Przejdź do treści
Źródło artykułu

3 grudnia - wyrok apelacyjny kontrolera lotów z katastrofy CASY z 2008 r.

3 grudnia wojskowy sąd wyda w drugiej instancji wyrok w procesie kontrolera lotów por. Adama B., oskarżonego w związku z katastrofą samolotu CASA w 2008 r. pod Mirosławcem. Prokuratura zarzuca B. niedopełnienie obowiązków. W pierwszej instancji został on uniewinniony.

W marcu 2014 r. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie uznał, że B. nie jest winien niedopełnienia obowiązków, za co groziło mu do trzech lat więzienia. W katastrofie zginęło 20 osób: czterech członków załogi oraz 16 wysokich rangą oficerów Sił Powietrznych, którzy wracali z wojskowej konferencji poświęconej bezpieczeństwu lotów.

Według Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu B. nie egzekwował swych powinności wobec załogi CASY, m.in. co do kontrolowania ruchu samolotu na ścieżce zniżania. Sąd w pierwszej instancji ocenił, że nie ma na to dowodów. Prokuratura domaga się teraz uchylenia wyroku uniewinniającego i zwrotu sprawy do ponownego rozpatrzenia. Obrona chce utrzymania wyroku uniewinniającego.

W czwartek przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie prokurator Lech Hajdukiewicz podnosił, że wyrok uniewinniający jest obarczony zarówno uchybieniami proceduralnymi, jak i błędami w ustaleniach faktycznych. Podkreślił, że nie można skontrolować toku myślenia sądu garnizonowego, ponieważ w uzasadnieniu nie wyjaśniono m.in., które zeznania zostały wzięte pod uwagę, a które nie.

Z kolei obrońca mec. Czesław Więckowicz zwracał m.in. uwagę, że oskarżonemu zarzucono umyślne niedopełnienie obowiązków, podczas gdy w żadnym wypadku w przypadku B. nie można mówić o winie umyślnej.

Oskarżając B. w kwietniu 2011 r., prokuratura zarazem uznała, że nie przyczynił się on bezpośrednio do katastrofy. Po stronie załogi stwierdzono bowiem błędy w sztuce pilotażu, brak synchronizacji wysokościomierzy, nieobserwowanie przyrządów. Efektem było doprowadzenie do przechylenia i pochylenia samolotu, utraty siły nośnej i katastrofy. Zdaniem śledczych piloci byli przekonani, że zniżają się prawidłowo na prawidłowej ścieżce, podczas gdy byli ponad nią. Z uwagi na śmierć sprawcy umorzono śledztwo wobec dowódcy samolotu.

Według prokuratury B., "mając obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa samolotu CASA, poprzez kontrolowanie ruchu samolotu na ścieżce zniżania, przekazywania załodze samolotu informacji o pozycji statku w stosunku do ścieżki zniżania, nie egzekwował tych powinności". Miał on akceptować "sytuację braku określenia odchyleń w wysokości pozycji samolotu i sytuację braku korekty tego stanu przez załogę". Miało to polegać m.in. na nieobserwowaniu ekranu radaru ścieżki zniżania i nieżądaniu od załogi potwierdzeń zrozumienia podawanych komend.

Po trwającym od lata 2011 r. procesie prokuratura zażądała dla B. kary 10 miesięcy ograniczenia wolności w postaci dodatkowego pozostawania w dyspozycji przełożonych po cztery godziny przez dwa dni w tygodniu. Obrona wnosiła o uniewinnienie, zaś B., który obecnie służy w bazie lotniczej w Łasku, nie przyznawał się do zarzutu.

W marcu wojskowy sąd garnizonowy uznał, że prokuratura nie udowodniła, by B. nie obserwował ekranu ze ścieżką zniżania. Sędzia mjr Agnieszka Kobylińska zwracała uwagę, że na ekranie radaru mogły być "śmieci", które utrudniały widok znacznika samolotu. Tak zeznawał sam B. Sędzia przypomniała, że nie ma nagrania zrzutu ekranu, co wyklucza jednoznaczne ustalenie sprawy. Zwracała też uwagę, że świadkowie z komisji badania wypadków lotniczych zeznali, że w tej sytuacji nie ma możliwości wykazania prawdziwości oskarżenia.

Wojskowy samolot transportowy CASA C-295M rozbił się 23 stycznia 2008 r. pod Mirosławcem (Zachodniopomorskie). Po katastrofie stanowiska straciło pięciu wojskowych bezpośrednio odpowiedzialnych - w ocenie szefa MON - za decyzje, które do niej doprowadziły.

Najbliżsi ofiar - wdowy, rodzice i dzieci - otrzymali po 250 tys. zł za śmierć bliskich. Łącznie MON miał wypłacić 19,5 mln zł rodzinom ofiar.

W marcu 2011 r. prokuratura rosyjska prowadząca śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej zwróciła się do Polski o przekazanie prawomocnego orzeczenia kończącego postępowanie karne w sprawie CASY. W 2013 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa podała, że tego wniosku strony rosyjskiej nie zrealizowano, bo proces wciąż trwał w sądzie I instancji.

Oficjalnie strona rosyjska nie podała, czemu wystąpiła z takim wnioskiem. Część polskich mediów pisała, że strona rosyjska chce poznać szczegóły katastrofy CASY, "by wykorzystać to przeciwko Polsce", bo przy katastrofie CASY stwierdzono nieprawidłowy dobór pilotów i ich złe współdziałanie.

"Żądania strony rosyjskiej bywają zaskakujące" - powiedział w najnowszym wywiadzie dla PAP prokurator generalny Andrzej Seremet.(PAP)

ral/ itm/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony