Przejdź do treści
Źródło artykułu

Patagonia w kryształowej kuli

Z wiekiem wylatują piórka, więc siedzę na ziemi, niczym ptak z podłamanym skrzydłem i przyglądam się jak latają inni. Choć była by już pora, aby zająć się sprawami właściwymi dla funkcji i pozycji dziadka w rodzinie, to wzrok wciąż ucieka ku szlakom pod cumulusami, lub wypatruje pilotów harcujących nad okolicą.

Teraz zabieliła się łączka za mym oknem z której zrywały się do lotu piękne szybowce. Zamilkły spracowane Jaki, ale mimo to myśli i czyny uciekają od spraw przyziemnych, bo hen za oceanem, w Patagonii, spełniają się marzenia Sebastiana, które są po części moimi snami.

Tam, gdzie stare wieże świadczą, że niegdyś A. Saint Exupery i jego kompani przecierali lotnicze szlaki ku krańcom ziemi, znów spotykają się pionierzy penetrujący ten piękny, ciągle jeszcze dziki i pełen niespodzianek, zakątek świata.

Współczesna kryształowa kula pozwala mi na przenoszenie się za siódmą górę i rzekę , toteż godzinami ślęczę przed nią oglądając piękne widoki, podglądając pogodę, czytając informacje z tych rejonów i na ich podstawie buduję w wyobraźni obraz zmagań pilotów z wichrami.

Nie brakuje przy tym emocji, bo w sąsiedztwie Ziemi Ognistej kraj niegościnny a Antarktyda i wielkie wody ciągle fundują niespodzianki. W tym roku prąd oceaniczny El Ninjo jest chłodniejszy o1,2 °C Nie przeszkadza to żółwiom na Galapagos, lecz Ocean Spokojny jest spokojniejszy niż zwykle, bo nad chłodniejszą wodą jeszcze mocniej sadowią się wyże atmosferyczne i spychają cyklony z ryczącymi czterdziestkami ku Antarktydzie. Nie chodzi oczywiście o te czterdziestki z buduarów.

Jednak czasem cyklon, który trudno porównywać z tymi jakie mają centrum nad Niziną Węgierską,lub Ozorkowem, rozkołysze fale oceanu a huragany z wściekłością zaatakują szczerbatą barierę Andów , grodzącą im drogę z Pacyfiku nad Atlantyk. Ta wściekła energia jest mocnym wyzwaniem dla szybowników, lecz daje możliwość wznoszenia się na wysokości niedostępne dla kondorów, helikopterów i małych samolotów oraz stwarza szanse na wykonywanie długich przelotów. Tak było w ostatnich kilku dniach. Wykorzystał tę szansę Sebastian. W przedostatni dzień listopada wykonał przelot docelowo powrotny 1600 km a gdy odespał trudy trudnego lotu, w dwa dni później wygrał znów pojedynek z wichrami i pokonał dystans ponad 2000 km - także na trasie docelowo powrotnej. Zapełni się parę pustych miejsc w polskiej tabeli rekordów. O locie i przeżyciach lepiej opowie on sam, gdy rozprostuje zmarznięte kości.

Tomasz Kawa

Zapraszamy do obejrzenia zdjęć do artykułu na stronie Górskiej Szkoły Szybowcowej.


FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony