Przejdź do treści
Źródło artykułu

Sześciu wspaniałych maluje niebo biało-czerwonymi barwami

Od 2000 r. reprezentują lotniczy kunszt Sił Powietrznych podczas krajowych i międzynarodowych pokazów. Kim są piloci Zespołu Akrobacyjnego Biało-Czerwone Iskry?

Środa. 26 kwietnia. Dęblińskie lotnisko – domek pilota 41.Bazy Lotnictwa Szkolnego. Nowoczesne miejsce pracy dla pilotów-instruktorów oraz służby organizacji lotów. To tu spotykamy czterech z sześciu wyjątkowych pilotów – członków znanego w Polsce i Europie Zespołu Akrobacyjnego "Biało-Czerwone Iskry": kpt. Macieja Kopiela, mjr. Jacka Jaworka, por. Sylwestra Sobótkę i por. Marcina Kossakowskiego. Obowiązki zatrzymały kpt. Krzysztofa Kłaczyńskiego i por. Mateusza Kubiaka. Siadamy w jednej z sal wypełnionej po brzegi zdjęciami z samolotowych wypraw, lotniczych pokazów. Dziś piloci nie mają treningów. Pogoda jest kiepska. To nie oznacza jednak, że mają wolne. Czas wypełniają im inne obowiązki. – Na co dzień szkolimy podchorążych na odrzutowych Iskrach TS-11 – mówi kpt. Maciej Kopiel, dowódca zespołu, który z "Biało-Czerwonymi Iskrami" związany jest od początku. Liderem grupy został 2 lata temu.

 

Każdy ma swoją funkcję w szyku

Lider zespołu odpowiada przede wszystkim za bezpieczeństwo pokazów. Jego zadaniem jest prowadzenie ugrupowania tak, by znalazło się ono w odpowiedniej pozycji i czasie w odniesieniu do publiczności. – Żeby pokaz był bezpieczny dla załogi, muszą być zachowane wysokości i parametry lotu. To odpowiedzialność za całą grupę – mówi lider BCI. Piloci, którzy latają za samolotem dowódcy odpowiadają za to, by utrzymać właściwą pozycję w zmieniającym się szyku. Utrzymanie synchronizacji samolotów w przestrzeni powietrznej jest kwestią wielu godzin treningów.

Por. Marcin Kossakowski wykonuje tzw. loty solo. – Podczas lotu indywidualnego informuję kolegów o tym, gdzie jestem, by mogli się do mnie dostosować. W pewnych momentach ja muszę obserwować gdzie są oni, w jakim momencie wejść do szyku, nie za wcześnie i nie za późno tak, by pokaz był płynny – mówi por. Kossakowski. Przez 15 lat indywidualnie latał kpt. Kopiel. – Najpierw pilot leci w grupie. Jest na wodzy. Później wyrywa się z tej "smyczy". To trudna rola. Podczas lotu indywidualnego występują dużo większe przeciążenia – mówi dowódca. Aby zostać pilotem zespołu trzeba spełnić wymogi formalne. – Posiadać drugą klasę pilota, mieć przynajmniej 500 godzin nalotu ogólnego na odrzutowej Iskrze oraz dostać powołanie – mówi por. Sylwester Sobótka, który do zespołu dołączył w tym roku. To duże wyróżnienie i prestiż, ponieważ to członkowie zespołu wybierają swoich kompanów. – Cała reszta musi wyrazić akceptację, bo w działaniach o tego typu charakterze liczy się współpraca i przede wszystkim zaufanie – mówi kpt. Kopiel. W zespole nie może latać każdy. – Ktoś może być bardzo dobrym pilotem, najlepiej latającym lotnikiem, ale będzie miał kiepski charakter i nie będzie umiał współpracować w grupie – podkreśla.

 

Awaria w pierwszym locie

Piloci pamiętają swoje pierwsze loty na Iskrach. – W moim przypadku był to rok 2009. Miałem awarię prądnicy w samolocie. Na szczęście byłem z instruktorem. Wróciliśmy jak najszybciej do lotniska – mówi por. Sylwester Sobótka. Pierwszy lot na TS-11 Iskra mjr. Jacka Jaworka to rok 1999 r. – Było głośno i szybko. Prędkość większa, przeciążenie większe, trochę szoku, ale przede wszystkim zadowolenie i satysfakcja – wspomina pilot. – Emocji było tak dużo, że nie pamiętam. Wszystko działo się szybko. Ciężko było na cokolwiek zwracać uwagę – mówi por. Marcin Kossakowski.

Na co dzień piloci wykonują zazwyczaj od jednego do trzech treningów. Intensywność ćwiczeń zwiększa się przed pokazami. – Trenujemy do momentu aż czujemy się pewnie, bezpiecznie w tym, co robimy – mówi por. Kossakowski. Trening trwa około 25-30 min. – To jest intensywne latanie. Nie ma przerw, cały czas coś się dzieje – mówi kpt. Kopiel. – Szukamy się w przestrzeni. Odnawiamy ugrupowanie, żeby z nową figurą przelecieć nad publicznością – tłumaczy por. Sobótka.

Figury i biało-czerwony dym

Podczas pokazów publiczność może podziwiać na niebie różne figury, które w połączeniu z wypuszczanymi przez samoloty dymami, wyglądają niesamowicie. Popisowym numerem zespołu jest m.in. serce przebite strzałą, pętle, zmiana ugrupowania na grot, romb, strzałę, deltę, łabędzia i inne. – Pokaz jest zawsze stały. Wykonujemy go na podstawie dokumentacji. To ściśle określony zestaw figur, którego nie możemy modyfikować – zaznacza kpt. Kopiel. Jedyne co może ulec zmianie to wariant lotu, który zmienia się w zależności od pogody. – Kiedy pogoda dopisuje wykonujemy wariant wysoki. Jeśli chmury są zbyt nisko, wykonujemy niski program. Jeśli są bardzo nisko wtedy nie wykonujemy pokazu w ogóle – mówi Sobótka. Odwieczna zagadka obserwatorów-laików brzmi "Skąd się biorą biało-czerwone barwy na niebie?". Okazuje się, że samoloty z zespołu akrobacyjnego przeszły modernizację. – Zainstalowano zbiornik z olejem napędowym z dodatkiem parafiny, który idzie przewodem do kolektora dyszy wylotowej. Tam olej wpada w gorące gazy wylotowe i tak powstaje biały dym – tłumaczy mjr Jaworek. Jeśli chodzi o czerwony – do oleju dodawany jest specjalny czerwony pigment. Reszta działa na tej samej zasadzie. W środku kabiny na drążku pilot ma pstryczek i na komendę dowódcy dymy są uruchamiane.

Prosto w burzową chmurę

Najdalszym wylotem zespołu była podróż na Maltę. W 2016 r. BCI reprezentowały Polskę w międzynarodowych pokazach lotniczych. – Było ciężko. Po 2 tygodniach spędzonych poza domem, wszyscy myśleli o tym, by jak najszybciej wrócić – mówi por. Kossakowski.

Trudnością był fakt, że w podróży wzięli udział nie tylko doświadczeni piloci, ale też część nowego składu. Niektórzy lotnicy właśnie wtedy po raz pierwszy wykonywali przeloty zagraniczne. – To była daleka wyprawa, ogromne przedsięwzięcie, skomplikowane pilotażowo i logistycznie. Wiązało się ze zorganizowaniem zgód, paliwa w wielu miejscach – mówi kpt. Kopiel. – Iskra nie ma tak dużej pojemności zbiorników. Żeby dolecieć, musieliśmy wykonać cztery międzylądowania – dodaje por. Sobótka. Podróż w jedną stronę na Maltę zajęła zespołowi cały dzień. Samoloty cały czas leciały w szyku.

Najdalej na północy "biało-czerwoni" byli na pokazach w Finlandii. – Oni organizują pokazy, kiedy noc jest najkrótsza. Tam pokaz rozpoczynaliśmy po 23, a kończyliśmy o północy, kiedy jeszcze było bardzo jasno. To było ciekawe doświadczenie – mówi kpt. Kopiel.

Podczas 17 lat istnienia zespołu nie mogło zabraknąć sytuacji niebezpiecznych. Jedną z nich był powrót z Wielkiej Brytanii, kiedy piloci wlecieli w chmurę burzową. Było naprawdę groźnie. – Lecąc w szyku, wznosząc się na pułap, żeby osiągnąć odpowiednią wysokość przelotową, wpadliśmy w chmurę burzową, której towarzyszą zjawiska typu turbulencje i opady deszczu. Lecąc jeden obok drugiego, przestaliśmy się widzieć – mówi dowódca. Meteorolog nie poinformował pilotów, że taka sytuacja może się wydarzyć. Nie tracąc zimnej krwi, lotnicy wdrożyli plan B. – Wszyscy wykonali rozejście od grupy. Ostatecznie odnaleźliśmy się nad Niemcami i bezpiecznie wylądowaliśmy w Poznaniu – mówi kpt. Kopiel.

"Iskra" odchodzi do lamusa

W niedalekiej przyszłości włoskie samoloty szkolno-treningowe M-346 Master zastąpią wysłużone Iskry. Wyposażenie starych odrzutowców zupełnie nie współgra ze współczesnością. – Nasze Iskry są jednymi z najmłodszych, najpóźniej wyprodukowanych. Prawdopodobnie będą latać już tylko do 2022-2023 r., czyli w sumie 35 lat od momentu produkcji. Później zostaną wycofane – mówi kpt. Kopiel. Czy to znaczy, że znany w całej Europie zespół akrobacyjny pilotów z Dęblina przestanie istnieć? – Może ktoś to weźmie to pod uwagę i polatają do 40 lat, czyli 2028 r. Ostateczna decyzja nie będzie należała do nas – mówi lider.

2 maja przypada Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Jedną z najpiękniejszych jest ta nietypowa, zostawiana w formie smugi na niebie przez samoloty zespołu akrobacyjnego z 41. BLSz w Dęblinie. Narodowe barwy rozpościerające się na sklepieniu budzą zawsze niezwykłe emocje wśród obserwatorów. Zarówno Dęblin, jak i cała Polska nie wyobrażają sobie, by na niebie mogło ich kiedyś zabraknąć.

W tym roku pilotów będzie można zobaczyć: 10 maja Rzeszów, 13 maja Iława, 24 maja Kraków, 10 czerwca Chełm, 1 lipca Świdwin, 12 sierpnia Radawiec, 15 sierpnia Warszawa, 19 sierpnia Dęblin, 26-27 sierpnia Radom, 2 września Krosno, 3 września Bielsko – Biała, 9 września Kazimierz Dolny, 16-17 września Grecja, 1 października Kock, 15 grudnia Dęblin.

Od 2000 roku w Dęblinie

Zespół akrobacyjny "Biało-Czerwone Iskry" jest kontynuatorem utworzonego w 1969 r. w 60. Lotniczym Pułku Szkolnym w Radomiu zespołu "Rombik". Od 1991 r. przyjął oficjalną nazwę "Zespół Akrobacyjny Iskry". Początkowo prezentował się w składzie 4 samolotów, to pod koniec lat 90. latał formacją 9 maszyn. Od początku istnienia piloci zespołu latają na samolotach TS-11 "Iskra", które w roku 1991 na jego potrzeby przeszły modernizację. Doposażone zostały w światowej klasy system radiowo-nawigacyjny i pomalowane w narodowe barwy według projektu ppłk. pil. Ireneusza Fibingera. W związku z reorganizacją lotnictwa polskiego w marcu 2000 r. zespół zostaje przeniesiony do Dęblina do 1 Ośrodka Szkolenia Lotniczego, będącego częścią Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych. W tym czasie ulega również zmianie nazwa zespołu na "Biało-Czerwone Iskry", zostaje zaprojektowane nowe logo, którego kolorystyka razem z nazwą nawiązują do barw narodowej flagi.

Zespół Akrobacyjny "Biało-Czerwone Iskry" to nie tylko piloci, ale także technicy obsługi, którzy przygotowują samoloty do startów. To dzięki ich ciężkiej pracy na ziemi, piloci mogą bezpiecznie wykonywać manewry w powietrzu.
 
Tekst: Marlena Kuna / Twój Głos
Zdjęcia: archiwum ZA Biało-Czerwone Iskry, Michał Wajnchold, mjr pil. Grzegorz Banaś, por. pil. Mateusz Chalot

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony