Przejdź do treści

Pierwsze skoki masowe w tym roku

Pierwsze w tym roku skoki masowe, czyli takie, w których uczestniczy duża ilość spadochroniarzy, wykonano w czwartek 17 kwietnia, z samolotu CASA C-295M. Największą część zrzutu stanowili żołnierze wyposażeni w spadochrony o małej sterowności typu AD-95. Wyskakiwali oni z samolotu lecącego z prędkością około 225 km/h na wysokości 400 metrów. W czasie takiego zadania czasza spadochronu głównego wyciągana jest przez linę podpiętą do samolotu. Zrywa się ona pod odpowiednim obciążeniem, a skoczek opada na ziemię na otwartym w ten sposób spadochronie.

W skokach wzięli też udział żołnierze pododdziałów rozpoznawczych oraz instruktorzy spadochronowi. Zwiadowcy zostali zrzuceni na spadochronach szybujących AD-2000 z wysokości 1200 metrów. Wykonywali skok spadochronowy na tak zwaną stabilizację. W praktyce oznacza to, że po wyskoczeniu z samolotu żołnierze opadali na stabilizatorze, czyli niewielkim spadochronie, który spowalnia opadanie skoczka, nadaje mu właściwą pozycji w powietrzu, a następnie wyciąga główny spadochron. W ten sposób żołnierze opadali w kierunku ziemi z prędkością ok. 35 m/s (ponad 120 km/h) aby na wysokości około 1000 metrów nad ziemią otworzyć czaszę. Później pozostało już tylko wylądować.

Instruktorzy desantowali się z wysokości 4000 metrów i wykonali skok ze swobodnym spadaniem. W czasie wykonywania takiego zadania skoczek spada przez około 60 sekund z całkowicie zamkniętym spadochronem z zawrotną prędkością około 50 m/s (200 km/h). Cała trudność skoku polega na odpowiednim ułożeniu ciała tak, aby spadochroniarz cały czas zachował właściwą pozycję, co przy tak dużej prędkości nie jest sprawą łatwą i wymaga treningu. Na wysokości około 1000 metrów instruktorzy otwierali czaszę główną spadochronu, aby po chwili miękko wylądować na zrzutowisku.

Tekst: kpt. Marcin Gil

FacebookTwitterWykop

Nasze strony