Losy budowy lotniska w Świdniku znalazły się w rękach... saperów
Skrzynie z amunicją, grożącą wybuchem podczas wycinki lasu i arcytrudna transakcja, do której będzie potrzebny negocjator. To niektóre problemy, które stoją przed szefami Portu Lotniczego Lublin. Teren przed budową trzeba oczyścić najpierw z niewybuchów. Trudności wyszły na jaw podczas ostatniej sesji Rady Miasta w Świdniku. Radni skwapliwie skorzystali z okazji do postawienia trudnych pytań władzom województwa i Portu Lotniczego Lublin o budowę lotniska.
– Boimy się, że wszystkie roboty zaczną się w jednym czasie i to utrudni nam życie – mówił Kazimierz Bachanek. Wtórował mu radny Mariusz Wilk: – Nie będzie dojazdu do WSK Świdnik i Parku Technologicznego. 4 tysiące ludzi może być odciętych od świata.
Odpowiedzi, które otrzymali, raczej ich nie uspokoiły. – Trudności komunikacyjne podczas realizacji inwestycji będą, to nie jest bułka z masłem – nie krył Jacek Sobczak, wicemarszałek województwa. – To lotnisko wymaga odwagi. Będzie pot, krew i łzy, ale potem czeka nas sukces.
Okazało się, że droga do sukcesu wiedzie przez... las pełen ładunków wybuchowych. – Prawdopodobnie na dużej głębokości są zakopane skrzynie z amunicją. Boimy się, że jak pociągniemy korzenie drzew, to te ładunki wybuchną – przyznał wicemarszałek.
Całość artykułu na stronie internetowej Dziennika Wschodniego
Komentarze