Kamera pokazuje wykrzywione ego, kolego…
Niezależnie od tego, z której strony kamery się znajdujesz, ma ona wpływ na twoje zachowanie. Czy tego chcesz, czy nie. Takie stwierdzenie obudzi natychmiast falę protestów. Można sobie wyobrazić jak widownia pełna teletubisów protestuje wykrzykując: "mów za siebie, frajerze!", "zacznij trochę się kontrolować mięczaku!", "co on znowu pieprzy?" itp.
Jasne, że mogę sobie wyobrazić istnienie osób o wybitnej samokontroli, które opanowały sztukę koncentracji na poziomie mistrzowskim. Ci, faktycznie mogą być wolni od skazy charakteru, która jest dużo większa niż aberracja przeciętnego obiektywu kamery typu action.
Zazwyczaj trudno jest spojrzeć na samego siebie w sposób krytyczny, co wcale nie znaczy, że w głębi umysłu nie dostrzegamy pewnych niepokojących zjawisk. Uruchamiając więc wyobraźnię wykreujmy dwie niezaistniałe sytuacje. Wspólnym mianownikiem będzie to, że jesteśmy na nowej dla nas strefie zrzutu. Nie znamy nikogo. Mamy zamiar skoczyć i zaliczyć to miejsce, bo słyszeliśmy, ze są przepiękne widoki. To ma być zwykły skok dla relaksu.
W pierwszym przypadku na pokładzie dużego samolotu siedzą skoncentrowani skoczkowie. Oczywiście sobie żartują co jakiś czas, mają jakieś grupy, coś tam trenowali. Co jest trudne do wyobrażenia - nie mają kamer ani na kaskach, ani na taśmach piersiowy, ani na nadgarstkach. Tak, oni nie mają kamer.
W drugim przypadku ten sam samolot. Tak samo dużo ludzi. Tym razem jednak widać, że każdy ze skoczków ma przynajmniej jedną kamerę. Na kasku, na taśmie piersiowej, niektórzy na stopie - tak dla lepszego ujęcia. Kamer jest zdecydowanie więcej niż skoczków. Oczywiście w trakcie lotu pojawiają się kunsztownie zagięte palce, zwisające języki, dzikie okrzyki itp.
Mamy więc dwie sytuacje. Skoczków nie znamy. W którym samolocie wolelibyście się znaleźć?
Ja mam swoją odpowiedź, ale jest ona uwarunkowana moimi spostrzeżeniami, które postaram się opisać poniżej.
Wywołanie małpy jednym guziczkiem
Nawet spokojne, pozornie introwertyczne jednostki, pod wpływem włączonej i nakierowanej na nich kamery robią jakieś głupie miny. To zjawisko międzynarodowe, ponadpłciowe, niemal niezależne nawet od wieku skoczków.
Czy kamera działa?
W momencie wymagającym największego skupienia zaczyna się wzajemne wypytywanie o stan kamery. Wiadomo, że jeśli komuś wypadnie pilocik, to sobie będzie leżał albo poleci, bo oczy nakierowane są na lampki kontrolne
Kadr, scena, dzieło
Każde ujęcie jest ponadczasowe. To zamrożenie chwili na wieki. Liczy się światło, liczy się kompozycja, liczy się strój, czyn i mina. Im bardziej ulotna chwila, na ten przykład pięknie zachodzące słonce - tym więcej koncentracji na wiekopomnym dziele.
Oni nie, ja tak!
Może coś jeszcze dopiszę, jak mi się przypomni. Ale już to wystarczy mi do dokonania wyboru. Wolałbym być w samolocie z ludźmi bez kamer, wolałbym być na czaszy w otoczeniu ludzi bez kamer. Oczywiście sam chciałbym mieć kamerę! I tak to właśnie działa.
Nie jesteśmy obiektywni i nigdy nie będziemy. Traktujemy siebie samego raz gorzej, raz lepiej ale nigdy obiektywnie. Dobrze jest więc patrzeć na innych, niczym w zwierciadło samego siebie.
Małpie figle
Co więc się dzieje w głowie człowieka, gdy kierowana jest na niego kamera? Dlaczego zaczyna małpować i zachowywać się jakoś tak sztucznie? Czy to jest jego twarz? Czy to jest twarz, którą uważa, że powinien zaprezentować innym w tej grupie? Raczej to drugie.
Kamera w cudowny sposób pokazuje jak ważna jest dla nas grupa, jak ważny jest nasz wizerunek. Fakt utrwalania, ba uwieczniania chwili, której stanowimy ważny odprysk każe nam poprawić włosy, wyprężyć pierś lub wystawić język i pozaginać palce. To nie ważne co, bo to nie jest nasze. To nasze wyobrażenie o obrazie, który jest głowach innych skoczków.
Małpujemy, bo wydaje nam się, że inni oczekują tego od nas. Gdyby się zastanowić głębiej i wypisać sobie listę osób, których opinia jest dla nas ważna, to może się okazać, że nie będzie tam żadnego nazwiska. To są bowiem zachowania, których motorem nie jest świadomość. Zrozumienie tego może przesunąć pewien procent zaangażowania pracy mózgu w bezpieczeństwo z nieefektywnego małpowania na rzecz jakiegoś iluzorycznego wizerunku.
Stare powiedzenie głosi: Dla towarzystwa cygan dał się powiesić.
Warto też pamiętać, że choć to co, popularnie nazywamy "ego" ewolucyjnie jest doskonałym mechanizmem. Wyrazem kształtowania się strategii przetrwania. To jednak jest to mechanizm chroniący gatunek. Jednostki w tej grze mogą ginąć na rzecz sprawdzania różnych kierunków ekspansji gatunku.
A więc, czy nagranie jest warte życia lub zdrowia? Pytanie pozornie tylko retoryczne.
- Jak przeżyć?
- Jak można nagrać?
- Czy nagrać?
to kolejność stawianych pytań.
Iwan Grzegorz Kucharczyk
Czytaj inne wpisy z zakresu spadochroniarstwa na blogu www.spadochronoweskoki.blogspot.com
Grzegorz Kucharczyk (44), absolwent AWF Warszawa. Pierwszy skok w 1990 r., uprawnienia instruktora od 1999 r. Obecnie ponad 10 tys. skoków. Przez kilka lat redaktor działu spadochronowego w Przeglądzie Lotniczym, autor poradników spadochronowych. Przez 6 lat właściciel strefy zrzutu w Polsce, obecnie prowadzi całoroczną bazę spadochronową w Hiszpanii. Były egzaminator ULC, egzaminator tandemowych BASIK AIR CONCEPT, współpracował jako ekspert z PKBWL.
Komentarze