Przejdź do treści
Źródło artykułu

Ekspert: przekładanie startów rakiet to rzecz normalna, niepowodzenie zagroziłoby całemu programowi Artemis

Przekładanie startów rakiet ze względu na usterki czy zmiany pogody to rzecz normalna. Nikt nie chce powtórzenia tragedii z misji Apollo czy wahadłowców kosmicznych - komentuje przełożenie startu misji Artemis I Łukasz Wilczyński. Przypomina, że ewentualne niepowodzenie zagroziłoby całemu programowi Artemis.

Na poniedziałkowe popołudnie planowany był start misji Artemis I, w ramach której bezzałogowa kapsuła miała okrążyć Księżyc. W trakcie odliczania NASA odwołała jednak start rakiety SLS. Powodem była awaria w jednym z silników rakiety. Wstępny, kolejny termin to 2 września.

„Przekładanie startów ze względu na usterki czy zmiany pogody to rzecz normalna. Pamiętajmy, że to test przed misją załogową, więc wszystko musi zostać wyjątkowo dokładnie sprawdzone. Nikt nie chce powtórzenia tragedii z misji Apollo czy wahadłowców kosmicznych. Awaria mogła być naprawdę drobna, ale to wystarczy, aby wstrzymać lot” - komentuje Łukasz Wilczyński, prezes Europejskiej Fundacji Kosmicznej, założyciel firmy Planet Partners, a także współtwórca największej w Europie otwartej imprezy robotyczno-kosmicznej European Rover Challenge.

Na razie o usterce wiadomo relatywnie niewiele - NASA mówi o kłopotach z jednym z silników. „Ok. 1,5 godziny przed startem pojawiła się informacja o wycieku w silniku nr 3, (jednym - PAP) z czterech głównych silników, a to spowodowało wzrost temperatury. NASA nie udzieliła jeszcze szczegółowych informacji, ale z szefem misji rozmawia teraz ekipa odpowiedzialna za wodór, więc mogło chodzić o wyciek paliwa” - dodaje Łukasz Wilczyński.

Ekspert podkreśla przy tym, że misja jest ekstremalnie ambitna, bo następny lot ma być przeprowadzony już być z załogą na pokładzie. „O przesuniętym właśnie locie NASA mówi, że z założenia ma testować granice wytrzymałości statku kosmicznego. To m.in. dlatego kapsuła okrążając Księżyc po orbicie eliptycznej w skrajnym momencie znajdzie się ok. 64 tys. km od jego powierzchni, czyli dalej niż byli astronauci Apollo 13” – podkreśla ekspert.

Zaznacza jednocześnie, że od sukcesu tego lotu wiele zależy. „Kolejne misje mają być organizowane co dwa lata. Wszystko przypomina więc trochę kostki domina. Niepowodzenie projektu SLS zagrozi więc całemu programowi Artemis, w ramach którego ma przede wszystkim powstać baza na orbicie Księżyca, a ludzie mają stale lądować na jego powierzchni” - przypomina.

Program może mieć kolosalne znaczenie nie tylko dla podboju kosmosu. „Podobnie jak misje Apollo pozwoli ludzkości rozwinąć się w wielu sferach - technologicznej, naukowej, medycznej, a także społecznej” - twierdzi Łukasz Wilczyński.

Artemis I to pierwszy z lotów, które mają doprowadzić do powrotu astronautów na Księżyc, a później założenia tam stałej bazy. Uprzedzając astronautów, w specjalnej kapsule ku Księżycowi polecą Campos, Helga i Zohar - trzy manekiny. Następna misja Artemis II będzie już załogowa. Czworo astronautów obleci Księżyc na wysokości 8900 km nad powierzchnią. Powinno to nastąpić w 2024 roku. Potem, w ramach misji Artemis III, planowane jest lądowanie na powierzchni w okolicach południowego bieguna Księżyca. (PAP)

autor: Marek Matacz

mat/ ekr/

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony