Ju 87 Stuka - historia z głębin
Niniejszym zapraszamy do lektury krótkiej relacji z nurkowania do wraku samolotu Ju-87 Stuka, który leży na dnie na głębokości 28 m obok chorwackiej wyspy Żyrije. Artykuł został przesłany przez Piotra Woźniaka, jednego z naszych Czytelników. Wrak samolotu został odkryty pod koniec września 2014 r. i aktualnie jest atrakcją dla płetwonurków z całego świata.
Jugosławia, wyspa w rejonie Sibenika, 11 sierpnia 1943 r.
Martha Kramer
Marktplatz 9, Darmstadt,
Deutsches Reich”
w rejonie Sibenika, 11 August 1943
Liebe Mutter,
Zrazu powiem, że jestem cały i zdrowy, żebyś się nie martwiła. Dzisiaj brałem udział w ataku na okręt w porcie w Sibeniku. To miasto w Jugosławii, w Dalmacji. Dawaliśmy wsparcie dla wielkiej ofensywy, naszych oddziałów na lądzie, na rozkaz naszego ukochanego Fuehrera! Heil Hitler!
Wiesz jak kocham latanie, a Mój Stuka 87 wersja D5 (Dora), to świetna maszyna! Uwielbiam ją. A dzisiaj uratowała mi życie! Startowaliśmy z Italii, krótki przelot nad morzem w eskorcie, 35 minut i u celu.
Szybka akcja, pestka, mówię ci. Okręt jak tłusta, wielka, śpiąca foka w dole. Lecimy w kluczu i na rozkaz, jeden za drugim rozpoczynamy nurkowanie. Prędkość narasta, idę pod dużym kątem. Nagle z ziemi w naszą stronę wyrywają ostre smugi. Ostrzał jest jednak niewielki, a nurkujemy tak szybko, ze wszystkie wrogie pociski omijają nas. Jeszcze tylko rozkaz „teraz”! i poszły…Bach, bach, bach, w celu!. Płonie. Dobra robota, panowie! –Zakrzyknął dowódca przez radio. W tył na lewo i …po robocie. Odchodzę ostatni i gonię klucz. Brzdęk, dziwny dźwięk, jakby coś uderzyło?! Nagle Jurgen (mój tylny strzelec) pyta, czy tak jak on czuję swąd oleju? Nic nie czuję. Ale po chwili, Mein Gott!
Na masce pojawia się dym, a na szybie –brudnoczarne, tłuste krople, które natychmiast rozmazują się i widzę coraz mniej, coraz gorzej! Tracę moc, wysokość maleje. Patrzę w dole, niedaleko za nami, pas wąskich wysp. Przede mną tylko morze. Natychmiast zawracam w stronę tych wysp. Wysokość nieubłagalnie maleje. Dolecimy? Wyłączam silnik. Krótka cisza, świst wiatru, szybujemy. Jurgen, otwieramy kabinę, teraz. I gwałtowne uderzenie w wodę. Twarda jak beton! Woda wlewa się wszędzie. Jurgen! -krzyczę -płyniemy, bo zaraz pójdziemy na dno, teraz! Na szczęście blisko do wyspy, dopłynęliśmy bezpiecznie. Nikogo tu nie ma, ale nasi nas znajdą, na pewno! Podałem im sytuację i pozycję przez radio.
Kocham Cię, Mamo!
Twój Heinz
Polska, Warszawa, 23 sierpnia 1944 r.
„Lotnik kryj się”! Zbiegliśmy do piwnicy. To pewnie znowu sztukasy, będą bezkarnie w nas rąbać! Było nas łącznie kilkanaście osób, stłoczeni w małym ciemnym, wilgotnym pomieszczeniu, skurczeni, przyciśnięci do siebie i do ziemi. Obok mnie –Madzia, z mojego oddziału. Jaka ona piękna, jak Afrodyta! Ech gdyby nie ta wojna, pewnie bym się z nią ożenił, ale tak… Spłoszyła się ta myśl, nie czas na to. Siedzimy w ciszy. Słyszę jej głęboki, przyśpieszony oddech i jakby łomot serca. Tylko nie wiem, czy jej, czy mojego? Wyczekujemy chwilę.
Nagle narasta gdzieś z oddali ryk silnika, potem coraz głośniej wycie syren, to „trąby jerychońskie”. Potem już wszystko dzieje się błyskawicznie –coraz głośniejszy świst i nagle jakby świat się zatrząsł potężnie i zawalił! Ciemno, dławienie w krtani, kaszel, ból! Mam lepkie ręce od krwi, nic nie widzę, tumany kurzu, w połowie jestem przysypany. Skurcz myśli –wraca świadomość –jednak żyję! Ale gdzie jest?....Madzia? Maaaaadziaaaaaaa!?...
Chorwacja, wyspa Żyrije, lipiec 2018 r.
W bezkresnym błękicie dostrzegłem jego zarys z daleka. Był nieco po prawej. Zbliżałem się powoli z góry i od tyłu, jak rasowy myśliwiec.
Wykonałem głęboki zakręt w prawo, by wejść mu „na ogon”, ale nieśpiesznie, by nie spłoszyć zwierzyny, majestatycznie, jakby na zwolnionym filmie akcja hamowała, by przekazać widzom i nasycić ich oczy każdym kadrem. Zaraz go dopadnę!
Jest! Wreszcie doszedłem do niego na odległość dobrego strzału. Zrąbię mu usterzenie i już po nim-przemknęła myśl, gdy wtem zauważyłem, że nie ma już usterzenia pionowego?! Leżało z tyłu po lewej, a z konstrukcji sterczał kikut mocowania i sworzni. Co raz więcej detali wyłaniało się z głębin. Serce mi wali, oddycham za szybko, całkiem nieświadomie wyrzucam z płuc masy powietrza, ale już się nad tym nie zastanawiam, bo czekałem długo na takie spotkanie. Na głębokości 30 m ciśnie mnie w uszy, ale przyciskam nos, przedmuchuję w uszy i już czuję ulgę - ciśnienia wyrównują się.
Oto ona - nieruchoma bestia, wyłamane, wyrwane kły! Silnik leży kilkanaście metrów przed i na lewo od kadłuba, sterczą kikuty łoża. Nigdzie już nie poleci, ale pręży jeszcze pazury działek (MG151/20), są doskonale wyeksponowane. Mimo tego, nikomu już nie zrobią krzywdy - zamilkły na zawsze. Załoga opuściła kabinę, która jest odsunięta. Można zajrzeć do środka i popatrzeć na wyposażenie. Tablica zachowała się świetnie, można odgadnąć jeszcze przeznaczenia poszczególnych przyrządów, a drążek sterowania zachęca by zasiąść, schwycić i krzyknąć - od śmigła!
Udało się zrealizować marzenie i połączyć moją pasję do latania z nurkowaniem, do którego inspiracją była tez historia. Właściwie historie - ludzi, morza i Ju 87 Stuka na dnie koło wyspy Żyrije. Czy tak doszło do wodowania, czy tak to wyglądało? Nie wiem, ale wystarczy popatrzeć, a wyobraźnia podpowie resztę!
Jeżeli ktoś z Was chciałby obejrzeć wrak tego typu samolotu (tylko 3 na świecie, ale ten jest najlepiej zachowany!), to w miejscowości Jezera znajduje się polska baza nurkowa, która organizuje tam nurkowania. Polecam!
Piotr Woźniak
Piotr Woźniak (46) - pilot samolotowy (teraz AT3), szybowcowy, paralotniowy. Ogólny nalot ok. 1000 h. Podróżnik (90 odwiedzonych krajów), nurek (Rescue Diver), motocyklista (obecnie Rune), fotografik (zwolennik Canona) oraz alpinista (zdobyty 7134 m).
Komentarze