 15 proc., które nie odczuło znaczącej poprawy po sześciu godzinach, prawdopodobnie po prostu potrzebuje więcej czasu" - wyjaśniła.

We współpracy z Polską amerykańscy trenerzy wykorzystają swoje techniki treningu na odległość. "Korzystamy z tej metody, szkoląc z naszego centrum w Kalifornii pilotów śmigłowców stacjonujących na Florydzie. Podobnie będziemy robić przy współpracy z WIML. Pilot będzie w Warszawie, a instruktor u nas. Oczywiście ktoś z nas będzie musiał bardzo wcześnie wstać lub późno się położyć, bo różnica czasu wynosi osiem godzin, ale w ten sposób tutejsi trenerzy nauczą się wszystkiego, obserwując proces treningu" - powiedziała.

Podczas trwającej w piątek i w sobotę konferencji WIML i NASA naukowcy wymieniają doświadczenia na temat bezpieczeństwa lotów. Omawiane są m.in. metody trenowania pilotów, dzięki którym potrafią oni radzić sobie ze stresem czy dezorientacją przestrzenną. Dyskutowane są też najczęstsze problemy pojawiające się na styku człowiek-maszyna.

Urszula Rybicka (PAP)

ula/ agt/ ura/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony