Wciąż protestują przeciwko lotnisku w Kłodawie
Po kilku miesiącach ciszy w gminie Kłodawa znowu pojawiły się ulotki przypominające mieszkańcom, że komitet protestacyjny nie złożył broni. - Uważamy, że radni głosujący za lotniskiem zostali celowo wprowadzeni w błąd - uważa Kazimierz Sokołowski z komitetu.
Z kolportowanej w gminie ulotki wynika, że na lotnisku mają lądować pasażerskie odrzutowce i wielkie helikoptery transportowe. Takich planów jednak nie ma.
"Samolot pasażerski z 53 osobami na pokładzie runął na domy Osiedla przy Jeziorze w Kłodawie” - taki scenariusz jest możliwy zdaniem autorów ulotki, którzy ostatnio się ożywili. Powodem było pismo do Urzędu Gminy od Tomasza Możejki, dyrektora oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych w Gorzowie. Napisał, że centrala w Warszawie ,,nie znajduje podstaw do nieodpłatnego przekazania nieruchomości na rzecz gminy pod realizację wnioskowanego zadania''. Chodzi o 180 ha między Różankami a Wojcieszycami, gdzie ma być lotnisko.
Stanowiskiem agencji bardzo zdziwiony jest Piotr Czapliński, sekretarz gminy Kłodawa. - Przecież jej przedstawiciele byli na posiedzeniach komisji rady przed podjęciem uchwały, wiedzieli na co ma być przekazany teren i zgadzali się na to - wyjaśnia.
- Nie odmawiamy przekazania gruntu, tylko oddamy go za darmo po spełnieniu przez gminę określonych warunków - zastrzega Cyryl Hurka z gorzowskiej ANR. Te warunki to m.in. cel publiczny lotniska, jego prowadzenie musi być zadaniem własnym gminy.
Podjęta na sesji Rady Gminy Kłodawa 10 września minionego roku uchwała, przewiduje budowę między Różankami i Wojcieszycami małego lotniska sportowo-sanitarnego. Ma mieć 800-metrowy trawiasty pas startowy, a na skraju ma się mieścić baza helikopterowa lotniczego pogotowia ratunkowego.
Komitet protestacyjny zaskarżył uchwałę do wojewody. Ten jednak 12 listopada uznał, że nie koliduje z prawem. 24 listopada komitet zaskarżył więc uchwałę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gorzowie, gdzie czeka na rozpatrzenie. Zdaniem mieszkańców projekt budowy lotniska narusza ustawę o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, przepisy o dopuszczalnym hałasie, ochronie środowiska i przyrody. - Jeśli sąd administracyjny w Gorzowie uzna, że prawo nie jest naruszone, odwołamy się do Warszawy, a nawet Strasburga - zapowiada Sokołowski.
Komentarze