Z Jarosławem Lewenko o lotniczych publikacjach i planach wydawniczych rozmawia Mariusz Krzyżański
Jarosław Lewenko - inżynier lotniczy, obecnie kieruje działem w firmie projektowej o profilu lotniczym. Pilot szybowcowy od 1994 r. We współtworzonym wydawnictwie SCG odpowiada za stronę graficzną publikacji.
Mariusz Krzyżański: Od trzech lat wydajecie kalendarze poświęcone lotnictwu, ale odnoszę wrażenie, że forma kalendarza jest pretekstem, żeby opublikować coś, co jest raczej malarskim albumem lub zbiorem reprodukcji. Niedawno widziałem dom z Muchą z zeszłorocznej edycji na ścianie – w ramie i pod szkłem...
Jarosław Lewenko: Rzeczywiście, w tym spostrzeżeniu jest coś na rzeczy. Wiedzieliśmy z własnego doświadczenia, z naszych odczuć, że – jak to się teraz mówi – na rynku brakuje tego rodzaju produktu, który spełniałby oczekiwania miłośnika POLSKIEGO lotnictwa, a szybownictwa w szczególności. Ponieważ nie mogliśmy kupić towaru, który w artystycznej formie podawałby wiadomości o naszym dziedzictwie lotniczym, sami postanowiliśmy go wytworzyć. Kalendarz „malowany” jest nie tylko alternatywą dla licznych kalendarzy fotograficznych, wybór realistycznego malarstwa wynika też z konieczności – trudno pokazać w jednolitej formie plastycznej konstrukcje współczesne razem z historycznymi.
MK: Autorem wszystkich ilustracji do wszystkich edycji jest Zbigniew Janik – jak doszło do wyboru Autora?
JL: Uważamy, że spośród artystów pędzla Zbigniew Janik najlepiej potrafi oddać klimat lotnictwa. Ilustracje nie są przekombinowane, techniczne szczegóły nie pozbawiają obrazów dynamiki. I kto, jak nie on, potrafi namalować tak wiernie niebo i ziemię widziane z powietrza? Przy wyborze autora wpływ miały także inne czynniki, choćby sentyment, bo kto z czynnych pilotów nie pamięta dawnych okładek „Małego Modelarza” albo „Planów Modelarskich”? Sygnowane ZJ wyróżniały się spośród innych i dla wielu z nas były bodźcem, żeby zainteresować się lotnictwem. Poza tym Zbigniew Janik był szybownikiem, więc potrafi zrealizować zaproponowane przez nas pomysły – rozumiemy się doskonale.
Proszę też zauważyć, że stali ilustratorzy stanowią część marki wydawnictwa, na przykład AJ-Press kojarzy się z Jarosławem Wróblem a Modelik czy Sanko z Wojciechem Sankowskim. Chcemy więc, żeby prace Zbyszka Janika były naszym znakiem rozpoznawczym.
MK: Dlaczego w tym roku zmieniliście tematykę przechodząc z szybowców na statki powietrzne „z napędem”?
JL: Szybowców nie porzucamy. „Kalendarz Szybowcowy” określamy roboczo jako „poczet szybowców polskich” – jest to więc projekt na kilkanaście lat. Chcemy pokazać wszystkie najważniejsze konstrukcje w historii polskiego szybownictwa – szczególnie te produkowane seryjnie. Jeśli zaś chodzi o tegoroczne, samolotowe wydanie – jest to wstęp do cyklu kalendarzy ilustrujących historię polskiego lotnictwa. Jeśli rynek przyjmie tegoroczne wydanie, obie serie będą ukazywać się jednocześnie lub naprzemiennie. Jeśli nie, to będziemy kontynuować tylko temat szybowcowy niezależnie od wyników „biznesowych”.
MK: No właśnie, jak wygląda biznesowa strona Waszego przedsięwzięcia?
JL: Trudno mówić dosłownie o biznesie, gdy działa się w czymś, co jest „niszą w niszy”. Szczerze mówiąc, żaden z dotychczasowych kalendarzy nie wyszedł na plus. Naszą działalność wydawniczą, przynajmniej na razie, traktujemy jako uzupełnienie latania na szybowcach – jakby „przedłużenie” działalności hobbystycznej poza sezonem. No cóż, hobby szybowcowe kosztuje. Oczywiście w dłuższej perspektywie liczymy, że będzie lepiej.
MK: A do kogo trafiacie z ofertą swoich kalendarzy?
JL: Łatwiej powiedzieć, do kogo nie trafiamy, bo zainteresowani prezentują przekrój lotniczych hobbystów od czynnie latających, poprzez modelarzy, do tych, co nie wychodzą poza lekturę portali i pism lotniczych. Wśród nabywców jest trochę aktywnych pilotów lub tych co aktywność taką mają za sobą, są członkowie aeroklubów, spora grupa miłośników zabytkowych szybowców (ukłony dla Jacka Stawowczyka z Olsztyna!), znaczna ilość sympatyków szybownictwa i wreszcie sporo osób niezwiązanych z lotnictwem, szukających czegoś niebanalnego czy niestandardowego, dla których kalendarz Janika jest odskocznią od standardowych produktów. Natomiast, co dla nas było zaskoczeniem, nie wzbudziliśmy praktycznie żadnego zainteresowania tzw. szybowcowych wyżyn. Nie zobaczy Pan naszych kalendarzy w domach pilotów z zawodniczej listy rankingowej szybowników, z kilkoma wyjątkami. Być może zawodnicy mają lotnictwa na tyle dość, że nie interesują ich takie gadżety i inne, poza sportowym, aspekty lotnictwa.
MK: Jakie macie dalsze plany wydawnicze? Czy możemy się spodziewać czegoś oprócz kalendarzy?
JL: Na 2013 rok przewidujemy kolejną edycję „Kalendarza Szybowcowego” – ukaże się, oczywiście, pod koniec przyszłego roku. Na początku 2012 roku wydamy książkę „Polskie Szybowce 1945-2011. Problemy rozwoju” – pracę wielu autorów pod redakcją Andrzeja Glassa i Tomasza Murawskiego. Zawirowania, które towarzyszyły jej powstawaniu, są już raczej przezwyciężone i do końca marca książka powinna trafić do odbiorców. Poza tym mamy kilka pomysłów na literaturę, w tym nawet poezję lotniczą, dotyczącą zarówno szybownictwa, jak i lotnictwa „silnikowego”. Planujemy również wznowienia. Być może rozważymy z Autorami uzupełnienie wspomnianych przed chwilą „Polskich szybowców…” jeśli chodzi o pozostałe polskie konstrukcje. W każdym razie z racji zainteresowań chcemy się skupić na lotnictwie cywilnym i mamy nadzieję, że nie jest to tylko nasza pasja. Na pewno nie chcemy produkować nikomu niepotrzebnej makulatury.
MK: Na koniec nasze firmowe pytanie. Jakiego rodzaju muzyki Pan słucha?
JL: Najlepszą muzyką jest szum szybowca w locie.
MK: Dziękuję za rozmowę.
JL: To ja dziękuję za rozmowę i zainteresowanie.
Kalendarz 2012 dostępny jest w sklepie dlapilota.pl. Zapraszamy do zakupu. Zapewniamy, że warto!
Komentarze