Marzenia o lataniu
Zapraszamy do lektury relacji z lotów w Wojkówce w woj. podkarpackim, która została zamieszczona na portalu lotnie.pl. Zamieszczony opis jest sentymentalną podróżą jednego z pilotów do miejsca w którym w dzieciństwie rozpoczynał swoją przygodę z lotnictwem.
"Wojkówka - malownicza wioska w woj. podkarpackim, położona niedaleko Krosna. To właśnie tam dorastałem i dosłownie jak dziś pamiętam, że patrząc wysoko w niebo i chmury marzyłem o tym, aby wznieść się w powietrze.
Na łąkach położonych niedaleko od domu puszczałem zbudowane przez siebie latawce. Te pierwsze nie chciały latać, były za ciężkie, a ich kształt jakoś podświadomie mi nie odpowiadał. Metodą prób i błędów zrozumiałem, że ciężar ma swoje znaczenie - odchudzona konstrukcja pozwoliła na start pierwszego latawca o kształcie rombu.
Latawiec latał w znaczniej odległości, ale nie wysoko, stwarzając tym samym dość duży opór. Jako dzieciak ciągle miałem wrażenie, że przecież musi być coś lepszego od zwykłego rombu. Hitem okazał się latawiec mojego kolegi, któremu dobry wujek ze Stanów Zjednoczonych przysłał piękny prezent. Był to czerwony, foliowy latawiec w kształcie delta ze szkieletem plastikowym. Na bazie tego latawca zbudowałem swój własny. Był to worek foliowy oraz lekkie listewki jodłowe połączone taśmą klejącą. Cóż to był za hit - latawiec niemalże pionowego startu, który po osiągnięciu pułapu szybował wysoko nad głową.
Wtedy zrozumiałem - w tym kształcie jest potencjał.
Dzisiaj, ponad 20 lat później, okazuje się, że ten sam kształt delta - powiedzmy: lekko podrasowany - wciąż daje mi mnóstwo satysfakcji i zabawy.
Zdając sobie sprawę z różnic w zasadach lotu lotni i latawca, moje wewnętrzne dziecko ciągle dopatruje się podobieństw w tych konstrukcjach i uwierzcie mi, jest szczęśliwe, że tym razem samo może poszybować i zobaczyć świat z góry.
Miejsce startu: Wojkówka, godz. 16:40, wiatr stały 4 m/s, południowo-wschodni. Startowisko płaskie, wykoszona i zebrana trawa, wiatr równolegle w osi łąki, idealnie do startu dla lotni z napędem.
Tym razem miałem przygotowany zestaw klinów pod kółka oraz linkę trzymającą z wyczepem umocowanym do noska lotni. Ten patent, choć nie mój, świetnie się sprawdza. Lotnia stojąc na kątach ujemnych, bardzo stabilnie trzyma sie podłoża. Do tego o wiele łatwiej jest przymocować cały osprzęt: zbiornik paliwa, vario, kamerę, nie wspominając o komforcie wolnych rąk podczas ręcznego rozruchu napędu.
Mój Tato w roli asystenta pomaga mi w przygotowaniach. Tak sie złożyło, że miałem nawet osobistych fotografów oraz motywującą publikę. Z powodu przerwy w lataniu, poprzedniego dnia wykonałem kilka biegów z lotnią, aby uaktywnić pamięć mięśniową. Powinno to zagwarantować niezbędne minimum, potrzebne w rozbiegu i utrzymaniu prawidłowego kąta natarcia lotni.
Ok, juz wszystko gotowe, odpalamy A10 - ale cóż to? Linka odprężnika urywa się tuż przy mocowaniu taśmy, wystając 5mm ponad pancerz linki. Szybko do samochodu - uff... są kombinerki - zaciągam linkę. Chwilę później napęd odpala - wielka ulga.
Start przy tym wietrze okazał sie dosyć łatwy. Silnik z pełną mocą przekazywał obroty na nowe śmigło - z laminatu tym razem.
Krążąc w obrębie startowiska, ograniczony przez wysokie wierzby nad rzeką Wisłok oraz niebezpieczne linie energetyczne, cierpliwie czekałem, aż nabiorę bezpiecznej wysokości. Lot nad Wisłokiem przypominającym granatowo-złocistą wstęgę, widzianym po raz pierwszy z góry, napawał dumą i radością.
Test przerobionego systemu rozsuwania zamka w uprzęży, tak aby nie podnosić nóżek napędu, wypadł pomyślnie. Teraz odsuwa się w całym zakresie (Janusz dzięki za podesłane rozwiązanie).
W powietrzu niespokojnie, bardzo często odczuwam duszenie, silnik przez większość czasu na górnych obrotach, a tu zaledwie 200m wysokości względem startowiska. Rzut oka na czas, - 20 minut lotu. Stan paliwa, - został niecały litr.
Przezornie zaczynam budować rundę do lądowania. Jeszcze jeden przelot nad lądowiskiem, okazja dla kolejnych fotek, po czym pora schodzić do lądowania. Ok, jestem w linii lądowiska, ostanie 50m, lot po prostej, wyłączam silnik. Słyszę kręcące sie śmigło, utrzymanie prędkości, wytrzymanie, lekkie wypchnięcie z małym dobiegiem, oklaski i radość mojej publiki.
A ja sam ? No cóż - to dzień spełnienia mojego marzenia - wystartować właśnie tam, na tej samej łące gdzie jako dziecko puszczałem latawce. Kolejne doświadczenie, kolejne wnioski - to wszystko jest mi bardzo potrzebne.
Gdyby ktoś zapytał mnie czy warto kupić napęd do lotni? Odpowiem z całą pewnością, że tak. To dużo możliwości i frajda z używania tego typu napędu.
Życzę wszystkim Lotniarzom w Polsce bezpiecznego i udanego latania, a tym, którzy o tym wciąż marzą, wiary w spełnienie tych pragnień."
Grzegorz Węgrzyniak
Zdjęcia: Waldemar i Angelika
Poniżej film z tego dnia:
Komentarze