Przejdź do treści
Źródło artykułu

Grupowy wypad na lądowisko w Tuszowie

Podczas ostatniego weekendu miałem możliwość odbyć lot motoparalotnią „Zenith”, wyprodukowaną przez firmę Azymut Trajka. Loty i testy tego urządzenia miały odbyć się na lądowisku w Tuszowie Narodowym.

Przyznam szczerze, że była to nasza pierwsza wizyta na tym lądowisku. Mieliśmy, zatem okazję, aby spotkać się z zarządzającym lądowiskiem panem Bogdanem Mrozkiem i porozmawiać o lądowisku oraz prężnie działającym przy nim Stowarzyszeniu Awiatycznym.

Na początek kilka słów o lądowisku. Po dojechaniu na miejsce ukazały sie nam 2 małe hangary oraz przylegający do nich budynek użytkowy. Od razu rzucił się nam w oczy trawiasty pas o długości 450 metrów i szerokości 60 metrów. Chwilę po naszym przybyciu wylądował na nim Polaris OM-M014, który bez najmniejszego problemu usiadł na dobrze przygotowanym pasie. Równy, starannie wykoszony pas jest alternatywą dla pilotów, którzy nie chcą lądować na betonowym pasie w Mielcu a mają potrzebę zatrzymania się na trasie przelotu. Wspomniany samolot Polaris na stałe można oglądać w Krośnie, lecz w tym dniu lądował w Tuszowie gdzie piloci oczekiwali na poprawę pogody.


Na co dzień, lądowisko jest miejscem użytkowanym przez stacjonujące tam ultralighty, całą rzeszę paralotniarzy oraz zrzeszonych w Towarzystwie Awiatycznym w Tuszowie Narodowym modelarzy.

Ale wróćmy do naszej motoparalotni Zenith. Oto kilka danych technicznych, jakie przekazał nam producent:
Szerokość: 2m
Długość: 2,5m
Waga: ok.180kg
Silnik: Honda CBR ok.90km (oryginalny ma 105km ale po przeróbkach będzie miał ok.90km)
Śmigło: trzyłopatowe Kievprop 170cm
Wznoszenie: z 1 osobą ok. 6m/s z 2 osobami ok. 4-5m/s
Opadanie: 1-3m/s
Prędkość: max 75km/h
Zużycie paliwa: 7-10L

Rama wykonana z aluminium PA40 z drutem nierdzewnym w środku, jako zabezpieczenie, amortyzatory przód i tył gumowe.
Na konsoli podstawowe wskaźniki: woltomierz, obrotomierz, temperatura silnika oraz bezpieczniki, zestaw włączników i stacyjka
Wyposażenie: hamulce hydrauliczne na tylnie koła, potrójny stroboskop, podgrzewane fotele, lampa przód, stopień skoczka, gaz w nodze i ręczny interkom, sakwa bagażowa z boku, felgi aluminiowe tył i przód, amortyzator skrętu, włącznik/wyłącznik w ręce podświetlany, zawieszenie tylnie i przednie nierdzewne, owiewki tył i błotnik przód.

Koszt takiej "zabawki" oscyluje w granicach od 35000 do 40000 zł w zależności od wyposażenia dodatkowego. Aby motoparalotnia była gotowa do lotu należy jeszcze dokupić skrzydło. Rekomendowane przez producenta wózka jest skrzydło „Dudek Nucleon Cabrio”

Teraz parę słów o samym locie. Przyznam się, że nie miałem wcześniej okazji latać na tego typu urządzeniach, więc nie wiedziałem, co mnie czeka. Spodziewałem się potwornego zimna i ogromnego pędu powietrza. Moje obawy narastały, gdy Marek przed lotem przekazał mi specjalny kombinezon, który miał chronić przed wiatrem oraz kominiarkę i dobre rękawiczki. Wydawało się, że odziany w taki strój będę już tylko balastem, który nie będzie mógł nawet nacisnąć spustu migawki w aparacie. Bardzo się pomyliłem.

Usiadłem na tylnym fotelu, gdzie nawet ja (człowiek wielkiej masy) nie miałem problemu z poruszaniem się. Fotel bardzo wygodny z oparciem na plecy. Bardzo dużo miejsca do fotela pilota zaprojektowano za pewno z myślą o skoczkach spadochronowych. Start po trawiastym pasie przebiegał gładko. Zaraz po dodaniu gazu czasza wypełniła się powietrzem i podniosła do góry. Po krótkiej chwili i przejechaniu kilkudziesięciu metrów oderwaliśmy się od ziemi. Tu przyszło pierwsze zdziwienie – przecież wózek z silnikiem waży 180 kg i nas dwóch pewnie tyle samo. A jednak tak mały rozbieg. W powietrzu wózek zachowywał się bardzo stabilnie. Nie było kołysania na boki ani dziur ,które powodowałyby nagłe opadanie i wznoszenie. Skrzydło idealnie wytrymowane słuchało każdego polecenia pilota, które wydawał poprzez pociągnięcie linek. Kolejne zaskoczenie to brak oczekiwanego wiatru czy pędu powietrza wymuszonego przez śmigło. Być może była to zasługa kombinezonu a być może zasługa podgrzewanych foteli. W każdym bądź razie była to wielka frajda, kiedy można było robić zdjęcia bez ograniczenia, jakie stwarzają kabiny czy oszklenia w samolotach. Wspaniałe uczucie. Motolotnia w pełni sterowna w połączeniu z doświadczeniem pilota pozwalała na niskie przeloty nad ziemią i efektowne nawroty. Zasięg na pełnym zbiorniku bezołowiówki to 400km. Lecz my nie mieliśmy tyle czasu i po chwili musiało przyjść oczekiwane z moją nie pewnością lądowanie. Podchodziliśmy łagodnie powoli zniżając lot. Motoparalotnia gładko usiadła na trawie prawie równocześnie wszystkimi kołami. Zaraz po wylądowaniu pilot wyhamował wózek i zgasił silnik, aby żadna z linek skrzydła nie wplątała się przypadkowo śmigło. Ogólnie lot w takim wózku jest bardzo przyjemny. Nabrałem przekonania, że tego typu urządzenie jest idealne do robienia zdjęć z powietrza. Gratulujemy konstrukcji.

Po pewnym czasie i kilku lotach znaleźliśmy się jakby w "roju" paralotni. Szybko poprawiająca się pogoda sprowadziła na lądowisko kilku paralotniarzy, którzy po kilku minutach poprzedzających przygotowań wzbili się w powietrze. Dookoła bzyczały wysokoobrotowe silniki i niebo zapełniło się paralotniarzami.

Marcin Kołacz

Grupa EPML Spotters


Zapraszamy do galerii gdzie znajduje się krótka fotorelacja z naszego pobytu na lądowisku w Tuszowie Narodowym i lotu Zenithem.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony