Przejdź do treści
Źródło artykułu

Czym są zagadkowe betonowe strzałki nawigacyjne w USA?

Dzisiaj zapraszamy do lektury tłumaczenia artykułu przybliżającego kwestię rozwiązań stosowanych w nawigacji lotniczej na terenie Stanów Zjednoczonych blisko 100 lat temu. Oryginalny tekst został zamieszczony na portalu citylab.com

W latach 20. ubiegłego wieku, zgubiony w ciemności pilot nie mógł polegać na podręcznym urządzeniu GPS. Istniała jednak rzecz niemal równie pomocna: gigantyczne strzałki na ziemi, rodem z kreskówek, wskazujące drogę z Nowego Jorku do San Fransisco.

Ta prosta pomoc nawigacyjna była częścią Transkontynentalnego Systemu Dróg Powietrznych (Transcontinental Airway System), który powstał, by ułatwić pilotom wiozącym pocztę znalezienie trasy. W czasach działania systemu funkcjonowało 1500 naziemnych sygnalizatorów, rozmieszczonych w sumie na długości prawie 30 tys. km.

Strzałki były (i są!) olbrzymie, a do tego były pomalowane na jaskrawożółty kolor. Na każdej z nich stała 15-metrowa wieża z zapalanym w nocy światłem. W ten sposób piloci transportujący pocztę byli w stanie znaleźć trasę z jednego wybrzeża na drugie i poczta dochodziła na czas.

– Co ok. 8 – 16 km pilot przelatywał nad długą na 21 metrów, pomalowaną na żółto strzałką. Na środku każdej stała wieża, a na jej szczycie paliło się mocne, obrotowe światło. Poniżej znajdowały się pomocnicze światła wskazujące kurs. Światła te pulsowały w sposób, który pozwalał na identyfikację numeru sygnalizatora, nad którym akurat znajdował się samolot – wyjaśnia Patrick Wiggins, ambasador NASA.

Strzałki ze światłami były ogromnym krokiem naprzód w stosunku do poprzedniego systemu: ogromnych ognisk palonych w pobliżu lądowisk. Jak łatwo zgadnąć, to rozwiązanie szybko okazało się niepraktyczne.

W sieci rewolucyjnych strzałek pokładano tak wielkie nadzieje, że rozważano utworzenie na Oceanie Atlantyckim łańcucha dryfujących platform. Jednak już na początku lat 40. strzałki zaczęły tracić na znaczeniu, co szybko doprowadziło do ich porzucenia. Podczas II Wojny Światowej wiele sygnalizatorów rozebrano, by utrudnić nawigację bombowcom nieprzyjaciela.

Ale nie zapomniano o nich. Obecnie ze strzałek korzysta się jeszcze w stanie Montana, gdzie działa 19 sygnalizatorów. Ale nawet te porzucone wciąż dają o sobie znać. Co rusz pojawiają się na zdjęciach lotniczych, niczym tajemnicze znaki pozostawione przez obcą cywilizację. Można na nie trafić np. w stanach Utah, Wyoming czy Indiana. Pozostałe trafiły w ręce prywatnych właścicieli razem z ziemią na której się znajdują. Część przetrwała być może z sentymentu lub z potrzeby wzbudzania sensacji. 


Powyższy artykuł po raz pierwszy pojawił się na Dlapilota.pl 19 marca 2015 r. W ramach nowego cyklu, na łamach naszego portalu cyklicznie przybliżamy najciekawsze i najbardziej poczytne teksty z lat ubiegłych.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony