Szybowcowa wyprawa do Namibii – dzień 2
Dzień zaczął się bardzo aktywnie. Pobudka o 5:30. O szóstej wyjazd do Bitterwasser. Trzeba odebrać szybowiec Łukasza. Pędzimy po wertepach namibijskiej sawanny. Co chwilę przed maską samochodu skaczą zwinne antylopy Udu. PO godzinie jesteśmy na miejscu.
Tutaj pełen spokój. Zjadamy więc smaczne śniadanie, zaliczamy odprawę z pilotami i dopiero potem rozpoczynamy procedurę odebrania szybowca.
Idzie sprawnie i po godzinie Łukasz zasiada za sterami Ventusa. Start na wyschniętym jeziorze nie stanowi problemu.
Florek gotowy do startu z płaszczyzny wyschniętego jeziora w Bitterwasser (start odbył się pomyślnie)
Ja wracam do Kiripotib a Łukasz sunie po błękitnym niebie w tym samym kierunku. Po lunchu odbieram mojego Antaresa i wzbijam się w powietrze. Na wschodzie pojawiają się cumulusy, tymczasem pierwszy komin daje mi ostrego kopa – 7 m/sek. To jest coś! Po 60 km dopadam pierwszych cumulusów. Zaliczam punkt w Gobabes, potem lot na zachód do Kiripotib, ponownie wschód, jeszcze raz lot na zachód i po 19tej melduje się na lotnisku. W sumie 502 km.
Warunki były dobre, noszenia do 4 -5 m/sek. Lot bez większych ambicji ale takiego trzeba mmi było na początek. Jutro będzie już lepiej. Co do szybowca to lata pięknie. Chyba się polubimy. Łukasz też zadowolony. Krzysiu Łuniewski i Tomek Chudoment przelecieli dziś ponad 800 km. Tak więc zanosi się na dobre latanie. Zwłaszcza, że prognozy sugerują poprawę pogody. Z taka myślą kończymy dzień. Pozdrawiamy wszystkich w Polsce, którzy marzą o lataniu. To już niedługo.
Jurek
Komentarze