30 lat "Akcji Serce" - 7,6 tys. godzin wojskowych lotów z organami
Przez trzy dekady „Akcji Serce” żołnierze Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej wykonali na rzecz klinik przeszczepiających organy 7625 godzin lotów, ratując życie kilkuset ciężko chorym pacjentom. W czwartek mija 30. lat od pierwszego udanego przeszczepu serca.
Okazją do podsumowań było spotkanie zorganizowane w czwartek przez Stowarzyszenie Transplantacji Serca i Stowarzyszenie Lotników Polskich w związku z 30. rocznicą pierwszego udanego przeszczepu serca wykonanego przez Zbigniewa Religę i nawiązania przez niego współpracy z wojskiem. Wydarzenie było okazją do uhonorowania lotników i osób zaangażowanych w akcję.
W tym roku w ramach „Akcji Serce” zorganizowano dotychczas 11 przelotów, a lotnicy spędzili w powietrzu ok. 50 godzin. Najwięcej akcji realizowano w latach 90., gdy roczne naloty w ramach akcji wynosiły 150-200 godzin.
Transportem organów do przeszczepu zajmuje się obecnie 8. Baza Lotnictwa Transportowego w Krakowie (na samolotach C-295), a także 33. Baza Lotnictwa Transportowego z Powidza (na samolotach M-28).
W przeszłości, do 2010 r., w lotach „Akcji Serce” uczestniczyli głównie lotnicy z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego (na samolotach Jak-40 oraz śmigłowcach Mi-8) oraz piloci z 13. Pułku Lotnictwa Transportowego z Balic (na samolotach An-26, An-12, Ił-14, An-2 i C-295).
Pierwszy udany przeszczep serca w Polsce wykonał 5 listopada 1985 r. ówczesny kierownik zabrzańskiego Wojewódzkiego Ośrodka Kardiologii Zbigniew Religa, wówczas docent. Pierwszy lot wojsko wykonało wtedy na jego prośbę. Organ miał być pobrany od zmarłego w Szczecinie i tylko drogą lotniczą mógł być dostarczony na czas, nie ulegając nieodwracalnym zmianom, uniemożliwiającym przeszczep.
Z czasem współpraca nabrała formalnego charakteru. Obecnie loty mogą odbywać się na rzecz pięciu klinik w kraju.
„Pierwsze loty były bardzo trudne - ambulans wjeżdżał do środka samolotu, dawcę trzeba było w karetce transportować w całości. (…) Dopiero z czasem powstała możliwość transportu konkretnych organów w specjalnych pojemnikach” – wspominał ppłk Wiesław Kijak, który realizował pierwsze transporty. Jak mówi, loty nastręczały pewnych trudności, bo trzeba było realizować je na małej wysokości, bowiem kabiny w samolotach An-12 nie były hermetyzowane, co groziło uszkodzeniem aparatury medycznej i zmianami ciśnienia. Dodatkowo, jak mówił, cała procedura nie mogła przekroczyć trzech godzin.
Uczestniczący współcześnie w lotach w ramach „Akcji Serce” pilot ppłk Krzysztof Dzido, ocenił, że dziś w związku z rozwojem technicznych możliwości wojskowych i medycznych transport narządów jest łatwiejszy niż w pionierskich czasach. „Lądujemy na wskazanym lotnisku, podjeżdża karetka, zespół ładuje do samolotu to, co mamy przewieźć i lecimy. (...) Wykonałem wiele takich lotów, człowiek przyzwyczaja się do stresu, ale dla młodszych kolegów to jest niesłychana adrenalina” – mówił ppłk Dzido.
Dyrektor Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji POLTRANSPLANT prof. Roman Danielewicz podkreślał, że dla wielu pacjentów, którzy wyczerpali dostępne formy kuracji farmakologicznych, przeszczep narządu stanowi jedyną szansę na normalne funkcjonowanie, a czasem po prostu na życie. Na przeczep, jak przypominał, czeka w Polsce obecnie ok. 1500 osób, z czego ok. 360 na przeszczep serca. (PAP)
ktl/ akw/
Komentarze