Holandia: mieszkańcy okolic lotniska w Amsterdamie są wściekli na rząd po zawieszeniu redukcji lotów; „to uderzenie w twarz”

Decyzja rządu o wycofaniu się z planu zmniejszenia liczby lotów na stołecznym porcie lotniczym Schiphol została burzliwie przyjęta przez mieszkańców okolic lotniska, informują media. „Jesteśmy wściekli”, „to uderzenie w twarz”, twierdzą mieszkańcy narzekający na uciążliwości związane z ruchem lotniczym.

We wtorek wieczorem minister infrastruktury i gospodarki wodnej Mark Harbers poinformował, że redukcja liczby połączeń lotniczych na lotnisku Schiphol w Amsterdamie zostaje tymczasowo wstrzymana.

Było to związane z krytyką USA i Komisji Europejskiej. Amerykański departament stanu groził odwetem linii KLM, gdyby linie lotnicze z USA utraciły swoje sloty na amsterdamskim lotnisku, a Komisja Europejska wręcz zagroziła Niderlandom podjęciem kroków prawnych.

Wcześniej resort zapowiadał, że z powodu zanieczyszczenia powietrza oraz uciążliwości dla mieszkańców okolicznych miejscowości stołeczny port musi zmniejszyć liczbę lotów. Po wielomiesięcznej sądowej batalii rząd zdecydował we wrześniu br., iż liczba operacji lotniczych na lotnisku w Amsterdamie zmniejszy się w przyszłym roku z pół miliona do 460 tys.

„To kolejna obietnica złożona mieszkańcom, która zostaje cofnięta” – powiedział portalowi RTL Nieuws Michiel van Parreeren, który mieszka nieopodal stołecznego portu. Narzeka on, że z powodu hałasu może spac jedynie przez cztery godziny w nocy.

Zadowolona jest za to branża turystyczna, która krytykuje jednak rząd za to, że ten nie słuchał jej ostrzeżeń. „Holandia się skompromitowała” – twierdzi wręcz Steven van der Heijden, szef linii Corendon, cytowany przez dziennik „De Telgraaf’.

„USA zrobiły to przed czym od dawna ostrzegaliśmy i nagle ministerstwo jest zszokowane” – powiedziała gazecie rzeczniczka Holenderskiej Izby Turystycznej (ANVR) Hanita van der Meer.

Z Amsterdamu Andrzej Pawluszek (PAP)

apa/ kgod/