Przejdź do treści
Źródło artykułu

Będzie rekord na Żarze

Wszystko wskazuje na to, że w nadchodzący długi weekend GSS Żar, po raz kolejny, pobije rekord w ilości wylatanych godzin. Od stycznia do tej pory wylatano już 4046 godzin na szybowcach i 257 godzin na samolotach a przed nami długi weekend, związany ze Świętem Niepodległości, oraz jeszcze nie jeden podmuch wiatru halnego.

Liczymy na to, że te wolne od zajęć dni będą piękne, a na długie wieczory zaplanowano:
11. 11. 2010 r. czwartek
godz. 18:00 - tradycyjną już mszę okolicznościową, celebrowaną przez latającego księdza, Jacka Przybyłę, a potem spotkanie z Stanisławem Zientkiem " - fantastycznym pilotem i konstruktorem
12. 11. 2010 r. piątek
godz. 18:00 - spotkanie z S. Kawą, ilustrowane filmami z jego lotów
13. 11. 2010 r. sobota - lotniczy wieczór w kawiarni.

Różnie u nas bywa z rozdziałem środków na poszczególne regiony. Udzieliło się to też pogodzie. Choć góry mają zwykle wyższe „przydziały” deszczu, to w czasie kilku ostatnich dni mokła północ kraju, a u nas wiatr dość skutecznie przenosił opady poza góry.

Lotnicza brać wykazała się czujnością. Piloci z różnych stron Polski znów licznie przybyli na Żar i mimo dokuczliwych porywów zimnego zachodniego wiatru, oraz deszczowych szkwałów, duża grupa pilotów przez trzy wietrzne dni trwała do zmierzchu na starcie lub wojowała w powietrzu. Władcy przestrzeni ograniczyli w piątek pułap lotów, ale w dozwolonym przedziale wysokości uskrzydlone bractwo ćwiczyło przechodzenie na wyższe piętra. Wnikali przez okienka falowe i sprawdzali jak zachowują się oblodzone szybowce wśród rozpylonych wiatrem kryształków lodu, natomiast Bogdan Dorożko, podczas wycieczki nad Tatry i Słowację, odwiedził Helenkę Krausovą w Namestowie - tę która przed laty pomagała odsłaniać przygraniczne niebo.

W sobotę znów wiało z zachodu - ponad 100 km/h. Góry pokrywał bardzo rozbudowany system chmur falowych, ale za Skrzycznem i Klimczokiem otwierały się okienka, przez które można było wlatywać w obszerne komnaty między soczewkami.

Skorzystał z takiego rozsunięcia chmurowych kotar Antoś Nowak (ten od „Pipera Cup” oraz remontów szybowców) i na swym niebieskim „Piracie” znacznie przekroczył 3000m - uzyskując przewyższenie do złotej odznaki szybowcowej. Bogdan Dorożko, oraz inni piloci świecący już diamentami, trenowali loty na wysokości 5000m.

Satysfakcję ma też Karasiński. Ten sympatyczny przedstawiciel najmłodszej generacji pilotów chodzi już grzecznie do szkółki, ale w wolnych chwilach melduje się na Żarze, aby pomagać na starcie. Dzięki temu, mimo późnej pory roku, udało mu się zaliczyć przelot z instruktorem - wymagany do licencji. Choć zwarta, wilgotna, ściana broniła dostępu do gór, przebili się z Sebastianem na „Puchaczu” nad pierwsze soczewki i polecieli. . . nad równiny na docel- powrót w rejon Rybnika. Gdyby Marcin Mężyk oraz jego koledzy z aeroklubu górników zerkali w tym dniu w górę mogliby wzlatywać na falę za pomocą wyciągarki, bo aż tam sięgała krawędź chmury soczewkowatej, wieńczącej grzbiet fali, która od Pilska przez Bramę Wilkowicką wybiegła daleko na niziny.

Czekamy znów na zew halnego. . .

Tomasz Kawa

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony