Wyniki ankiety: Czy tak trudno zadzwonić przed lotem?
Pod koniec lipca, poruszeni kilkoma redakcyjnymi telefonami od zdziwionych / zażenowanych / wściekłych właścicieli lotnisk i lądowisk o przylotach na lądowiska, bez wcześniejszego telefonu pomimo opublikowanego na stronach internetowych PPR (Prior Permission Required) opublikowaliśmy króciutką anietę. Anonimowa ankieta pytała o Wasze przyzwyczajenia i praktyki. W sumie, oddano w niej 460 głosów, za co dziękujemy. Dziękujemy za otwartość i szczerość która w istocie potwierdziła zgłaszany nam fakt.
Na początku przypomnijmy genezę zagadnienia
Sprawa jest o tyle dziwna, że do tej pory problem jakby nie występował. Co więcej wśród niesfornych pilotów, zdarzają się sporadycznie obcokrajowcy. Zarządzający, są tym bardziej zdziwieni, że nierzadko wśród przylatujących załóg jest para: instruktor i uczeń. Niestety, zdarzają się również akty wandalizmu, np. prób otwarcia na siłę bramy aby opuścić teren lądowiska. Oczywiście, można sprawę zgłaszać na policję, ale w tym przypadku nie o to chodzi.
Właściciele lądowisk, rozsądnie motywują prośbę o telefon przed przylotem, potrzebą zagwarantowania maksymalnego bezpieczeństwa operacji lotniczych. Pilot podczas krótkiej rozmowy może dowiedzieć się o opłatach lub ich braku, lokalnych ograniczeniach w danym dniu takich jak np. koszenie trawy, naprawa RWY po szkodach spowodowanych przez zwierzęta, itp. A jeśli założyć, że wykonanie telefonu jest odpowiednikiem zapoznania się z NOTAM- em to rozmowa z zarządzającym staje się obowiązkowa.
Oficjalne wyniki i komentarz redakcji
Cieszy, bo ponad połowa ankietowanych 57%, telefon do właściciela traktuje jako obowiązek. W naszej interpretacji jest to pilot/pilotka, instruktor/instruktorka, świadomy/świadoma zagrożeń, kulturalna, szanująca czyjąś i często swoją własność (lądowisko i statek powietrzny), a przede wszystkim dobrze przygotowująca się do lotu. Telefon do zarządzającego traktuje jako element pełnego przygotowania.
23% ankietowanym zdarzyło się nie zadzwonić. W tej grupie jesteśmy i my. Tak, kto jest bez winy. Tłumaczymy to sobie zmianą planów w trakcie lotu, chcąc zamanifestować wolność jaką daje nam lotnictwo. Pomijając względy bezpieczeństwa wierzymy, że osoby z tej grupy zadzwonią do właściciela natychmiast po wylądowaniu.
6% + 4% czyli 10% nie dzwoni tłumacząc że sprawdza czy lądowisko znajduje się w ewidencji lądowisk. Tutaj niestety nie potrafimy znaleźć dobrego wytłumaczenia takiego postępowania. Wpis do ewidencji ULC, jest niczym innym jak... wpisem, w dodatku i na przekór, chronionym od lat rzekomą ochroną danych osobowych (na długo jeszcze przed RODO). Z punktu widzenia bezpieczeństwa, wpis nie daje żadnej ochrony ani pod względem przeszkód ani pod względem obowiązku ciągłego utrzymania lądowiska w "dobrej" kondycji i obowiązku oficjalnej publikacji NOTAM.
5% dzwoni sporadycznie bo często lata w to miejsce. Jeśli często oznacza codziennie lub np. co tydzień to ok. Ich zaliczamy do grupy świadomych.
3% zapomniało zadzwonić, co jest w istocie chyba ok. W końcu każdemu o czymś się zapomina. Można ew. pomyśleć o dopisaniu obowiązku telefonowania do swojej listy kontrolnej, podczas przygotowywania się do lotu.
Podsumowując: Do grupy "świadomych" możemy zaliczyć: 57% + 23% + 5% = 85% ankietowanych. To w naszej opinii dobry wynik, choć jest jeszcze co poprawić. Jak to mówią, pamiętajcie i praktykujcie. Powodzenia!
A jaki jest Wasz komentarz?
Z naszej strony staramy się, aby na stronie https://lotniska.dlapilota.pl był aktualny numer kontaktowy.
Komentarze