Przejdź do treści
Źródło artykułu

Sprostowanie LPR do artykułu w dzienniku "Głos Wielkopolski"

SP ZOZ Lotnicze Pogotowie Ratunkowe zwrócił się do Redaktora Naczelnego dziennika "Głos Wielkopolski" z żądaniem zamieszczenia sprostowania do artykułu "Lot z procedurami: śmigłowiec jak ambulans" zamieszczonego 27 stycznia 2010 roku.

Poniżej treść sprostowania:

W związku z nieścisłymi informacjami zamieszczonymi w wydaniu internetowym dziennika „Głos Wielkopolski” w dniu 27 stycznia 2010 r. w artykule „Lot z procedurami: śmigłowiec jak ambulans” domagam się zamieszczenia sprostowania o treści:

1. Prawdą jest, co napisał autor artykułu, że obowiązujące procedury w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym przewidują, że śmigłowiec wzbija się w powietrze w ciągu czterech minut od wezwania. Jednak autor nie zamieścił informacji podanej mu w trakcie rozmowy telefonicznej, a także zamieszczonej na stronie internetowej Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, do której – z podaniem konkretnych zakładek – został odesłany: informacji, iż taki czas gotowości jest przewidziany w lotach do wypadków i nagłych zachorowań w przypadku wezwania śmigłowca do miejsca zdarzenia w promieniu do 60 km (Mi-2 Plus).

Lot do pacjentki z zatruciem tlenkiem węgla, o którym jest mowa w artykule, nie był lotem tego typu, a tzw. transportem sanitarnym w trybie „R” (ratunkowym), w którym gotowość do startu wynosi do 30 minut.

Warto też zauważyć, że trasa Poznań – Pleszew liczy około 85 km w linii prostej.

W wypadku, gdy śmigłowiec wylatuje poza obszar 60 km, pilot musi dotankować maszynę oraz ściągnąć prognozę pogody na większy obszar niż podstawowy operacyjny 60 km. Te czynności wydłużają również gotowość. Prognoza pogody, jak łatwo się domyślić, szczególnie w okresie zimowym, kiedy występują niesprzyjające warunki meteorologiczne takie jak np. marznący opad, jest podstawą do podjęcia decyzji o możliwości bezpiecznego wykonania lotu. Warto pamiętać o tym, że nasza służba jest po to żeby służyć ludziom, jednak służyć ma bezpiecznie.

Czym różnią się tego typu loty? Między innymi tym, że w pierwszym wypadku śmigłowiec jest wzywany bezpośrednio do miejsca zdarzenia (np. do wypadku komunikacyjnego, zawału mięśnia sercowego). W tym drugim wypadku śmigłowiec wzywany jest do szpitala, w którym znajduje się pacjent i w którym – odmiennie niż na miejscu zdarzenia - opiekują się nim specjaliści, jest możliwość intensywnego nadzoru i prowadzenia wielu czynności ratunkowych i medycznych.

W wypadku zlecenia (przez lekarza opiekującego się pacjentem w szpitalu) lotu transportowego, ze względów medycznych i w trosce o pacjenta, dyspozytor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego dokonuje kwalifikacji medycznej pacjenta, która zawiera między innymi ocenę stanu świadomości, opis parametrów życiowych, badania krwi (które w warunkach szpitalnych są przecież obowiązkowo wykonywane), zalecenia w zakresie niezbędnych na czas transportu leków czy niestandardowych procedur medycznych. Kwalifikacja, w sytuacji, gdy lekarz zlecający transport ma wymagane do niej podstawowe informacje o stanie pacjenta, zajmuje zwykle zaledwie 3-4 minuty.

Pragnę jeszcze raz podkreślić, że powyższe informacje zostały udzielone autorowi artykułu w rozmowie telefonicznej oraz można je znaleźć na stronie internetowej Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

W omawianym transporcie czas zajęły niezbędne ustalenia miejsca docelowego dla pacjentki. W trosce o nią ustalona została placówka bliższa niż Gdańsk. Transportowanie pacjentki do Gdańska z Pleszewa znacznie wydłużyłoby czas dotarcia do komory hiperbarycznej. Pacjentka musiałaby być zabrana karetką ze szpitala w Pleszewie do śmigłowca, dotrzeć na lotnisko w Poznaniu, być zabrana samolotem na lotnisko do Gdańska, a stamtąd karetką do komory hiperbarycznej. Warto podkreślić, że o godz. 9.00 nie wiadomo było jeszcze, że będzie możliwe zajęcie się pacjentką w Łodzi. W chwili uzyskania informacji o spodziewanym locie, dyspozytor wydał polecenie zespołowi samolotowemu w Warszawie do przygotowania się do lotu.

2. Pomimo tego, że autor uzyskał autoryzację poniższego zdania:

Trasa lotu miała 200 km i zakładała międzylądowanie. Trzeba też wziąć pod uwagę konieczność dowozu pacjentki karetką z uwagi na brak lądowisk przy szpitalach oraz fakt, że pacjentkę trzeba było przygotować do transportu lotniczego,

nie zamieścił jej w artykule. Pomimo wyraźnego żądania autoryzacji, nie autoryzował innych treści przytoczonych jako moje w artykule.


Z poważaniem
Justyna Wojteczek
Rzecznik prasowy SP ZOZ Lotniczego Pogotowia Ratunkowego

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony