Himalaya Gliding Project - zmagania z biurokracją
Jestem pełen podziwu, że nadal mamy tyle osób, które śledzą nasze zmagania z niezrozumiałą dla nas nepalską biurokracją. Niestety liczba zezwoleń potrzebnych do wykonania lotu w Nepalu rośnie po każdej kolejnej pokonanej przeszkodzie szybciej, niż my je możemy pokonywać.
Nową barierą, która miała nie być żadną barierą („Customs? Don't worry! It will be all right!”), okazali się celnicy. Mieliśmy 12 dni temu zgodę Ministerstwa transportu na loty w Nepalu, tuż przed wylotem z Polski, ale to nie wystarczyło, musiał zgodę wydać CAAN. Po 10 dniach mieliśmy już dokument w ręku i pomimo, że powinien wystarczyć do odprawy celnej w Kalkucie zażądali zgody ministra handlu. Co bardziej wkurzające wszyscy mówią „don't worry – it will come”.
Ostatnie dni beztrosko zajmowaliśmy się załatwianiem rozszerzenia zgody na latanie poza Pokharą, a tymczasem celnicy po 2 dniach zażądali właśnie tego dodatkowego dokumentu. Mamy tu dużą pomoc ze strony Avia Club Nepal, wynajęliśmy firmę transportową w Polsce, która nie radziła sobie z formalnościami, więc do pomocy ma nepalskiego agenta celnego. W naszej sprawie interweniował konsul Polski, generał lotnictwa Nepalu, wszyscy są życzliwi... i nic to nie daje. System urzędniczy jest ustawiony w pionie, urzędy nie porozumiewają się pomiędzy sobą, tylko wszystko musi wędrować do góry, do samego ministra. Wiele osób chce nam pomóc, ale jest to bardzo czasochłonne.
Wcale nie pociesza fakt, że widzieliśmy w dużym samochodzie terenowym przed CAAN smutnego pana o europejskim wyglądzie z wąsami... Wysłaliśmy mu zaproszenie na piwo o nazwie nomen omen "Everest".
Komentarze