Przejdź do treści
Źródło artykułu

Zakup profesjonalnego symulatora był interesem mojego życia…

O działalności, przyszłości i planach rozwoju Ośrodka Szkolenia Lotniczego Adriana Aviation w Watorowie, z Jerzym Kowalskim, dyrektorem placówki, podczas III Kujawsko-Pomorskiego Festiwalu Lotniczego rozmawia Marcin Ziółek.

Jerzy Kowalski (ur. 1948), żonaty, dwoje dzieci. W lotnictwie od 1965 roku. Absolwent OSL w Dęblinie. Latał w lotnictwie morskim na samolotach typu Lim. Później instruktor i z-ca kierownika w Aeroklubie Pomorskim. W latach 1985-1991 pilot Agro. Obecnie dyrektor Ośrodka Szkolenia Lotniczego Adriana Aviation w Watorowie. Nalot ogólny 5700h, w tym ponad 500h na samolotach odrzutowych. Latał na 18 typach samolotów. Od 2006 roku egzaminator praktyczny Lotniczej Komisji Egzaminacyjnej z ramienia Urzędu Lotnictwa Cywilnego.

Marcin Ziółek: Ośrodek Szkolenia Lotniczego w Watorowie jest znany w całym kraju z jakości szkolenia. Jakie były jego początki?

Jerzy Kowalski:
Adriana Aviation jest spółką córką firmy Adriana S.A – znanego producenta mebli. Swego czasu ośrodek był wydziałem lotniczym Adriany S.A, a nie samodzielną jednostką organizacyjną.

Po kilku latach zapadła decyzja o usamodzielnieniu się wydziału i tak w 2008 roku powstał Ośrodek Szkolenia Lotniczego Adriana Aviation. Dysponował on wówczas 5 samolotami i symulatorem lotu FNPT II oraz lotniskiem z pełnym zapleczem szkoleniowym i hotelowym, a przede wszystkim doświadczoną kadrą szkoleniową i techniczną.

MZ: W najbliższym czasie placówka ma zmienić właściciela. Proszę powiedzieć co spowodowało, że szkoła ta została wystawiona na sprzedaż?
JK: To nie my podjęliśmy taką decyzję, tylko nasza spółka matka Adriana S.A. Właściciel stwierdził, iż sprzedaje majątek, który nie ma związku z produkcją mebli. Do tej pory była to dla niego działalność dodatkowa nie mająca żadnego powiązania z meblami tak produkcyjnego, jak i kadrowego.

MZ: Czy może Pan zdradzić kto dokładnie zainteresowany jest przejęciem udziałów w Adriana Aviation?
JK: Są to dwie osoby - jedna z Polski i jedna z Niemiec, ale obie współpracują i planują dalej prowadzić tutaj działalność lotniczą. Ośrodek jest w tej chwili rentowny i jak najbardziej powinien być dalej rozwijany. Posiada dużą bazę samolotowa, noclegową i dydaktyczną, która jest gotowa do użycia, łącznie z symulatorem FNPT II samolotu PA-34 i PA-28R.

MZ: A czy znane są już wstępne plany rozwoju ośrodka przez nowych właścicieli?
JK: Nowi właściciele muszą się przede wszystkim zdecydować na co chcą postawić, ale myślę, że będą rozwijali stronę techniczną, bo wyszkolenie oferuje już prawie wszystko. Dodatkowe zatrudnienie w dziale technicznym spowoduje zwiększenie zakresu usług serwisowych dla właścicieli samolotów.

MZ: Jakie statki powietrzne są obecnie obsługiwane w Watorowie?
JK: W tej chwili działa w Watorowie baza obsługowa, ale działająca na własne i niewielkie potrzeby z zewnątrz. Obecnie możemy obsługiwać samoloty typu Cessna 150/172/182, Piper Seneca PA-34, Piper Malibu PA-46 Matrix i Mirage oraz śmigłowce Schweizer 300. Generalnie są to statki powietrzne najczęściej używane w Polsce w segmencie general aviation.

MZ: Czy są już sprecyzowane plany odnośnie rozwoju infrastruktury?
JK: Ośrodek w Watorowie wykorzystuje pas trawiasty o długości 920m, który jest wystarczający do prowadzenia szkoleń. Mamy też stałe jego oświetlenie, które jest pociągnięte pod ziemią i którego włączenie zajmuje kilka sekund. Nocne loty są jednak niezbyt częste, bo szkolenie do tych uprawnień jest przewidziane według przepisów tylko na pięć godzin, więc nie jest tego zbyt wiele. W moim przekonaniu należy rozwinąć dział obsługi technicznej, ocieplić hangar, rozbudować warsztat i biura oraz magazyn części zamiennych.

MZ: Ile osób się szkoli w tym momencie w Ośrodku i na jakie rodzaje licencji?
JK: Obecnie szkolimy około 15 osób, do których dyspozycji pozostaje 9 samolotów - Cessny 150, 172, 182, Piper Seneca PA-34, a także śmigłowiec Schweizer 300 oraz symulator lotu FNPT II.
Ośrodek prowadzi szkolenia do licencji turystycznej i zawodowej, tak na samolotach, jak i na śmigłowcach oraz na dodatkowe uprawnienia wpisywane do licencji.

MZ: Czy cena szkolenia uwzględnia możliwość korzystania z symulatora?
JK: Oczywiście. Symulator FNPT II wylatał do tej pory 12000h, czyli najwięcej ze wszystkich tego typu urządzeń w Polsce. Każdy pilot szkolący się u nas ma dostęp do tego sprzętu. Żadna firma nie wylatała na symulatorze tyle godzin co Adriana Aviation, co też pokazuje jak często z niego korzystamy.

MZ: A jak będzie wyglądała Pana przyszłość - czy dalej będzie Pan kierował działalnością ośrodka?
JK: To nie zostało jeszcze sprecyzowane, bo to nowy właściciel, jeśli kupi ośrodek, musi podjąć odpowiednią decyzję. Ja przy takim stanie rzeczy się nie upieram, ale na pewno będę latał jako instruktor i pomagał w zajęciach. Generalnie, kierowanie takim ośrodkiem jest bardzo wielką odpowiedzialnością i dużym stresem. To jest odpowiedzialność za wszystkich, za instruktorów, za mechaników, za uczniów i za pilotów. Często człowiek ma już tego dość i jest tym zmęczony, ale oczywiście nie da się ukryć, że z takiej działalności wynika też satysfakcja.

MZ: Czy III Kujawsko-Pomorski Festiwal Lotniczy jest pierwszą tego typu imprezą w Watorowie?
JK: Jest to kolejna lotnicza impreza w tym Ośrodku. Poprzednie, co prawda nie były dla ogółu społeczeństwa, bo były to pikniki z okazji dnia dziecka i na pożegnanie lata dla zakładu Adriana S.A, ale wówczas też ludzie z zewnątrz mogli tu przyjechać. Najczęściej były to osoby z powiatu chełmińskiego i świeckiego.

MZ: A czym Watorowo wyróżnia się na tle innych tego typu ośrodków w naszym kraju?
JK: Trudno mi samemu to powiedzieć, to musi ocenić ktoś z zewnątrz. Przede wszystkim cały kompleks jest tak zorganizowany, że wszystko jest dostępne na miejscu tj. hotel, dział techniczny, hangar, całe wyszkolenie i biura. W Aeroklubach jest podobnie, ale zatrudniają one mniejszą liczbę osób, dlatego, że my jako ośrodek musimy spełnić odpowiednie wymogi ULC-u. W tej chwili nasza kadra składa się z 16 osób. To doświadczeni instruktorzy piloci, inżynierowie, technicy i pracownicy administracji, zarówno z doświadczeniem w strukturach wojskowych, jak i cywilnych. Uważam, że powinniśmy brać dobre wzorce z obu tych segmentów lotnictwa.

MZ: Jak dużo pilotów Adriana Aviation wyszkoliła do tej pory i czy to było związane z zakupem symulatora?
JK: Przez wszystkie lata działalności, ośrodek wyszkolił ok. 600 pilotów. Firma istnieje od 2004 r. i można powiedzieć, że 70% młodych pilotów, którzy obecnie latają w liniach lotniczych w Polsce, przeszło szkolenie na symulatorze Adriana Aviation. W Polsce mieliśmy go jako pierwsi, nie licząc Politechniki Rzeszowskiej i przez pierwsze półtora roku, na uprawnienia IFR wszyscy się szkolili właśnie u nas. Nawet liczba wylatanych na nim godzin mówi sama za siebie – w ciągu pięciu lat ponad 12 tys. godzin.

Był taki okres, że piloci z licencją zawodową i wylatanymi 200 godzinami rozpoczynali już pracę w liniach lotniczych. My wiedzieliśmy o tym i staraliśmy się w tym krótkim okresie szkolenia przekazać im jak najwięcej wiedzy. Czuliśmy ciężar odpowiedzialności i zdawaliśmy sobie sprawę, iż to czego ich tu nauczymy będzie procentowało, gdy będą latali z 100-200 pasażerami na pokładzie.

Również wielu pilotów wojskowych szkoliło się u nas, głównie teoretycznie w zakresie uprawnienia IFR i MCC oraz praktycznie na symulatorze FNPT II do IFR.

MZ: Na czyje zlecenia odbywały się te szkolenia?
JK: Na zlecenia dowódców baz. Były tu kursy teoretyczne i szkolenia na symulatorze. Szkoliliśmy też teoretycznie 160 pilotów wojskowych do uprawnień współpracy w załodze i mieliśmy ich później wyszkolić również praktycznie, jednak nie doszło do realizacji tych planów. Gdyby się to jednak udało, to podjąłbym decyzję o rozbudowaniu symulatora o prawą stronę przyrządów, tak aby można było wyszkolić tych pilotów kompleksowo.

MZ: Czyli dynamiczny rozwój Ośrodka to głównie zasługa zakupu w odpowiednim czasie symulatora lotów – jak duże nakłady musiały zostać na to przeznaczone?
JK: Zapłaciliśmy za niego dużą kwotę, bo akurat wtedy wartość Euro była wysoka. Ogólnie wyszło prawie 0,5 mln złotych, jednak do tej pory symulator się zwrócił trzykrotnie. Generalnie, zakup profesjonalnego symulatora był interesem mojego życia i nic się tak nie opłaciło, jak właśnie ten sprzęt. Inne ośrodki zapewne długo nie dojdą do naszego etapu. Ja mogę teraz pobierać za godzinę lotu opłaty po 160 zł i nadal będzie mi się to opłacało. Normalnie godzina lotu kosztuje 250 zł, natomiast godzina lotu na Cessnie 172 to wydatek rzędu 750zł, a na Cessnie 150 z instruktorem 560zł brutto. Korzystanie z naszego symulatora jest tańsze niż w innych szkołach, bo ten sprzęt już się zamortyzował. Były miesiące, że symulator był użytkowany przez 24 godziny na dobę. Piloci przyjeżdżali i czasami latali na nim o 3 nad ranem, co sprawiało, że technik musiał być cały czas pod telefonem, bo jak coś się psuło, to już inni czekali w kolejce.

MZ: Czyli powodzenie inwestycji w momencie zakupu nie było przesądzone?
JK:
Gdy kupowałem ten symulator, to nikt nie chciał tak ryzykować, a ja to zrobiłem i to był strzał w dziesiątkę. Inne rzeczy wyszły mi różnie, ale zakup symulatora naprawdę się udał, bo miałem szczęście, że byłem pierwszy. Jak inni wzorując się na nas, kupili podobny sprzęt, to akurat koniunktura się zmniejszyła. Potem różne ośrodki dokupywały następne i teraz na każdym można się wyszkolić, ale liczba chętnych jest to znikoma w stosunku do możliwości. W lipcu na naszym symulatorze szkoli się tylko jeden pilot, a niedawno było ich jeszcze 12.

MZ: Nie będzie nadużyciem jeśli powiemy, że Lech Szutowski był twarzą i wizytówką tego Ośrodka. Jakie wartości wniósł dla FTO Adriana podczas lat swojej obecności?
JK:
Leszek rozpoczął pracę u nas, kiedy ośrodek zaczął się dopiero rozwijać, a szkolenie na symulatorze lotu FNPT II zaczynało dopiero raczkować. Przekonałem się, że jest nie tylko dobrym pilotem instruktorem ale też doskonałym organizatorem latania. To dzięki niemu powstała wzorcowa sala metodyczna do szkolenia IR, a z czasem miał coraz więcej pomysłów. Dzięki jego pracy powstało wiele schematów i pomocy szkoleniowych. Urozmaicił szkolenie na symulatorze o nowe elementy. Wreszcie zrobiliśmy oznakowanie naszego lądowiska jak lotniska komunikacyjnego. Cały czas coś planował i udoskonalał. Ale Leszek przede wszystkim dużo latał jako instruktor na wielu samolotach i w różnych warunkach. Podziwiałem Jego precyzję tak w planowaniu jak i wykonywaniu lotów.

Zdałem sobie sprawę, że dzięki niemu ośrodek będzie bardzo dobrą szkołą latania. Mieliśmy jeszcze wiele planów, jednak okrutny los zniweczył te zamierzenia.

MZ: I nasze firmowe pytanie – jakiej muzyki Pan słucha?
JK:
Starych piosenek z lat mojej młodości.

MZ: Dziękuje za rozmowę i życzę sukcesów!
JK
: Dziękuję! 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony