Życie 10 km nad ziemią
– Ojciec powiedział, że jak pokonam go na dwóch zawodach z rzędu, to przestanie na nie latać. Dlatego żartuję, że muszę dawać mu fory – śmieje się Kamil Wieczorek, student lotnictwa i kosmonautyki na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Latać zaczął 7 lat temu, dziś jest członkiem samolotowej reprezentacji Polski, a na co dzień pilotem samolotów pasażerskich.
Spotykamy się w Aeroklubie Warszawskim na Bemowie. To tutaj, w 2009 roku, 18-letni Kamil rozpoczął swoją przygodę z lotnictwem. Chociaż można pokusić się o stwierdzenie, że był skazany na taki zawód. W domu Wieczorków latają jego tata, brat, wujkowie i kuzyni. To jedna z najbardziej znanych lotniczych rodzin w kraju, mająca w swoim gronie wielokrotnych mistrzów Polski, Europy i świata. – Już jako kilkulatek jeździłem z tatą na zawody, wtedy połowa zawodników to byli moi „wujkowie”, a dziś sam walczę z nimi na lotniczych mistrzostwach – opowiada Kamil.
Lotniczy klan
Brat Kamila, Szymon też jest pilotem. Obaj poszli w ślady ojca Krzysztofa, który jest wielokrotnym medalistą mistrzostw świata i Europy w lataniu rajdowym i precyzyjnym. Na igrzyskach lotniczych, mistrzostwach świata i Europy zdobył indywidualnie 19 medali. Krzysztof Wieczorek jest bratem Wacława i Mariana Wieczorków.
Marian, najstarszy z braci, to pierwszy pilot w tej rodzinie. Nazywany jest żartobliwie „Nadwieczorkiem”. Utytułowany pilot swoją przygodę z lotnictwem rozpoczął w 1971 roku. Na co dzień jest kapitanem i instruktorem B787 w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Jego syn, Marcin szkoli się na pilota w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie.
Trzeci z braci, Wacław (zmarł w 2011 roku) był wielokrotnym mistrzem świata, Europy i Polski w lataniu precyzyjnym i rajdowym. Był wybitnym instruktorem i wychowawcą wielu lotników i, podobnie jak bracia, latał w PLL LOT. Jego syn, Michał od kilku lat należy do kadry narodowej i także odnosi międzynarodowe sukcesy, na co dzień lata w Ryanairze.
Podczas świątecznych, rodzinnych spotkań trudno dziwić się, że panie nie mają łatwego życia. Chociaż szybowcami zaczęła niedawno latać… pierwsza kobieta z rodziny Wieczorków, Basia, córka Mariana i siostra Marcina. Kto wie, czy wkrótce nie dołączy do mistrzowskiego teamu.
To w Aeroklubie Warszawskim na Bemowie Kamil stawiał pierwsze lotnicze kroki (fot. BPI)
Latanie z najlepszymi
Kamil jest aktualnym mistrzem Polski juniorów w lataniu precyzyjnym. We wrześniu tego roku startował też w 20. Mistrzostwach Świata w Lataniu Rajdowym w portugalskim mieście Santa Cruz. W tej malowniczej okolicy o trofea walczyło około 60 załóg z 18 państw. W tym, oczywiście, rodzina Wieczorków. Marcin i Michał Wieczorkowie zdobyli srebro w klasie „Unlimited” oraz dołożyli swoją cegiełkę do srebra w klasyfikacji drużynowej. Kamil ze swoim tatą Krzysztofem zajęli 7. miejsce.
Kamil od roku jest też pilotem LOT-u. Lata embraerami (170, 175 i 195), głównie po Europie. Przyznaje, że wożenie ludzi na takiej wysokości to ogromna odpowiedzialność, ale jest na to przygotowany zarówno psychicznie, jak i teoretycznie. – Jest pewna pula umiejętności, które wykorzystuje się w każdym locie, ale oczywiście zdarza się czasem gorsza pogoda, burze, warunki panujące na lotniskach też są różne, więc nie można powiedzieć, że każdy lot jest taki sam – tłumaczy.
Każdy kandydat na pilota samolotów pasażerskich przechodzi test z wiedzy lotniczej, zdaje egzamin ustny z języka angielskiego, odbywa rozmowę przed komisją oraz przez wiele godzin uczestniczy w testach psychologicznych. Po przyjęciu rozpoczynają się kolejne szkolenia: teoretyczne, na symulatorach lotów, na końcu loty z instruktorem. Do dziś Kamil wylatał około 500 godzin na samolotach sportowych i 800 na pasażerskich.
Nie mogę odmówić sobie pytania o to, jak zapanować nad tymi wszystkimi tarczami, wskaźnikami, przyciskami, które znajdują się w kokpicie. – Jak oglądam czasem zdjęcia starych samolotów, to też zastanawiam się, jak oni to ogarniali – śmieje się Kamil. – W rzeczywistości to wcale nie wygląda tak strasznie. Technologia zrobiła niesamowity postęp, a wraz z nią ergonomia kokpitu znacząco się poprawiła. Dlatego też dzisiaj już nie widuje się w kokpicie nawigatorów, radiooperatorów czy mechaników. W czasie normalnego lotu raczej nic niespodziewanego się nie dzieje. Jak któryś ze wskaźników odchyla się od normy, to reagujemy. Oczywiście na symulatorach ćwiczymy takie sytuacje, kiedy wszystko nagle się psuje i też trzeba sobie poradzić.
Zawody czy studia?
Na co dzień Kamil Wieczorek studiuje lotnictwo i kosmonautykę. Same studia kładą więszy nacisk na inżynierską, niż pilotażową stronę lotnictwa, a ich pogodzenie z taką pasją wcale nie jest łatwe.
W kwietniu 2015 roku dowiedział się o naborze do LOT-u. – Jak tylko pojawiło się ogłoszenie, zamknąłem się w domu i zacząłem się uczyć do testów – wspomina Kamil. – Przyznaję, że w ogóle nie pojawiałem się na zajęciach. W maju dowiedziałem się, że zostałem przyjęty do tej pracy, w czerwcu zacząłem szkolenia, więc nawet nie podchodziłem do letniej sesji. Wszystkie szkolenia trwały tak długo, że nie zdążyłem przygotować się też do sesji we wrześniu.
Dlatego ze studiami Kamila bywało różnie. – Semestr zimowy jest zawsze o tyle prostszy, że wówczas nie odbywają się żadne mistrzostwa. Do pogodzenia zostają więc praca i studia. Wiosną i latem jest gorzej – bo dochodzą jeszcze zawody – tłumaczy Kamil.
Nic dziwnego, że dopięcie grafiku tego młodego pilota jest naprawdę trudne, lecz z drugiej strony, nietypowy harmonogram pracy pozwala mu kontynuować studia.
***
Dziś Kamil nie należy już do Aeroklubu Warszawskiego, choć wraca tu z sentymentem. Z pasją pokazuje maszyny, na których uczył się latać. Pierwszym samolotem, na którym próbował swoich sił, była Cessna 150 – dwumiejscowy samolot treningowy i turystyczny, często używany do lotów prywatnych oraz w lotniczym szkoleniu podstawowym. Kamil przeszedł także szkolenie szybowcowe: – Z szybowcami jest o tyle łatwiej, że już jak startujesz, to wiesz, że nie masz silnika – żartuje. – A co zrobić, kiedy nagle w normalnym samolocie przestanie działać silnik?
Zapytany o to, co tak naprawdę kręci go w lataniu, sam szuka konkretnej odpowiedzi. – W lotnictwie niesamowite są wschody i zachody słońca, gwieździste niebo i rozświetlone w nocy europejskie stolice – mówi Kamil. – Każdy lot to także inna załoga, możliwość poznania wielu świetnych ludzi. Ma się poczucie, że jest się częścią czegoś wyjątkowego. To po prostu styl życia, który mi bardzo odpowiada.
A kim byłby, gdyby nie został pilotem? – Pracowałbym na wieży na lotnisku.
Tekst autorstwa Moniki Bukowskiej zaczerpnięty z Bloga Plac Politechniki 1.
Komentarze