Na aukcji sprzedano list, w którym Ernest Hemingway opisał dwie katastrofy lotnicze z jego udziałem
Podczas licytacji zorganizowanej przez dom aukcyjny Nate D. Sanders Auctions w Los Angeles sprzedano wyjątkową pamiątkę po Erneście Hemingwayu. To czterostronicowy list, który pisarz wysłał w kwietniu 1954 roku, do swojego prawnika. Opisał w nim, jak on i jego żona w trakcie afrykańskiego safari stali się ofiarami dwóch katastrof lotniczych w ciągu dwóch dni. List sprzedano za nieco ponad 237 tysięcy dolarów, czyli około milion złotych.
List, napisany ręcznie na papeterii hotelu Gritti Palace w Wenecji, był adresowany do prawnika Alfreda Rice'a. Zawiera trochę makabrycznych szczegółów na temat obrażeń, jaki doznał pisarz w wyniku dwóch wypadków lotniczych, które miały miejsce w styczniu 1954 roku. Hemingway napisał w nim m.in. że poprosił inne osoby, by w jego imieniu złożyły raport w sprawie tych katastrof, ponieważ on przez dłuższy czas miał problem z prawym ramieniem, które zostało „poparzone do kości”. Dodał, że pękła mu również prawa nerka, a wątroba i śledziona zostały uszkodzone. „Jestem osłabiony z powodu dużego krwotoku wewnętrznego. Byłem grzecznym chłopcem i próbowałem odpocząć” – zauważył przy tym. Pisarz wspomniał też, że jego żona, Mary Welsh Hemingway, „przeżyła duży szok, a jej pamięć nie jest jeszcze w najlepszym stanie, więc minie sporo czasu, nim dojdzie do siebie”.
Pisarz – w swoim stylu – nie rozczulał się nad obrażeniami. Za to wydał dyspozycje dotyczące spraw finansowych, zwłaszcza płatności, które należo wykonać na rzecz jego wierzycieli. „Jestem dla nich cenniejszy żywy niż martwy. A obecnie staram się pozostać przy życiu” – stwierdził przy tym. Hemingway ponarzekał też na sprzedawcę z firmy Abercrombie & Fitch, który wysłał pod niewłaściwy adres zamówioną przez niego broń myśliwskią, przez co musiał zastrzelić pierwszego lwa pożyczonym Mannlicherem 256, „który był tak stary, że rozpadłby się rękach, gdyby go nie sklejono taśmą”.
Do opisanych w liście wypadków lotniczych doszło, gdy Hemingway i jego żona zwiedzali tereny Ugandy. W pierwszym przypadku ich wyczarterowana, jednosilnikowa Cessna rozbiła się w pobliżu Wodospadów Murchisona po tym, gdy pilot zanurkował na niskiej wysokości, by uniknąć zderzenia ze stadem ibisów. „To jedno z najbardziej niedostępnych miejsc w Ugandzie – zdominowane przez krokodyle, słonie, bawoły, lwy i inne grube zwierzęta, przy tym jedno z najpiękniejszych” – donosiła agencja Associated Press w depeszy na temat tej katastrofy. Poszukiwania wszczęto, gdy samolot nie dotarł na miejsce, gdzie miał zatankować. W końcu z powietrza udało się wypatrzyć uszkodzona Cessnę. Jak się okazało Hemingwayowie ocaleli, bo pilot „wykonał dobrą robotę” i wpakował maszynę „w gęste zarośla”.
Następnego dnia parowiec dowożący turystów w obszar wodospadów zabrał Ernesta i Mary do Butiaby nad brzegiem Jeziora Alberta. Tam Hemingwayowie weszli na pokład samolotu ratowniczego, który… rozbił się i zapalił podczas startu. Ostatecznie małżonków ewakuowano samochodem do miasta Entebbe. W depeszy z tego szczęśliwego zakończenia dramatycznej przygody agencja Associated Press doniosła, że pisarz miał obandażowaną głowę, a ramię owinięte podartą koszulą. Z kolei jego żona miała pęknięte dwa żebra, a do tego utykała. Pisarz wysiadł z samochodu, dzierżąc w zdrowej ręce jedyny ocalały bagaż - kiść bananów i butelkę ginu. Zdawał się nie przejmować całą sytuacją i stwierdził, że „poleci ponownie, gdy tylko znajdzie inny samolot”. Żartował też z żony, że gdy musieli obozować niedaleko wraku pierwszego samolotu w oczekiwaniu na ratunek, „jej chrapanie przyciągnęło słonie”.
Później Andrew Farah, autor książki „Hemingway's Brain”, dotarł do informacji, że pisarz doznał złamania czaszki, gdy próbował wyważyć drzwi płonącego samolotu głową. Po tym miał już do końca życia cierpieć na uporczywe bóle głowy. Wypadek miał się też znacząco odbić na jego kondycji psychicznej. Hemingway popełnił samobójstwo w 1961 roku. Strzelił sobie w głowę z ulubionej dwulufowej strzelby, kupionej w sklepie firmy Abercrombie & Fitch, na którą narzekał we wspomnianym liście.
Komentarze