50 lat ratownictwa śmigłowcowego w Tatrach
16 kwietnia 2013 roku minęła 50 rocznica pierwszego lotu ratowniczego w Tatrach. Możemy tylko wyrazić podziw dla determinacji i zaangażowania pilotów, mechaników i ratowników, którzy przyczynili się do tak dynamicznego rozwoju ratownictwa z powietrza w Tatrach na przestrzeni ostatnich 50 – lat.
26 kwietnia zaplanowane jest spotkanie pilotów, mechaników i ratowników szczególnie związanych z ratownictwem śmigłowcowym w TOPR. Niestety nie ma już wśród nas osoby najbardziej zasłużonej dla ratownictwa z Powietrza Tadeusza Augustyniaka.
Poniżej fragment artykułu Piotra Piekuta, który ukazał się w 2012 roku w wydawnictwie „Lotnictwo” opisujący początki działania śmigłowca w Tatrach.
„Pierwsza próba lotu ratowniczego w Tatry odbyła się 23 lutego 1962 roku. Cztery dni wcześniej w Dolinie Pięciu Stawów Polskich w Tatrach Wysokich, 20-letnia studentka podczas jazdy na nartach złamała nogę. Wysokie zagrożenie lawinowe uniemożliwiało ratownikom dostanie się do schroniska, w którym udzielono poszkodowanej pierwszej pomocy. Śmigłowiec wystartował z Krakowa i wylądował na Równi Krupowej w samym centrum Zakopanego. Stamtąd w składzie: Tadeusz Augustyniak (pilot), Jerzy Szymankiewicz (drugi pilot) i Eugeniusz Strzeboński (ówczesny naczelnik Grupy Tatrzańskiej GOPR) śmigłowiec poleciał bezpośrednio po pechową turystkę. Niestety, niski pułap chmur i brak widoczności w górach, zmusił pilotów do powrotu do Zakopanego. Po kilku godzinach podjęto jeszcze jedną próbę, ale warunki nie poprawiły się na tyle, by można było wylądować w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Śmigłowiec wrócił do swojej krakowskiej bazy na Balicach, a turystkę dopiero następnego dnia po dziesięciogodzinnej akcji, zwieziono na specjalnie przygotowanych saniach do Zakopanego.
Pierwsze udane lądowanie śmigłowca ratowniczego w Tatrach nastąpiło dopiero rok później – 16 kwietnia 1963 roku i także miało miejsce w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Za sterami SM-1 zasiadł Tadeusz Augustyniak. Po półtoragodzinnym locie z Krakowa (z międzylądowaniem w Zakopanem, gdzie na pokład wszedł jeden z ratowników Zygmunt Wójcik – przyp. TOPR), śmigłowiec wylądował w Tatrach Wysokich. Turysta ze skomplikowanym złamaniem nogi został szybko przetransportowany do śmigłowca, ale wtedy pojawił się wielki problem. SM-1 nie był wyposażony w narty i pod swoim ciężarem zaczął się zapadać w śniegu. Maszyna ugrzęzła dość głęboko. Co gorsza, na spodzie kadłuba znajdował się wlot powietrza do gaźnika. Dyżurujący w schronisku ratownicy (Franciszek Spytek i Wojciech Bartkowski – przyp. TOPR) pomogli odgarnąć śnieg. W pewnym momencie SM-1 bardzo mocno przechylił się na jedną stronę. Na szczęście śmigłowiec udało się odkopać i po niemal dziesięciominutowym locie poszkodowany znalazł się w zakopiańskim szpitalu”.
Źródło i foto: TOPR
Komentarze