Przejdź do treści
Maxfly
Źródło artykułu

Pierwszy, który już działa i pierwszy, który służy do nauki latania tzw. sylwetki płaskiej

Dariusz Makowski – dla przyjaciół Max. Urodzony w 1967 roku w Inowrocławiu. Posiada wykształcenie średnie. Do 2002 roku funkcjonariusz Policji. Od 2003 prowadzi własną działalność gospodarczą - firmę „Maxfly”. Z zamiłowania skoczek spadochronowy. Pierwszy skok wykonał 8 sierpnia 1984 roku w aeroklubie bydgoskim. Ogółem wykonał ich 530. Prywatnie mąż Izabeli, która dzieli pasję męża. Kilka lat temu wykonała samodzielny skok ze spadochronem ST-7 i skok w tandemie. Spadochroniarską pasję odziedziczył także syn Państwa Makowskich - Piotr, który mimo młodego wieku (24 lata), wykonał w aeroklubie włocławskim 42 skoki.

O działalności firmy Maxfly i okolicznościach powstania symulatora swobodnego opadania w Prądkach pod Bydgoszczą z Dariuszem Makowskim rozmawia Paweł Kralewski.

Paweł Kralewski: Czy to pierwszy tego typu projekt w Polsce?

Dariusz Makowski: Pierwszy, który już działa i pierwszy, który służy do nauki latania tzw. sylwetki płaskiej, czyli prawidłowej sylwetki podczas swobodnego opadania, jaką powinien zachować spadochroniarz.

PK: Pański tunel nie jest już jedynym, który powstaje w Polsce. Ma Pan wiedzę na temat potencjalnej konkurencji?

DM: Według mojej wiedzy, w Polsce w budowie są aktualnie trzy obiekty tego typu. Najbardziej zaawansowany jest projekt w Lesznie, który dzięki postom na forach spadochronowych, gdzie umieszczałem od wielu lat informacje o moim przedsięwzięciu, wykorzysta 12 sztuk wentylatorów, identycznych jak te zastosowane w naszej konstrukcji, czyli urządzeń firmy GZRM z Gdańska. Kolejnym jest, obecnie w fazie projektu, przedsięwzięcie w Ożarowie. Przy jego realizacji będzie wykorzystana technologia niemiecka, stworzona przez firmę Bottrop. Nie posiadam natomiast pełnej wiedzy, na jakim etapie znajduje się obecnie projekt wojskowy w Leźnicy niedaleko Ozorkowa, ale prawdopodobnie będzie to najdroższy tego typu tunel w Europie. Koszty jego realizacji mają wynieść ok. 34 mln złotych.


Dariusz 'Max' Makowski


PK: Skąd pomysł na tego typu działalność?

DM: Pierwszy raz o tunelu usłyszałem od mojego instruktora Andrzeja Kowalskiego w 1984 roku, kiedy rozpoczynałem przygodę ze spadochroniarstwem. Taki innowacyjny projekt był realizowany w latach 70. w Krośnie, na bazie silnika samolotu „Gawron”, lecz z uwagi na słabą strugę powietrza (ok.35m/s) nie został zrealizowany. W 1994 r. widziałem krótki film z tunelu Aerodium- Rumlagen w Szwajcarii. Dwa lata później, przypadkowo podczas jednej ze policyjnych służb, zatrzymałem do kontroli drogowej ciężarówkę, która wiozła wentylatory do KGHM. Od kierowcy otrzymałem kontakt do firmy, z której je zabierał. Następnego dnia rano zadzwoniłem do Gdańskich Zakładów Remontowo-Budowlanych, gdzie prezes firmy Leszek Pękała, nie bardzo wiedząc, o co mi chodzi, zaprosił mnie na próbę gotowego wentylatora o średnicy 160 cm. Tam na miejscu nakreśliłem, o jakie urządzenie mi chodzi i jakie ma mieć osiągi. Z uwagi na brak funduszy temat pozostał w uśpieniu do początku roku 2007.

PK: Gdzie docelowo będzie zlokalizowany tunel?

DM: Tunel jest stacjonarny i będzie stał w miejscowości Prądki, 10 km na południe od Bydgoszczy. Jego lokalizacja podyktowana jest wymogami koniecznymi do spełnienia w ramach korzystania z funduszy unijnych. Tutaj też będziemy szkolić przyszłych skoczków w parascendingu, tj. lotach spadochronem holowanym za pojazdem. To nowa dziedzina rekreacji, która w znaczącym stopniu pomoże uczniom w opanowaniu najważniejszej czynności, jaką jest lądowanie.

PK: Skąd pozyskiwali, czy też pozyskują państwo fundusze na jego realizację?

DM: Korzystam ze środków własnych oraz Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013 w ramach Poddziałania 5.2.1. Wsparcie inwestycji mikroprzedsiębiorstw województwa kujawsko-pomorskiego oraz ze środków budżetu państwa. W ramach tego projektu musimy spełnić zawarte w projekcie założenia, w tym także te, dotyczące lokalizacji.
 


PK: Z jakimi kosztami wiąże się skorzystanie z państwa urządzenia?

DM: Trzy minuty „lotu” kosztują w granicach 150 zł. Porównując to do realnego skoku, jest to połowa kosztów, jakie trzeba ponieść oddając skok. Nastawiamy się na szkolenie młodzieży, na osoby zaczynające przygodę ze spadochroniarstwem.

PK: Czy takie tunele stanowią jedynie atrakcję i służą rozrywce, czy mają także znaczenie szkoleniowe?

DM: Tunel to w 90% urządzenie szkoleniowe. Zaledwie 10% przewidziane jest do użytkowania w ramach rozrywki, co wynika także z moich założeń w biznesplanie, przygotowanym w ramach starań o dofinansowanie z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.

PK: Jeśli w przeważającej mierze są to urządzenia szkoleniowe, to w jakim stopniu pomagają w szkoleniu skoczków?

DM: Szkolenie metodą AFF (ang. accellerated freefall - przyspieszony kurs swobodnego spadania)  i opanowanie stabilnej sylwetki to dziś minimum 8 skoków z 4000 m w asyście instruktorów, którzy w trakcie tego szkolenia asekurują, tj. układają ucznia tak, by pewnie czuł się w powietrzu. Niestety metoda ta nie jest tania. Natomiast szkolenie metodą „static line” to droga dłuższa, ale też wielokrotnie tańsza. Po godzinnym szkoleniu uczeń będzie posiadał większe umiejętności niż po tych 8 skokach i zostaną wyeliminowane sytuacje niebezpieczne, jakie czasem towarzyszą młodym skoczkom i ich instruktorom.



PK: Do kogo będzie adresowana państwa oferta?

DM: Mam nadzieję, że uda mi się doprowadzić do tego, by uczeń przed wykonaniem swojego pierwszego skoku, obowiązkowo nauczył się latać w tunelu.

PK: Na jakim etapie znajduje się w chwili obecnej państwa projekt?

DM: Tunel jest już wybudowany i funkcjonuje. Jest konstrukcją stacjonarną otwartą i niezabudowaną, więc raczej sezonową - uruchamianą od wiosny do późnej jesieni. Do tego czasu poprawiamy jego osiągi tak, by można było latać w nim także „freefly” tzw. każdej pozycji, nie tylko płasko.



PK: Jakie są jego parametry i jak klasyfikuje się on wśród podobnych konstrukcji na świecie?

DM: Trzymetrowa średnica lotu pozwala na latanie dwóch dorosłych osób jednocześnie do wysokości nawet czterech metrów. Do nauki „płaskiej” większa konstrukcja nie jest potrzebny, ten w zupełności wystarczy. Ale do dalszego szkolenia i zabawy w cztery i więcej osób, niestety się nie nadaje się. W tym miejscu pole do działania mają te budowane w Lesznie, Ożarowie i wojskowy w Leźnicy. Ze względu na ograniczony budżet, stworzyliśmy konstrukcję optymalną. Każdy dodatkowy wentylator wraz z oprzyrządowaniem to 300 tyś. zł. Do uruchomienia używać będziemy agregatu prądotwórczego o mocy 820kVa.

PK: Jaka jest dokładna zasada działania tunelu?

DM: Trzy wentylatory o średnicy 2 m mają za zadanie wytworzyć na tyle silny pionowy strumień powietrza, by unieść przebywającą w nim osobę. Jak na załączonym filmie, gdzie podczas jednej z prób lata Ania Tykwińska.
 


PK: Czy Pana projekt wymagał jakiegokolwiek certyfikatu ULC?

DM: Jest to zwykła „karuzela” - urządzenie rozrywkowo-szkoleniowe i nie wymaga żadnej certyfikacji.

PK: Na koniec pytanie zupełnie niezwiązane ze spadochroniarstwem. Jakiej muzyki Pan słucha?

DM: Mój ulubiony wykonawca to Ennio Morricone. 

PK: Dziękuję bardzo!

DM: Dziękuję.


Film z wentylatora

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony