Przejdź do treści
Lotnisko i Szkoła Pilotów LOPP w Świdniku (fot. dzięki uprzejmości Piotra Jankowskiego „Świdnik na kartach historii”)
Źródło artykułu

III FLY RAJD’2019 jako upamiętnienie rocznic

Lotnicze tradycje Świdnika sięgają momentu powstania Cywilnej Szkoły Pilotów Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. To właśnie ona nadała charakter naszemu miastu. Dziś stanowi niezwykły fragment jego historii.

Historia świdnickiego lotnictwa zaczyna się w drugiej połowie lat 30-tych XX wieku. Pod koniec 1937 roku rozpoczęto wznoszenie niezbędnej infrastruktury. Były to dwa hangary, obiekty techniczne oraz podziemna baza paliwowa. Ruszyła też budowa budynku administracyjno- internatowego, gdyż w założeniu w Świdniku miała powstać cywilna szkoła pilotów. W czerwcu 1939 roku z inicjatywy Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej ogłoszono uroczyste otwarcie lotniska i Szkoły Pilotów LOPP. Inaugurację uświetniły akrobacje samolotu RWD i pokazy spadochronowe. Przybyło 10 000 osób, a oficjalnego otwarcia dokonał Marszałek Rydz-Śmigły. Do wybuchu wojny, w szkole zdołano przeprowadzić 3 turnusy kursów pilotażu. Działo się to 80 lat temu.


Uroczyste otwarcie lotniska i Szkoły Pilotów LOPP
(fot. dzięki uprzejmości Piotra Jankowskiego „Świdnik na kartach historii”)

80 lat temu, trzy miesiące po tej uroczystości, wybuchła II wojna światowa. Już 1 września nad Lublinem pojawił się niemiecki samolot zwiadowczy, który miał za zadanie zlokalizować lubelską fabrykę samolotów oraz lotnisko. Najbardziej atrakcyjne pod względem strategicznym punkty na Lubelszczyźnie – Lubelska Wytwórnia Samolotów (dawne Zakłady Plage i Laśkiewicz) oraz Szkoła Pilotów L.O.P.P. stały się obiektami niemieckich ataków.

"Pierwszego września 1939 roku Niemcy napadają na Polskę. Zaczęła się druga wojna światowa, a ja miesiąc wcześniej, bo 2 sierpnia 1939 roku, skończyłem siedem lat i cieszyłem się, że pójdę do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Niestety, radość przedwczesna, do szkoły nie idę, bo już drugiego lub trzeciego września na błękitnym słonecznym niebie pojawiają się niemieckie samoloty.
Spadają bomby na pracujących w polu ludzi, są zabici. Strach ogarnia naszą rodzinę, sąsiadów, a szczególnie nas, dzieci. Mieszkamy w Świdniku, miejscowości oddalonej o siedem kilometrów od miasta wojewódzkiego, Lublina.

Rodzice posiadają około piętnastohektarowe gospodarstwo rolne, w odległości dwóch i pół kilometra od Świdnika, gdzie w lecie 1939 roku Marszałek Polski Rydz Śmigły otwierał nowo wybudowane lotnisko i szkołę pilotów. Uczestniczyłem z rodzicami w tym święcie i byłem dumny, patrząc na żołnierzy, oficerów i generalicję uczestniczącą w tej uroczystości. Wtedy nikt nie bał się napaści Niemców na Polskę.

A teraz, we wrześniu 1939 roku, naloty niemieckich bombowców sieją strach. Są one częste, szczególnie niebezpieczne nocą, obawiamy się bowiem bombardowania lotniska, a być może naszego gospodarstwa, bo dom mieszkalny i budynki gospodarskie pokryte są błyszczącą ocynkowaną blachą i mogą stanowić też cel bombardowania.

Pamiętam takie noce, gdy wyrwany ze snu uciekałem z całą rodziną w pole jak najdalej od naszego gospodarstwa. Wybuchy bomb spadających głównie na Lublin potęgowały strach i wzbudzały nienawiść do Niemców. Te nocne naloty dla siedmioletniego dziecka były przeżyciem nie do zapomnienia. /.../"
– tak wspomina pierwsze dni wojny Ryszard Kręglicki, mieszkaniec Świdnika.


(fot. dzięki uprzejmości Piotra Jankowskiego „Świdnik na kartach historii”)

Koniec I wojny dał nowy początek lubelskiemu przemysłowi. Trudności z zakupami sprzętu wojskowego za granicą spowodowały, że już w 1919 r. zapadły w kraju decyzje o podjęciu własnej produkcji samolotów.

100 lat temu, 4 października 1919 roku, inżynier Arkuszewski, jako przedstawiciel i współwłaściciel Zakładów E.Plage i T.Laśkiewicz, zwrócił się oficjalnie na piśmie do inspektora wojsk lotniczych z intencją uruchomienia w Lublinie produkcji samolotów. Otrzymał pozytywną odpowiedź. Zakłady diametralnie zmieniły profil swojej działalności. Jako pierwsze, w odrodzonej Polsce, w 1920 roku podjęły produkcję samolotów. Niestety zostały doprowadzone do upadłości i w 1936 roku upaństwowione. Przyjęły nazwę Lubelskiej Wytwórni Samolotów (LWS).

Wytwórnia została zbombardowana już 2. września z samego rana, ok. 7:25. Byli zabici i ranni. Uszkodzona została infrastruktura. Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Lublina, na terenie zakładów lotniczych, urządzono skład zdobytej broni, a także obóz jeniecki. Pełniły też funkcję obozu tymczasowego dla Żydów, placu selekcyjnego, na którym wybierano z przychodzących transportów, zdolnych do pracy mężczyzn, kierowano ich następnie do obozów pracy oraz do obozu zagłady na Majdanku. Po wojnie fabryka się już nie odrodziła. Na jej miejsce powstały Lubelskie Zakłady Naprawy Samochodów. Część przedwojennej kadry została zatrudniona w nowoutworzonej w Świdniku Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego.


(fot. Tomasz Kozyra/Lubelska Grupa Spotterska LGS)

III Fly Rajd’2019, zorganizowany, tak jak w poprzednich latach, przez NAVCOM SYSTEMS Fly i KAGERO Publishing, miał za zadanie upamiętnić te rocznice. Trasa została tak zaplanowana, żeby odwiedzić miejsca z nimi związane.

W ubiegły piątek, 13 września, przeszliśmy ul. Bernardyńską w Lublinie. To tam zaczynał swą działalność Plage. Zwiedziliśmy „Stary Browar” i zostaliśmy ugoszczeni przez „Perłową Pijalnię Piwa”.  14-ego, w sobotę, o 9.00, 15 załóg z całej Polski, wystartowało ze świdnickiego trawiastego lotniska i wylądowało na mieleckim lotnisku. W PZL Mielec oglądaliśmy jedyną replikę bombowca PZL.37 Łoś. Łosie, w czasie II wojny światowej, były wykorzystywane jako samoloty szturmowe. Z opowiadań Jerzego Pawlaka – jednego z uczniów Szkoły Pilotów LOPP w Świdniku, wynika, że na początku września 1939 roku, na PZL. 37 Łoś, przylecieli piloci przemieszczający maszyny na wschód, zabrakło im paliwa, wylądowali w Świdniku.  Znad świdnickiej stacji kolejowej nadleciał niemiecki samolot, lotem koszącym zaatakował maszynę.  Łoś spłonął, a piloci zginęli.  Innymi atrakcjami w mieleckim zakładzie był MiG-15, An2, Iryda, Iskra i PZL M-15 Belphegor.

 
(fot. Tomasz Kozyra/Lubelska Grupa Spotterska LGS)

W samo południe przelecieliśmy formacją nad Bulwarem im. Piłsudskiego w Sandomierzu biorąc udział w wojskowej imprezie „Skrzydła nad Sandomierzem”.


(fot. Tomasz Kozyra/Lubelska Grupa Spotterska LGS)

Międzylądowanie na lotnisku aeroklubu stalowowolskiego,  przelot nad Wisłą i zamkiem w Janowcu, to kolejne punkty na naszej trasie. Aby oddać hołd pilotom lubelskiego aeroklubu, samoloty zrobiły low-passa nad Radawcem.

W 1938 roku,  po upadku fabryki samolotów Plage i Laśkiewicz, aeroklub lubelski przeniósł się z Bronowic do Świdnika. Wybuchła wojna.  Rok po wojnie, w sierpniu 1946, na świdnickim lotnisku aeroklub wznowił swoją działalność. Po tym jak zapadła decyzja o uruchomieniu w Świdniku produkcji śmigłowców, aeroklub musiał poszukać sobie innego miejsca. W 1953 roku został przeniesiony na zachód od Lublina do miejscowości Radawiec, gdzie funkcjonuje do dzisiaj. Około 14.30, powróciliśmy z FLY-RAJDU. Wieczorem rozpoczęła się lotnicza biesiada, w której oprócz uczestników wzięli udział zaproszeni goście – pasjonaci lotnictwa.

 
(fot. Tomasz Kozyra/Lubelska Grupa Spotterska LGS)
 

Dwa lata temu prezes Navcom Systems Fly, Grzegorz Jędrasik, wyraził pragnienie: – Chcemy, aby miasto o tak silnych lotniczych korzeniach znowu zatętniło życiem, aby na rozległym, zielonym lotnisku – poza operacjami stricte szkoleniowymi – odbywały się zloty, rajdy, zawody sportowe i pokazy lotnicze. Chcemy wnieść swój wkład w lotniczą rewitalizację tego miejsca, tym bardziej, że sama nazwa Świdnik kojarzona jest z lotnictwem. Jak dotychczas życzenia się spełniają. – Zawsze możemy liczyć na przyjaciół, wydawnictwo KAGERO Publishing, Strefę Historii w Świdniku i Lubelską Grupę Spotterską LGS. To niezawodni partnerzy – dodaje pan Jędrasik. Już dzisiaj zapraszamy na wrześniowy, IV FLY-RAJD, w 2020 roku.

Informacje historyczne dzięki uprzejmości P. Piotra Jankowskiego „Świdnik na kartach historii”.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony