Piknik Płocki: „…wszystko zapięte jest na ostatni guzik, teraz została kosmetyka”
Jan Chrobociński - urodzony 1959 roku w Płocku. Od 1975 roku, członek Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej, a od roku 2012 jego dyrektor. W latach 1979 – 1981 instruktor szybowcowy szkolący przyszłych pilotów wojskowych w Aeroklubie Orląt w Dęblinie. Szef techniczny AZM od 1984r. Pilot szybowcowy z nalotem ogólnym 1750h i samolotowy z nalotem 2100h.
Posiada również licencję mechanika lotniczego szybowcowego i samolotowego, a także uprawnienia instruktora szybowcowego oraz samolotowego I klasy.
Szczęśliwy mąż i ojciec, a od mają tego roku dziadek. Jego największą pasją jest latanie i prace obsługowo-naprawcze statków powietrznych. W taki właśnie sposób spędza większość wolnego czasu.
O tym, jak poważnym wyzwaniem jest organizacja pikniku lotniczego i jak zorganizować takie przedsięwzięcie, aby zadowolić widzów i zapewnić maksimum bezpieczeństwa z Janem Chrobocińskim, rozmawia Paweł Kralewski.
Paweł Kralewski: Jaka jest Pańska recepta na udaną imprezę masową np.: piknik lotniczy?
Jan Chrobociński: Jak zawsze w takich przypadkach na sukces medialny i organizacyjnych składa się wiele elementów. Po pierwsze zespół oddanych ludzi, którzy wierzą, że piknik jest nie tylko spotkaniem dla lotniczej rodziny. Przede wszystkim jest możliwością promocji Aeroklubu i Płocka, jako miasta o wyjątkowej atrakcyjności turystycznej i szansą dla sponsorów zaistnienia na dużej imprezie masowej, w zapisaniu się w pamięci widzów. To nasza siódma edycja (pięć się odbyło, jedna została odwołana) i można śmiało powiedzieć, że jej kształt wynika bezpośrednio z doświadczeń minionych lat. Przeżyliśmy wszystkie możliwe uczucia, jakie mogą przydarzyć się Organizatorowi: radość sukcesu, tragedię utraty przyjaciela, gorycz odwołania imprezy z powodu wycofania się sponsora. Te wszystkie doświadczenia powodują, że ciągle poprawiamy procedury i dokumentację, bo dobry piknik musi być bezpieczny i widowiskowy.
PK: Za trochę ponad tydzień początek organizowanej przez Aeroklub Ziemi Mazowieckiej imprezy. Wszystko dopięte na przysłowiowy „ostatni guzik”?
JCH: Tak, wszystko zapięte jest na ostatni guzik, teraz została kosmetyka. Praca nad Piknikiem zaczyna się jesienią, a jej rytm wyznaczają przepisy i rozporządzenia. Są dokumenty, które w instytucjach opiniujących lub wydających zgody i pozwolenia, składa się na 100, 60, 45 i 30 dni przed pokazami. Zimowa cisza wokół pikniku nie świadczy o bezczynności, tylko o mozolnym i skrupulatnym wypełnianiu procedur.
PK: Czy były jakieś trudności przy organizacji pikniku, jeśli tak, to jakiego rodzaju?
JCH: Pokazy lotnicze, to tak naprawdę dwie imprezy w jednej. Pierwsza to „naziemna” impreza masowa, którą regulują odpowiednie przepisy i wytyczne straży pożarnej, policji, pogotowia, sanepidu, sztabu zarządzania kryzysowego i gospodarza terenu – w naszym przypadku Prezydenta Miasta Płocka. Druga impreza, to „pokazy lotnicze”, nad którym nadzór sprawuje, opiniuje, zatwierdza niezbędne dokumenty Urząd Lotnictwa Cywilnego.
W Płocku dochodzi jeszcze bardzo ważna sprawa wyłączenia z ruchu (jednego z dwóch) mostów na Wiśle oraz części Starego Miasta. Tu spotykamy się z kolejnymi procedurami i szeregiem instytucji opiniujących i zatwierdzających projekty tymczasowej zmiany organizacji ruchu i zmian oznakowania.
Oddalenie lotniska od widowni powoduje konieczność zorganizowania parkingu centralnego dla przyjezdnych gości i transportu ich w rejon pokazów. Gorąco zachęcam do odwiedzenia strony www.lotniczyplock.pl, na której znajduje się mapka dojazdu do parkingu bez konieczności wjeżdżania do centrum Płocka oraz miejsca przystanków i częstotliwość kursowania autobusów.
PK: Jakie atrakcje czekają wszystkich, którzy w tym roku 1 i 2 czerwca pojawią się na Wzgórzu Tumskim?
JCH: Mamy kila atrakcji wcześniej nieprezentowanych w Płocku tj. pokazy „chodzenia po skrzydle” w wykonaniu Peggy Krainz, akrobacji lotniczej Petera Besenyei’a, czy pierwszy raz w Polsce wspólny pokaz samolotu tłokowego i odrzutowego. Nie może zabraknąć najbardziej rozpoznawalnej Grupy Akrobacyjnej Żelazny, a i reprezentacja wojska wygląda imponująco. Po szczegóły zapraszam na stronę www.lotniczyplock.pl i nasz profil na fb.
Jan Chrobociński, fot. Wojciech Stasiak
PK: Czym szczególnie chciałby Pan zachęcić potencjalnych odwiedzających? Może jakaś niespodzianka, coś naprawdę wyjątkowego?
JCH: Trudno powiedzieć, co jest wyjątkowe. Dla pasjonatów lotnictwa wyjątkowa może być replika samolotu Bleriot XI (z 1909 roku), dla innych wyjście z kokpitu i „chodzenie po skrzydle”, a inni zachwycą się akrobacjami i slalomem – jednym słowem każdy znajdzie coś dla siebie.
PK: Czy podczas pikniku w czasie pikniku będzie można przylecieć samolotem? Jeśli tak, to na jakich zasadach?
JCH: Lotnisko Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej EPPL będzie otwarte w dniach pikniku, dla każdego i można na nim lądować i stać się naziemnym widzem. (Łączność z kontrolerem na częstotliwości 122,800MHz.) Nie można jednak wykonać przelotu nad Wisłą przed główną publicznością – to mogą zrobić jedynie samoloty i piloci zgłoszeni do ULC i zatwierdzeni w programie pokazów.
PK: Jakiego rodzaju muzyki Pan słucha?
JCH: Lekkiej i przyjemnej, ale głównie polskiej. Jeśli mam wskazać konkretnych wykonawców, to z pewnością na czele uplasuje się Budka Suflera.
PK: Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę Panu oraz wszystkim współorganizatorom dużej frekwencji i udanej imprezy.
JCH: Bardzo dziękuję.
Komentarze