Przejdź do treści
Katastrofa A320 Germanwings
Źródło artykułu

Katastrofa A320 Germanwings we Francji - aktualizacja

24 marca w pobliżu miejscowości Barcelonnette we francuskich Alpach doszło do katastrofy A320 należącego do linii Germanwings (znaki rejestracyjne D-AIPX). Na pokładzie samolotu, który wykonywał lot 4U-9525 z Barcelony do Duesseldorfu, znajdowało się 144 pasażerów i 6 członków załogi.

Zgodnie z ustaleniami, statek powietrzny wykonywał lot na FL380, gdy zaczął się gwałtownie obniżać. Po kilku minutach, na wysokości 6800 stóp ok. 12 NM na południowy zachód od Barcelonnette kontrola lotnicza utraciła z nim kontakt radarowy.


@ 31 MAR

Media: w szczątkach Airbusa znaleziono materiał wideo

W szczątkach rozbitego Airbusa niemieckich linii Germanwings znaleziono materiał wideo zawierający obrazy z ostatnich kilku sekund przed katastrofą - poinformowały we wtorek niemiecki dziennik "Bild" i francuski tygodnik "Paris Match".

Ich współpracownikom umożliwiono obejrzenie tego materiału, na który natrafiła osoba z kręgu śledczych.

Według "Bilda" znaleziony zapis dowodzi, że pasażerowie zdawali sobie sprawę z grozy sytuacji. W nagraniu słychać wydawane w kilku językach okrzyki "Mój Boże". Jak twierdzi gazeta, na pokładzie panował chaos i pełny zamęt, a poszczególnych sfilmowanych postaci nie da się zidentyfikować. Autentyczność nagrania ma być niewątpliwa.

Pytany w tej sprawie przez agencję dpa prokurator z Marsylii Brice Robin powiedział, że nic mu nie wiadomo o takim znalezisku. Jak zaznaczył, znaleziono szereg telefonów komórkowych, które zostaną dopiero zbadane. "Nie wiem, czy nadają się do zbadania" - wyjaśnił, dodając, że gdy był dwie godziny wcześniej na miejscu wypadku, o żadnym takim wideo nie było tam mowy.


@ 29 MAR

"Bild": kapitan samolotu krzyczał - "Otwórz te cholerne drzwi"

Niemiecki "Bild" opublikował w niedzielę zapis rozmów kapitana samolotu linii lotniczych Germanwings z drugim pilotem Andreasem Lubitzem podejrzanym o rozmyślne rozbicie maszyny. Usiłując dostać się do kabiny, pilot krzyczał: "Otwórz te cholerne drzwi".

Z zapisu czarnej skrzynki rejestrującej głosy wynika, że kapitan samolotu 4U9525 nie zdążył podczas postoju w Barcelonie skorzystać z toalety. Drugi pilot zaproponował, że przejmie stery, jednak kapitan początkowo nie skorzystał z tej propozycji.

Po osiągnięciu przez samolot wysokości przelotowej (11,6 km) kapitan nakazuje drugiemu pilotowi przygotowanie lądowania w Duesseldorfie. Ten odpowiada lakonicznie "miejmy nadzieję" i "zobaczy się".

Po sprawdzeniu przygotowań do lądowania Lubitz ponownie zwraca się do kapitana - "Możesz teraz iść". Ten odczekuje jeszcze dwie minuty i w końcu przekazuje mu stery mówiąc - "możesz przejąć". Na taśmie słychać dźwięk odsuwanego fotela i zamykające się drzwi.

Jest godz. 10.29 i radar rejestruje obniżanie wysokości. W ciągu minuty maszyna obniża lot o blisko 100 metrów. W ciągu kolejnej minuty samolot obniża wysokość o prawie 600 metrów. O 10.32 kontrolerzy lotu usiłują skontaktować się z pilotami, jednak bez powodzenia. W samolocie słychać automatyczny sygnał alarmowy "sink rate".

Wkrótce potem słychać głośne uderzenie, tak jakby ktoś usiłował wyłamać drzwi do kokpitu. Słychać głos kapitana: "Na Boga, otwórz drzwi". O 10.38 słychać "głośne metaliczne uderzenia". 90 sekund później włącza się sygnał "terrain - pull up - pull up". Samolot jest w tym momencie około 5 km nad ziemią. Słychać okrzyk kapitana: "Otwórz te cholerne drzwi".

W kabinie słychać tylko oddech drugiego pilota, który nie odzywa się.

O 10.40 samolot zawadza prawym skrzydłem o górę. Ostatnim dźwiękiem utrwalonym na taśmie rejestratora są krzyki pasażerów.

Samolot Germanwings rozbił się we wtorek we francuskich Alpach. W katastrofie zginęło 144 pasażerów i 6 członków załogi. Francuska prokuratura podejrzewa, że drugi pilot mógł doprowadzić świadomie do rozbicia maszyny. 27-letni mężczyzna był chory. W jego mieszkaniu znaleziono zwolnienie lekarskie obejmujące dzień, w którym doszło do wypadku.


@ 28 MAR

BBC: Pilot Germanwings dobrze znał region, gdzie rozbił się samolot

Drugi pilot podejrzewany o celowe rozbicie samolotu niemieckich linii Germanwings we francuskich Alpach i zabicie 149 osób i siebie dobrze znał region, gdzie nastąpiła katastrofa, gdyż wcześniej bywał tam i latał nad nim szybowcem - poinformowała BBC.

Wiadomość tę potwierdził BBC Dieter Wagner - członek kursów szybowcowych w Montabaur w Nadrenii-Palatynacie, skąd pochodził drugi pilot Andreas Lubitz. Wagner powiedział, że Lubitz latał szybowcem nad francuskimi Alpami w czasie pobytu w tamtym regionie ze swoją szkołą szybowcową. Wagner miał powiedzieć też francuskiemu dziennikowi "Le Parisien", że "Alpy były pasją Lubitza, że miał na ich tle obsesję".

Inne francuskie medium informacyjne Metro News powiadomiło, że Lubitz od dziewiątego roku życia przyjeżdżał z rodzicami na wakacje do Sisteron, gdzie był klub szybowcowy; Sisteron leży niespełna 70 km od Le Vernet, gdzie doszło do katastrofy. Źródło to cytuje też przyjaciela rodziców Andreasa Lubitza, który powiedział, że Andreas sprawiał wrażenie "zwykłego chłopca".

Dane z czarnej skrzynki samolotu sugerują, że 27-letni drugi pilot celowo doprowadził we wtorek, 24 marca, do katastrofy nad francuskimi Alpami airbusa linii lotniczych Germanwings lecącego z Barcelony w Hiszpanii do Duesseldorfu w Niemczech. Na pokładzie znajdowało się 150 osób. Nikt nie przeżył.

Prokuratorzy twierdzą, że w postępowaniu Lubitza nie można się dopatrzyć motywów politycznych czy religijnych.


Była przyjaciółka Andreasa Lubitza w "Bildzie": zapowiadał, że go zapamiętają

Była przyjaciółka Andreasa Lubitza powiedziała "Bildowi", że pilot Germanwings był niezadowolony z warunków pracy w liniach lotniczych i sugerował dokonanie czynu, po którym wszyscy go zapamiętają. W opublikowanej w sobotę rozmowie kobieta występuje pod zmienionym nazwiskiem.

26-letnia stewardesa powiedziała "Bildowi", że Lubitz był prywatnie "bardzo miękkim człowiekiem, potrzebującym miłości". Podczas rozmów o pracy zmieniał się, stając się innym człowiekiem, i krytykował warunki pracy. Mówił o zbyt niskiej pensji, obawach o (przedłużenie) umowy, zbyt dużej presji - mówiła kobieta przedstawiana jako Maria W. "Bild" zastrzega, że na jej prośbę nazwisko zostało zmienione.

Jak twierdzi była przyjaciółka pilota, Lubitz powiedział kiedyś: "Pewnego dnia zrobię coś, co zmieni cały system, i wszyscy poznają moje nazwisko i zapamiętają je". "Nie wiedziałam, co to miało znaczyć, ale teraz (to zdanie) nabiera sensu" - powiedziała stewardesa.

Kobieta wyjaśniła, że powodem rozstania w pilotem było jego problematyczne zachowanie. "W czasie rozmowy tracił kontrolę nad sobą, krzyczał na mnie, bałam się. Kiedyś zamknął się na dłuższy czas w łazience. W nocy budził się i krzyczał: +spadamy+. Dręczyły go koszmary" - mówiła stewardesa.

Jak dodała, Lubitz nie chciał mówić o swojej chorobie, przyznał jednak, że jest leczony przez psychiatrów. Zdaniem stewardesy jej były partner zdecydował się na desperacki krok, ponieważ zrozumiał, że ze względu na stan zdrowia nie będzie mógł latać jako kapitan na trasach międzykontynentalnych, co było jego marzeniem.


@ 27 MAR

 Niemcy: pilot Germanwings leczył się, ale nie na depresję

Rzeczniczka szpitala w Duesseldorfie potwierdziła w piątek, że niemiecki pilot podejrzany o rozmyślne rozbicie samolotu linii lotniczych Germanwings był pacjentem kliniki, zaprzeczyła jednak, jakoby leczony był na depresję.

"Doniesienia sugerujące, że Andreas L. był leczony w naszej placówce na depresję, nie odpowiadają prawdzie" - oświadczyła rzeczniczka szpitala. Placówka nie podała bliższych szczegółów o rodzaju ewentualnej choroby mężczyzny ani o oddziale, na którym był leczony.

27-letni mężczyzna zgłosił się po raz pierwszy do kliniki w Duesseldorfie w lutym 2015 roku, a ostatni raz odwiedził placówkę 10 marca. "Chodziło o diagnostyczne wyjaśnienia" - poinformowały władze szpitala. Jak zaznaczono, szczegóły leczenia objęte są tajemnicą lekarską. Dyrektor kliniki uniwersyteckiej Klaus Hoeffken zapewnił, że jego placówka będzie "bezwarunkowo" pomagać w śledztwie.

Podczas rewizji w mieszkaniu podejrzanego śledczy znaleźli porwane zwolnienie lekarskie dotyczące m.in. dnia, w którym doszło do katastrofy. Według prokuratury jest to dowód na to, że Andreas Lubitz ukrywał chorobę przed pracodawcą oraz przed kolegami z pracy. Zabezpieczone dokumenty o treści medycznej sugerują trwające dolegliwości i związane z nimi leczenie - czytamy w komunikacie wydanym przez prokuraturę.

Lubitz jako drugi pilot podczas lotu z Barcelony do Duesseldorfu we wtorek - w czasie, gdy był sam w kokpicie - obniżył samowolnie lot samolotu; maszyna rozbiła się we francuskich Alpach. Zginęło 150 osób - 144 pasażerów i sześciu członków załogi.


Niemiecka prokuratura: pilot Andreas Lubitz w dniu katastrofy był na zwolnieniu lekarskim

Podczas rewizji w mieszkaniu pilota podejrzanego o rozmyślne rozbicie we wtorek samolotu linii Germanwings we Francji prokuratura znalazła porwane zwolnienie lekarskie dotyczące dnia, w którym doszło do katastrofy - podała w piątek prokuratura w Duesseldorfie.

Według prokuratury Andreas Lubitz ukrywał przed pracodawcą chorobę; nie pozostawił żadnego listu.

Jak podano, nic nie wskazuje, by drugi pilot samolotu kierował się motywami religijnymi lub politycznymi.

Bieżące informacje na temat katastrofy dostępne są także  tutaj


Niemcy - prasa o pilocie Germanwings: Herostratos w kokpicie

Prasa niemiecka zastanawia się nad motywami sprawcy, który rozmyślnie rozbił samolot zabijając siebie i 149 innych osób i stwierdza, że nie istnieje absolutne bezpieczeństwo. "SZ" nazywa drugiego pilota Herostratosem w kokpicie - osobą sławną dzięki zbrodni.

Rodzinom ofiar katastrofy trudno byłoby pogodzić się z łańcuchem nieszczęśliwych okoliczności czy nawet fatalnym błędem jako przyczyną takiej katastrofy. Jednak sytuacja, gdy ktoś skazuje na śmierć dziesiątki osób, wymazuje ich teraźniejszość i przyszłość, jest nie tylko trudna do pojęcia lecz wzbudza też wściekłość - czytamy w piątkowym wydaniu "Sueddeutsche Zeitung".

Zdaniem komentatora motywy działania sprawcy są "właściwie bez znaczenia". Być może zwątpił, a może kierował się podobnymi pobudkami jak Herostratos, który dla sławy podpalił świątynię Artemidy w Efezie uważaną z jeden z siedmiu cudów świata. "Zniszczenie airbusa z Barcelony było też takim herostratycznym, obłędnym czynem" - ocenia "SZ".

Pojedynczy sprawcy zawsze potrafili obejść przepisy bezpieczeństwa i procedury kontrolne. Tak było zarówno w przypadku terrorystów jak i morderczych szaleńców w rodzaju Andersa Breivika w Norwegii czy Timothy McVeigha w USA. Zabezpieczenia przed samobójcami w życiu codziennym są złudne - w wiadomościach lokalnych stale słyszymy o kierowcach wjeżdżających na autostradę z dużą prędkością pod prąd, aby zginąć.

Ludzie z psychicznymi problemami potrzebują szacunku i pomocy. Nie zapobiegnie to jednak wszystkim katastrofom, ale być może pomoże przekonać potencjalnego samobójcę, że życie posiada największa wartość, każde życie - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".

Przyczyną katastrofy ze 150 ofiarami nie jest "spięcie w komputerze, lecz spięcie w głowie drugiego pilota" - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Jeżeli potwierdzi się teza prokuratury, to mamy do czynienia z nowym, ludzkim problemem w lotnictwie, którego nie rozwiążą nawet najlepsi inżynierowie ani programy komputerowe.

"Piloci nie są aniołami, lecz tylko ludźmi, którzy ulegają zmęczeniu i czasami w stresie popełniają błędy. Dotychczas wydawało się jednak pewne, że nie są samobójcami" - pisze komentator.

Jeżeli pilot świadomie zabił siebie i 149 osób, to znaczy, że jego moralność i instynkt samozachowawczy nie zdołały odwieść go od tego czynu. To jest "epicentrum wstrząsu" tej katastrofy. Jeżeli przyjmiemy, że "zaprogramowanie" człowieka przestało istnieć, to normalne życie, tak jak je znamy, nie byłoby możliwe. Nie można byłoby wsiąść ani do samolotu, ani do samochodu bez obawy, że za chwilę zginiemy.

Zdaniem "FAZ" sytuacja nie jest jeszcze tak tragiczna. "Ta tragedia wykazała, że nawet niewyobrażalne rzeczy mogą się zdarzyć. Unaoczniła nam jednak też, że wcześniej były po temu miliony okazji i że nie zostały one wykorzystane" - konkluduje "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

"Czyn (pilota) jest niepojęty" - pisze "Saechsische Zeitung". Jeżeli kandydat na pilota był rzeczywiście poddawany kontroli pod względem bezpieczeństwa i badany medycznie, będzie to oznaczało, że dotarliśmy do granic możliwości ograniczenia ryzyka. Zdaniem komentatora "więcej nie da się zrobić". Aktualna pozostaje mądrość życiowa: "Nie istnieje absolutne bezpieczeństwo. Niestety".

Zdaniem "Berliner Zeitung" naukowa perfekcja i technika nic nie pomogą, gdy mamy do czynienia z sprawca zdecydowanym, by zabić siebie i innych. "Próbujemy świat wyjaśnić, uregulować, opanować. Nadaremnie. Ten czyn, jego nieprzewidywalność wymyka się naszym próbom kontroli. Stoimy w obliczu tego czynu - ciemnego, okrutnego i bezsensownego".


 Niemcy: pilot podejrzany o rozbicie samolotu miał problemy psychiczne i miłosne

Pilot niemieckich linii lotniczych Andreas Lubitz, podejrzany o rozmyślne rozbicie samolotu Germanwings, miał problemy psychiczne - podał w piątek "Bild". , 28-letni mężczyzna miał przejść przed katastrofą poważny kryzys w relacjach z przyjaciółką.

Jak pisze "Bild", powodem przerwy w szkoleniu na pilota były problemy psychiczne. Podczas nauki w szkole Lufthansy w Phoenix w Arizonie uznano go wręcz za czasowo niezdolnego do latania.

Szef Lufthansy Carsten Spohr informował w czwartek, że pilot, który rozpoczął naukę w 2008 roku, miał "dłuższą przerwę" w szkoleniu. Nie podał jednak przyczyny, zasłaniając się tajemnicą lekarską.

Tabloid twierdzi, że Lubitz znajdował się łącznie przez półtora roku pod opieką psychiatrów. Wielokrotnie musiał ze względu na depresje powtarzać poszczególne etapy szkolenia, jednak w końcu zakończył kurs z wynikiem pozytywnym pomimo "ciężkiego depresyjnego incydentu".

Na psychiczne problemy pilota wskazuje też zapis w jego teczce personalnej przechowywanej w Federalnym Urzędzie Lotnictwa. W dokumentach znajduje się oznaczenie "SIC" wskazujące na konieczność "szczególnych, regularnych badań medycznych". Symbol "SIC" znajduje się ponadto w pozwoleniu na kierowanie samolotami Lubitza.

Jak pisze "Bild", niemieckie władze bezpieczeństw wychodzą z założenia, że przyczyną postępowania pilota był "osobisty kryzys życiowy". Przed katastrofą miał - jak twierdzi tabloid - przejść ciężki kryzys w relacjach ze swoją przyjaciółką. Kłopoty miłosne poważnie odbiły się na nim - czytamy w "Bildzie".


Flightradar24: autopilot Airbusa zaprogramowany na zejście do ok. 30 m

Dane pozyskane z transpondera samolotu linii Germanwings, który we wtorek rozbił się we francuskich Alpach pokazują, że autopilot Airbusa został ustawiony ręcznie, aby maszyna zeszła z wysokości przelotowej na ok. 30 m - podał w czwartek portal Flightradar24.

Portal zajmujący się monitorowaniem ruchu lotniczego podkreśla, że w dziewięć sekund po przeprogramowaniu autopilota maszyna zaczęła obniżać lot. Analitycy Flightradar24 podkreślają także, że program samolotu nie przyjmuje wartości zero i dlatego minimalną wysokością do ustawienia przez pilotującego są okolice 30 metrów (100 stóp).

Wcześniej w czwartek francuska prokuratura podała, że do katastrofy najpewniej rozmyślnie doprowadził drugi pilot pod nieobecność kapitana w kokpicie. Według wersji przedstawionej przez prokuraturę z Marsylii intencją drugiego pilota, 28-letniego obywatela Niemiec Andreasa Lubitza, było zniszczenie samolotu.

Kapitan, którego niemieckie media zidentyfikowały jako Patricka S., najprawdopodobniej wychodząc do toalety, przekazał Lubitzowi kontrolę nad maszyną. Nie zdołał potem wrócić do kokpitu, ponieważ drugi pilot uniemożliwił mu otwarcie drzwi. Drzwi do kokpitu można było zablokować tylko ręcznie.

Z nagrania zarejestrowanego przez czarną skrzynkę Airbusa A320 wynika, że pasażerowie dopiero w ostatniej chwili zorientowali się, że dojdzie do tragedii. Ich krzyki rozległy się tuż przed rozbiciem się maszyny. W katastrofie zginęło 150 osób, głównie Niemcy i Hiszpanie.

Transpondery to urządzenia elektroniczne stosowane do retransmisji sygnałów telekomunikacyjnych; umożliwiają one lokalizację i identyfikację maszyn i są używane w systemach zarządzania ruchem lotniczym.


Kpt. Czyżewski: piloci są regularnie badani, także psychologicznie

Piloci linii lotniczych muszą mieć odpowiednie predyspozycje oraz przejść wieloetapowe szkolenia - powiedział PAP kapitan pilot Jan Czyżewski. Dodał, że ich stan zdrowia jest regularnie kontrolowany, a pracodawca może dodatkowo zlecić badania psychologiczne.

"Nie każdy może zostać pilotem. Selekcja do tego fachu jest bardzo trudna. Jest to zawód dla wybrańców. Nie wystarczy szczera chęć. Trzeba mieć odpowiednie predyspozycje osobowościowe i zdrowotne" - powiedział kapitan Czyżewski, który ma ok. 17 tys. wylatanych godzin. Latał w PLL LOT, był także szefem pilotów w Eurolocie.

Jak wyjaśnił, aby zostać pilotem linii lotniczej, trzeba przejść wieloetapowe szkolenia. "Pierwsze kroki stawia się zaczynając od małego lotnictwa - jest to albo szkoła lotnicza, albo jakiś aeroklub. Tam zaczyna się latanie zazwyczaj od szybowców. Następnie jest licencja zawodowa. Wiąże się to z przejściem kursu teoretycznego oraz szkolenia praktycznego. Żeby zostać kapitanem, trzeba zdobyć licencję liniową. To jest wieloletnia droga do tego, by być pilotem samolotów pasażerskich" - powiedział kapitan Czyżewski.

Aby zostać pilotem konkretnej linii lotniczej, trzeba spełniać kilka wymogów, m.in. mieć licencję, odpowiednią liczbę wylatanych godzin. "Linie lotnicze w trakcie selekcji wybierają kilku kandydatów spośród często setek chętnych. Jeżeli już taka osoba zostanie wybrana, wówczas wysyłana jest do odpowiedniego ośrodka, gdzie na symulatorach uczy się latać na konkretnym typie samolotów" - powiedział kapitan.

Jak poinformował, w trakcie swojej pracy piloci przechodzą tzw. medical tests, czyli okresowe badania lotniczo-lekarskie w określonych cyklach - nie rzadziej niż co rok, a po przekroczeniu określonego wieku co sześć miesięcy. "Są to szczegółowe badania lekarskie pod kątem lotniczym. Pracodawca ma prawo wysłać pilota na dodatkowe badania, rozszerzone np. o wskazania psychologiczne. Cały czas jest selekcja i sprawdzanie pilotów" - zapewnił Czyżewski.

Pytany, czy w swojej karierze spotkał przypadki samobójstw pilotów z pasażerami na pokładzie, odpowiedział, że "w naszych szerokościach geograficznych, naszych kręgach kulturowych takiego przypadku nie odnotował".

Czyżewski zapewnił, że bezpieczeństwo jest priorytetem linii lotniczych w trakcie całego rejsu. Dotyczy ono nie tylko pasażerów, ale także całej załogi, a szczególnie kokpitu. "Po 11 września 2001 r. wszyscy operatorzy lotniczy zostali zobligowani do zamontowania w kabinie pilotów odpowiednio zabezpieczonych drzwi uniemożliwiających ingerencję z zewnątrz do kokpitu. Zostało to konsekwentnie zrealizowane przez wszystkie linie lotnicze" - powiedział.

Wyjaśnił, że zgodnie z przepisami pilot może opuścić kokpit na krótko, ale tylko wówczas, gdy samolot osiągnie poziom przelotowy. "W innych przypadkach nie wchodzi to w grę. Obaj piloci muszą być podczas np. startu lub lądowania maszyny. Nie ma nigdy takiej opcji, aby kokpit był pusty" - zaznaczył.

Jak tłumaczył, pilot, który wraca do kokpitu, puka w drzwi, a pilot, który jest w środku, widzi kto puka i otwiera. "Ale są też zabezpieczenia na zamek. Za pomocą odpowiedniego kodu można dopiero drzwi otworzyć. Kod jest znany tylko członkom załogi, najczęściej ograniczony tylko do pilotów i szefa pokładu. Ale jeżeli ktoś z kokpitu zablokuje tę procedurę, to osoba z zewnątrz tych drzwi nie otworzy" - powiedział kapitan Czyżewski.

Z filmu szkoleniowego firmy Airbus wynika, że w kokpicie maszyny A320 znajdują się zabezpieczenia na wypadek, gdyby pilot znajdujący się w środku z jakiegoś powodu stracił sprawność, a drugi znajdował się poza kokpitem, lub gdyby obaj piloci stracili przytomność.

W zwykłej sytuacji osoba chcąca wejść do kokpitu prosi o pozwolenie, a znajdujący się w środku pilot, patrząc przez wizjer w drzwiach lub korzystając z umieszczonej przy nich kamery, decyduje, czy ją wpuścić. Jeśli członek załogi chcący dostać się do kokpitu nie otrzymuje odpowiedzi na swoją prośbę, wprowadza kod awaryjny, po raz kolejny prosząc o pozwolenie na wejście. Jeśli nie nastąpi po tym żadna reakcja z kokpitu, drzwi otwierają się automatycznie. Jeśli jednak osoba w kokpicie odmówi dostępu, drzwi pozostają zamknięte przez pięć minut.


W czwartek prokuratura w Marsylii poinformowała, że z ustaleń śledztwa wynika, iż do katastrofy samolotu linii Germanwings, który we wtorek rozbił się we francuskich Alpach, najprawdopodobniej rozmyślnie doprowadził drugi pilot. Tuż przed katastrofą był sam w kokpicie. Kapitan przekazał mu kontrolę nad maszyną, wychodząc do toalety. Nie mógł wrócić do kokpitu, ponieważ drugi pilot uniemożliwił mu otwarcie drzwi i zaczął obniżać wysokość lotu. Według prokuratora był przytomny do chwili uderzenia samolotu o ziemię i sam rozpoczął manewr obniżania wysokości. Nie reagował na wezwania kontroli obszaru powietrznego. Nie nadał sygnału "mayday". Nie powiedział ani słowa, od kiedy kapitan wyszedł z kokpitu. Nic nie wiadomo na razie o motywach, jakimi się kierował.


@ 26 MAR

Niemcy: policja przeszukuje mieszkanie pilota podejrzanego o rozmyślne rozbicie Airbusa


Policja rozpoczęła w czwartek rewizję w mieszkaniu w Duesseldorfie pilota podejrzanego o rozmyślne rozbicie samolotu linii lotniczych Germanwings we francuskich Alpach. Śledczy działają na podstawie francuskiego wniosku o pomoc prawną - podała agencja dpa.

28-letni Andreas Lubitz mieszkał na obrzeżach Duesseldorfu. Śledczy poszukują motywu przestępstwa lub wskazówek mogących świadczyć o chorobie psychicznej. Przeszukany ma być też dom w Montabaur w Nadrenii-Palatynacie, skąd pilot pochodził.

Urząd Kontroli Lotniczej poinformował tymczasem, że podczas rutynowych kontroli nie stwierdzono u niego nic podejrzanego. Pod koniec stycznia otrzymał zaświadczenie, że nie ma wobec niego żadnych zastrzeżeń dotyczących ewentualnej karalności bądź związków z organizacjami skrajnymi. Poprzednie kontrole też nie wykazały nic podejrzanego.


Ekspert o katastrofie Airbusa A320: możliwa choroba psychiczna pilota

Samobójstwo pilota spowodowane depresją jest w przypadku katastrofy Airbusa A320 wersją mało prawdopodobną - uważa wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego prof. Janusz Heitzman. Jego zdaniem - jeśli potwierdziłaby się ta wersja - bardziej prawdopodobna byłaby choroba psychiczna.

W czwartek prokuratura wyjaśniająca przyczyny katastrofy poinformowała, że najprawdopodobniej celowo doprowadził do niej drugi pilot - 28-letni obywatel Niemiec Andreas Lubitz.

Profesor Heitzman w rozmowie z PAP podkreślił, że wyjaśnienie przyczyn zachowania drugiego pilota będzie wymagało przeanalizowania jego stanu psychopatologicznego m.in. na podstawie rozmów z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi, współpracownikami czy instruktorami. Odpowiedzi będzie można też szukać w tym co robił, czym się interesował - np. w przeszukiwanych przez niego stronach internetowych, notatkach.

"Najłatwiej powiedzieć, że chciał popełnić samobójstwo. Ale mogło też dojść do utraty świadomości, udaru, mógł mieć padaczkę, mógł mieć też tętniaka w mózgu, o czym nikt nie wiedział. Mogło dojść do sytuacji kryzysu o charakterze neurologicznym, co spowodowało, że ten człowiek nie mógł się poruszyć, nie mógł wydobyć z siebie głosu, nawiązać kontaktu z kontrolerami lotu czy wpuścić do kabiny kapitana. Wiele z tych rzeczy będzie można rozwikłać i znaleźć wytłumaczenie - na pewno nie 100-procentowe, ale najbardziej prawdopodobne" - dodał.

Zdaniem Heitzmana, jeśli rozważamy samobójstwo, mało prawdopodobne są przyczyny związane z depresją. "Osoba depresyjna nie jest niebezpieczna dla innych, ona jest przede wszystkim niebezpieczna dla siebie. Niebezpieczna dla innych jest tylko w kategoriach samobójstwa rozszerzonego. Tutaj bardziej można iść w kierunku zamiarów samobójczych motywowanych nieracjonalnie, niedepresyjnie - wynikających z choroby psychicznej. Przykładowo ktoś doznaje jakichś szczególnych urojeń, np. o charakterze religijnym, mistycznym, lub np. jest fanatykiem" - wyjaśnił ekspert.

Jak dodał, ta sytuacja nie mieści się w definicji samobójstwa rozszerzonego. "Samobójstwo rozszerzone zakłada zabicie najbliższych osób, dla których się jest osobą znaczącą w sensie np. sprawowania opieki. Przykładowo matka może zabić swoje dzieci nie żeby zrobić im krzywdę, ale wręcz przeciwnie - uchronić je przed nieszczęściem, głodem, cierpieniem" - powiedział.

Pytany czy pilot mógł podjąć decyzję o samobójstwie już podczas lotu, tuż przed katastrofą, ocenił, że jest to również mało prawdopodobne. "Najczęściej takie działania poprzedzone są różnego rodzaju rozważaniami o śmierci, jakimś planowaniem, przeżyciem sytuacji traumatycznej, która uzasadniałyby podjęcie decyzji samobójczej. Tym bardziej, że w tym przypadku doszło do skazania na śmierć 150 osób" - powiedział Heitzman. "Coś takiego może też wskazywać na szczególny egoizm, nawet egotyzm człowieka, który się nie liczy z kosztami, z życiem innymi osób. Myśli tylko o zrealizowaniu ważnych dla siebie planów np. odebrania sobie życia" - dodał profesor.

W jego ocenie trudno zapobiegać takim sytuacjom, choć - jak powiedział PAP - wyjaśnienie przyczyn zachowania pilota jest istotne m.in. po to, by w przyszłości ograniczać tego typu zagrożenia. Przyznał również, że testy psychologiczne nie są tutaj rozwiązaniem, bo osoba, która je rozwiązuje może świadomie kształtować odpowiedzi, tak by nie wskazywały na jej problemy.

"Jeśli przykładowo chce być pilotem, nie będzie pisać w tych testach rzeczy, które mogą ją dyskredytować - np., że przeżywa stany lękowe, że czasem ma poczucie, że ktoś nią steruje, że nie jest panem swojej woli. Gdyby na takie pytania odpowiedziała twierdząco, dostałaby skierowanie na pogłębione badania i nie mogłaby latać" - zaznaczył profesor.

"Są oczywiście przesłanki takie, które przy głębszej analizie można traktować jako zapowiedź rozwijającej choroby, ale na pewno nie byłaby to zapowiedź mającej nastąpić tragedii. Trudno więc winić psychologów, lekarzy, którzy dopuszczają pilota do sterów samolotu. Metody, które są stosowane przy takiej ocenie, nie sięgają tak głęboko, żeby przewidzieć rzeczy nieprzewidywalne" - zaznaczył Heitzman.

Podkreślił również, że nawet w sytuacji gdy dana osoba jest na pozór zadowolona z życia, może zmagać się z depresją maskowaną, czy właśnie z zespołami urojeniowymi, w których wierzy w jakąś fikcyjną teorię i nikomu jej nie ujawnia. "To są właśnie te szczególne sytuacje, które tłumaczą niewytłumaczalne zachowania człowieka - np. gdy jedzie samochodem i mimo dobrych warunków na drodze, nagle, z niewiadomych powodów, zjeżdża na przeciwległy pas ruchu i uderza w inne auto, ginąc na miejscu" - dodał.

W czwartek prokuratura w Marsylii poinformowała, że do katastrofy, najprawdopodobniej rozmyślnie, doprowadził drugi pilot. "Intencją drugiego pilota było zniszczenie samolotu" - powiedział prokurator Brice Robin.

Drugi pilot tuż przed katastrofą był sam w kokpicie. Kapitan przekazał mu kontrolę nad maszyną, wychodząc do toalety. Nie mógł później dostać się do kokpitu, bo - według informacji przekazanych przez prokuraturę - drugi pilot nie wpuścił go.


Szef Lufthansy: pilot, który rozbił samolot, na dłuższy czas przerwał szkolenie

Szef Lufthansy Carsten Spohr poinformował w czwartek w Kolonii, że pilot niemieckich linii lotniczych Germanwings, który prawdopodobnie rozmyślnie rozbił samolot we francuskich Alpach, miał w szkoleniu na pilota "dłuższą przerwę".

Mężczyzna, który podczas tragicznego lotu pełnił funkcję drugiego pilota, rozpoczął szkolenie w 2008 roku - powiedział Spohr. Po zakończeniu szkolenia oczekiwał przez 11 miesięcy na miejsce w grupie pilotów, co - jak zaznaczył - nie jest niczym nadzwyczajnym. Od 2013 latał jako drugi pilot na samolotach A-320. "Sześć lat temu, podczas szkolenia, doszło do dłuższej przerwy" - wyjaśnił szef Lufthansy dodając, że po zaliczeniu wszystkich wymaganych testów kandydat na pilota kontynuował szkolenie.

"Pilot był na sto procent zdolny do lotów, bez żadnych ograniczeń" - zapewnił Sophr. Zastrzegł, że nie może ujawnić powodu przerwania szkolenia ze względu na tajemnicę lekarską.

Jak podały wcześniej niemieckie media, pilot nazywał się Andreas Lubitz i miał 28 lat. Miał wylatanych blisko 600 godzin.


Prokuratura: katastrofę samolotu w Alpach rozmyślnie spowodował drugi pilot

Do wtorkowej katastrofy samolotu linii Germanwings, który we wtorek rozbił się we francuskich Alpach, najprawdopodobniej rozmyślnie doprowadził drugi pilot - wynika z ustaleń śledztwa, przekazanych w czwartek przez prokuraturę w Marsylii.

"Intencją drugiego pilota było zniszczenie samolotu" - powiedział prokurator Brice Robin.

Drugi pilot tuż przed katastrofą przebywał sam w kokpicie. Kapitan przekazał mu kontrolę nad maszyną, wychodząc do toalety. Nie zdołał potem wrócić do kokpitu, ponieważ drugi pilot uniemożliwił mu otwarcie drzwi. Według Robina drzwi do kokpitu można było zablokować tylko ręcznie.

Drugi pilot świadomie zaczął obniżać wysokość lotu i odmówił otwarcia drzwi do kabiny. Według prokuratora był przytomny do chwili uderzenia samolotu o ziemię i sam rozpoczął manewr obniżania wysokości. Nie reagował na wezwania kontroli obszaru powietrznego. Nie nadał sygnału "mayday". Nie powiedział ani słowa, od kiedy kapitan wyszedł z kokpitu. Nic nie wiadomo na razie o motywach, jakimi się kierował.

"To oczywiste, że drugi pilot wykorzystał nieobecność kapitana. Czy mógł wiedzieć, że wyjdzie on (z kokpitu)? Za wcześnie jeszcze, żeby to stwierdzić" - powiedział Brice.

Z nagrania zarejestrowanego przez czarną skrzynkę Airbusa A320 wynika, że pasażerowie dopiero w ostatniej chwili zorientowali się, że dojdzie do katastrofy, bo ich krzyki rozległy się tuż przed rozbiciem się maszyny.

"Ich śmierć była natychmiastowa" - powiedział prokurator Robin. Zaakcentował, że nie znaleziono podstaw, by katastrofę uznać za akt terroryzmu i odmówił odpowiedzi na pytanie o wyznanie drugiego pilota. "Nie sądzę, byśmy powinni się tym zajmować" - powiedział.

Drugiego pilota zidentyfikowano jako 28-letniego obywatela Niemiec Andreasa Lubitza. Prokurator Robin uznał za stosowne podkreślić, że nie znajdował się on na liście poszukiwanych terrorystów. Pracę w Germanwings rozpoczął we wrześniu 2013 roku. Miał wylatane 630 godzin. Associated Press pisze, powołując się na znajomych Lubitza w niemieckim mieście Montbaur, że nie wykazywał on żadnych oznak depresji, gdy spotkał się z nimi jesienią zeszłego roku przy okazji odnawiania licencji pilota szybowcowego.

Licencję tę Lubitz uzyskał jako nastolatek. Później przeszedł kurs pilotażu samolotów pasażerskich w liniach Lufthansa i zaczął pracować jako drugi pilot w Germanwings.

Rodziny ofiar poinformowano o ustaleniach śledztwa na krótko przed podaniem ich do publicznej wiadomości.


 Prokuratura: drugi pilot to obywatel Niemiec. To raczej nie akt terroryzmu

Prokuratura francuska, prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy samolotu linii Germanwings, zidentyfikowała drugiego pilota, który miał świadomie doprowadzić do rozbicia maszyny, jako obywatela Niemiec Andreasa Lubitza - poinformowano w czwartek.

Nie znajdował się on na liście poszukiwanych terrorystów - dodał prokuratur w Marsylii Brice Robin.

Nie ma podstaw, by katastrofę samolotu Germanwings, który we wtorek rozbił się we francuskich Alpach, uznać za akt terroryzmu - przekazała prokuratura. Z nagrania zarejestrowanego przez czarną skrzynkę airbusa wynika, że pasażerowie dopiero w ostatniej chwili zorientowali się, że za chwilę dojdzie do katastrofy, bo ich krzyki rozległy się tuż przed rozbiciem się maszyny.

"Ich śmierć była natychmiastowa" - powiedział prokurator Brice Robin.


Prokurator: wydaje się, że pilot rozmyślnie rozbił samolot Germanwings

Prokurator w Marsylii powiedział w czwartek, że wydaje się, iż drugi pilot, który był sam w kokpicie, rozmyślnie rozbił we wtorek samolot niemieckich linii Germanwings we francuskich Alpach. Zginęło 150 osób - wszystkie znajdujące się na pokładzie.

Według prokuratora drugi pilot był przytomny do chwili uderzenia samolotu o ziemię. Sam rozpoczął manewr obniżania wysokości.


26 marca 2015 r. pierwsze ludzkie szczątki zostały przetransportowane z miejsca katastrofy do Seyne-les-Alpes, gdzie zbierają się również krewni osób, które zginęły w wypadku.


Ekspert: przepisy dot. bezpieczeństwa są jednakowe dla wszystkich linii

Przepisy dotyczące obsługi i eksploatacji samolotów, a także kwalifikacji załóg lotniczych są jednakowe dla wszystkich przewoźników i nie ma tutaj żadnego rozróżnienia na linię tradycyjną i tanią - ocenił w rozmowie z PAP Roman Peczka z "Przeglądu Lotniczego".

"Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, pasażer nie powinien mieć żadnych obaw, czy leci tanią linią lotniczą, czy tradycyjnym przewoźnikiem. Przepisy dotyczące obsługi i eksploatacji samolotów, kwalifikacji załóg lotniczych są jednakowe dla wszystkich przewoźników i nie ma tutaj żadnego rozróżnienia" - powiedział w środę PAP Peczka.

We wtorek przed południem w trudno dostępnym rejonie we francuskich Alpach rozbił się lecący z Barcelony do Duesseldorfu Airbus A320 tanich niemieckich linii Germanwings, należących do Lufthansy. Na pokładzie znajdowało się 150 osób, w tym sześciu członków załogi; nikt nie przeżył katastrofy.

Maszyna miała 24 lata. Szef Lufthansy Carsten Spohr zapewnił we wtorek jednak, że airbus był w znakomitym stanie technicznym. Wykluczył, by naprawa samolotu przeprowadzona dzień wcześniej mogła mieć związek z przyczyną katastrofy.

"Wiek 24 lata dla samolotu to nie jest żaden wiek, ponieważ każdy producent dla konkretnego typu samolotu określa, kiedy i jaki przegląd należy wykonać, jakie podzespoły danego samolotu trzeba wymieniać na nowe - bez względu na liczbę wylatanych godzin. Nawet, jeśli jakiś element nie wykazuje tego, że potrzebna jest jego wymiana, to nie ma innej opcji, jak wymienić go zgodnie z zaleceniami producenta" - powiedział Peczka.


Jak podkreślił, przepisy te obowiązują tradycyjnych i tanich przewoźników.

"Pojawiają się głosy, że tania linia, więc oszczędzono na serwisowaniu. Tutaj takiej możliwości nie ma. Przepisy dotyczące wykonywania obsługi technicznej sprzętu latającego są niezależne od tego, czy mamy do czynienia z tradycyjnym przewoźnikiem, czy tanim przewoźnikiem. Są one jednakowe dla wszystkich" - zaznaczył.

Jak poinformował PAP Airbus, samolot zarejestrowany pod symbolem D-AIPX, był egzemplarzem oznaczonym MSN 147 (numer seryjny producenta) dostarczonym Lufthansie z linii produkcyjnej w 1991 r. Samolot miał na koncie 58 300 godzin lotu i 46 700 rejsów. Był napędzany silnikami CFM 56-5A1.

"Zgodnie z postanowieniami załącznika 13 do konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym, zespół doradców technicznych Airbusa zostanie oddelegowany w celu zapewnienia pełnego wsparcia francuskiej agencji BEA, która poprowadzi dochodzenie" - poinformował Airbus w komunikacie.


NYT": jeden z pilotów airbusa wyszedł z kabiny i nie mógł wrócić

Jeden z pilotów samolotu linii Germanwings, który rozbił się we wtorek we francuskich Alpach, opuścił kabinę i nie był w stanie wrócić, zanim samolot spadł - informuje w czwartek dziennik "New York Times", powołując się na dowody z rejestratora rozmów w kabinie.

"Mężczyzna puka lekko do drzwi i nie ma odpowiedzi" - powiedział "NYT" śledczy, który zastrzega anonimowość. "Następnie silniej uderza w drzwi i dalej nie ma żadnej odpowiedzi. Odpowiedź nigdy nie nadchodzi" - wskazuje śledczy. I dodaje, że "słychać, jak (mężczyzna) stara się wyważyć drzwi".

"Nie wiemy jeszcze, dlaczego jeden z (pilotów) wyszedł" z kabiny, "ale pewne jest, że pod sam koniec lotu drugi pilot jest sam i nie otwiera drzwi" - mówi nowojorskiej gazecie śledczy.

Dziennik dodaje, że dane z rejestratora rozmów w kabinie jedynie "pogłębiają tajemnicę wokół katastrofy i nie wskazują na stan lub działanie pilota, który pozostał w kabinie".

Rzecznik Lufthansy, spółki-matki tanich linii Germanwings, powiedział, że przewoźnik wie o artykule w "NYT". Ale "nie mamy - jak zastrzegł - informacji od władz, które potwierdzałyby te doniesienia i potrzebujemy więcej danych. Nie będziemy uczestniczyć w spekulowaniu na temat przyczyn katastrofy".

Francuskim śledczym, badającym przyczyny katastrofy, udało się odzyskać część danych z jednej czarnej skrzynki. Urządzenie CVR, czyli Cockpit Voice Recorder, zapisuje wszystkie dźwięki z czterech mikrofonów w kokpicie - rozmowy pilotów między sobą oraz z wieżą kontroli lotów, a także wszystkie inne dźwięki i alarmy, które rozlegają się kabinie.

Trwa poszukiwanie drugiej czarnej skrzynki maszyny, czyli rejestratora parametrów lotu (urządzenie FDR, Flight Data Recorder). W środę znaleziono jego obudowę, ale bez zawartości.

Komisja ds. katastrof lotniczych (BEA) zastrzegła, że jest za wcześnie, by podawać przyczyny tragedii, w której zginęło 150 osób. Śledczy nie wiedzą m.in., dlaczego piloci nie reagowali na próby nawiązania z nimi kontaktu przez kontrolerów lotu.

Szef BEA zastrzegł, że śledczy nie wykluczają żadnej hipotezy. Podkreślił jednak, że Airbus A320 nie eksplodował w powietrzu i "leciał aż do końca". Rozbił się o zbocze góry, gdy znajdował na wysokości 6 tys. stóp, czyli 1820 metrów - poinformował.


@ 25 MAR

Francja: śledczym udało się odzyskać część danych ze znalezionej czarnej skrzynki

Francuskim śledczym, badającym przyczyny katastrofy samolotu linii Germanwings, udało się odzyskać część danych z czarnej skrzynki. Komisja ds. katastrof lotniczych (BEA) zastrzegła w środę, że jest za wcześnie, by podawać przyczyny tragedii.

"Udało nam się odzyskać nadające się do użytku dane" z bardzo zniszczonego rejestratora rozmów w kokpicie, który odnaleziono w dniu katastrofy we francuskich Alpach - powiedział na konferencji prasowej szef BEA Remy Jouty.

Wyjaśnił, że w najbliższym czasie prowadzone będą szczegółowe prace, mające na celu oczytanie głosów i dźwięków, które słychać na nagraniu. Pierwsze wyniki tych badań będą znane w najbliższych dniach.

Urządzenie CVR, czyli cockpit voice recorder, zapisuje wszystkie dźwięki z czterech mikrofonów w kokpicie - rozmowy pilotów między sobą oraz z wieżą kontroli lotów, a także wszystkie inne dźwięki i alarmy, które rozlegają się kabinie.

Jouty oświadczył, że na tym etapie śledczy "nie mogą podać absolutnie żadnego wytłumaczenia" tragedii, w której zginęło 150 osób. Nie wiedzą m.in., dlaczego piloci nie reagowali na próby nawiązania z nimi kontaktu przez kontrolerów lotu. Według Jouty'ego na pokładzie najpewniej nie doszło do dekompresji.

Szef BEA zastrzegł, że śledczy nie wykluczają żadnej hipotezy. Podkreślił jednak, że Airbus A320 nie eksplodował w powietrzu i "leciał aż do końca". Rozbił się o zbocze góry, gdy znajdował na wysokości 6 tys. stóp, czyli 1820 metrów - poinformował. W środę znaleziono obudowę, ale bez zawartości, drugiej czarnej skrzynki.


W katastrofie Airbusa zginęło niemowlę mające kilka obywatelstw, w tym polskie

We wtorkowej katastrofie samolotu Airbus A320 Germanwings we Francji zginęło niemowlę mające kilka obywatelstw, w tym polskie - poinformował w środę MSZ.

Rzecznik resortu podał także, że w toku prowadzonej weryfikacji nie stwierdzono innych ofiar posiadających obywatelstwo RP.

"Samolotem linii Germanwings, który rozbił się wczoraj we Francji, podróżowało niemowlę posiadające kilka obywatelstw, w tym polskie. Polskie służby konsularne otoczyły opieką rodzinę zmarłego i są z nią w kontakcie. Rodzina ofiary prosi o uszanowanie ich prawa do prywatności w tych trudnych chwilach" - napisał rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski, w komunikacie przekazanym w środę PAP.

Na pokładzie samolotu, który leciał z Barcelony do Duesseldorfu w Niemczech znajdowało się 144 pasażerów i sześciu członków załogi; nikt nie przeżył katastrofy. Agencja AP napisała, że wśród zabitych jest żona mieszkającego w Manchesterze Polaka, Hiszpanka, oraz ich siedmiomiesięczny syn.

Była to najtragiczniejsza katastrofa lotnicza we Francji od wypadku Concorde'a linii Air France, w którym w 2000 roku zginęło 113 osób.

"Z głębokim żalem przyjęliśmy wiadomość o katastrofie samolotu pasażerskiego Germanwings we francuskich Alpach. Składamy głębokie kondolencje rodzinom i bliskim ofiar wtorkowej katastrofy. Nasze myśli kierujemy ku wszystkim narodom dotkniętym tą tragedią" - podkreślił w komunikacie rzecznik polskiego MSZ.


Merkel, Hollande, Rajoy na miejscu katastrofy airbusa, by uczcić pamięć 150 ofiar

Kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Francji Francois Hollande, premier Hiszpanii Mariano Rajoy przybyli w okolice miejsca wtorkowej katastrofy samolotu niemieckich linii Germanwings, by uczcić pamięć 150 zabitych i spotkać się z bliskimi ofiar.

Merkel i Hollande przylecieli razem śmigłowcem do miejscowości Seyne-les-Alpes, kilka kilometrów od miejsca tragedii we francuskich Alpach. Tam dołączył do nich Rajoy. Seyne-les-Alpes jest centrum operacji poszukiwawczej, prowadzonej w pobliskim wąwozie, gdzie we wtorek rozbił się airbus A320.

Przywódcy podziękowali ratownikom. Zaplanowano też spotkanie z rodzinami ofiar katastrofy. Według przewoźnika w wypadku samolotu, który leciał z Barcelony do Duesseldorfu, zginęło 150 osób, w tym co najmniej 72 Niemców. Hiszpańskie władze informują o 49 hiszpańskich ofiarach. Samolotem podróżowali także obywatele kilkunastu innych krajów.

Była to najtragiczniejsza katastrofa lotnicza we Francji od wypadku Concorde'a linii Air France, w którym w 2000 roku zginęło 113 osób.

W tej samej okolicy w południowych Alpach rozbił się we wrześniu 1953 roku samolot, który leciał z Paryża do Sajgonu - przypomina agencja AFP.


Francja: myśliwiec Mirage leciał na pomoc A320 Germanwings

Francuskie lotnictwo we wtorek poderwało myśliwiec Mirage w rejon francuskich Alp, w którym z radarów zniknął samolot linii Germanwings, ale odrzutowiec dotarł na miejsce zbyt późno, by pomóc tej maszynie - poinformował w środę rzecznik sił powietrznych.

Samolot Mirage 2000 wystartował kilka minut po tym jak okazało się, że airbus A320 ma problemy i udał się na miejsce, w którym maszyna po raz ostatni była widziana na radarach. Dotarł tam jednak dopiero po katastrofie maszyny.

Rzecznik sił powietrznych wyjaśnił, że myśliwiec nie ustalił, gdzie rozbił się samolot tanich niemieckich linii. Szczątki maszyny porozrzucane w skalistym wąwozie odnalazły później francuskie śmigłowce.

Według niemieckiego ministra spraw wewnętrznych Thomasa de Maiziere'a "nie ma mocnych dowodów na to, że do katastrofy celowo przyczyniły się osoby trzecie". W Berlinie minister zaapelował do mediów, by powstrzymały się przed spekulowaniem na temat przyczyn tragedii.

Szef francuskiego MSW Bernard Cazeneuve wcześniej mówił, że w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy zbadane muszą zostać wszystkie opcje, ale atak terrorystyczny nie jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem.

W siedzibie Lufthansy, spółki-matki Germanwings, szefowie, piloci i inni pracownicy uczcili minutą ciszy pamięć 150 ofiar wypadku. Szef firmy Carsten Spohr, który sam jest pilotem, powiedział, że obecnie priorytetem jest pomoc bliskim ofiar wypadku."Jest dla nas niewytłumaczalne, jak taka tragedia związana z wysokością przelotową mogła spotkać samolot, który był w dobrym stanie technicznym i który sterowali dwaj przeszkoleni przez Lufthansę piloci" - oświadczył.

Germanwings ogłosił w środę, że na pokładzie było co najmniej 72 Niemców, w tym 16 licealistów wracających z tygodniowej wymiany językowej, a także 35 Hiszpanów. Z najnowszych informacji władz w Madrycie wynika, że do Duesseldorfu leciało co najmniej 49 Hiszpanów. Według napływających wciąż danych samolotem podróżowało również po dwóch Amerykanów, Australijczyków, Argentyńczyków, Irańczyków, Wenezuelczyków, a także obywatele Wielkiej Brytanii, Holandii, Kolumbii, Meksyku, Japonii, Danii, Belgii i Izraela.


W Hiszpanii flagi na budynkach rządowych zostały opuszczone do połowy masztów. Minutą ciszy uczczono pamięć zabitych; odwołano sesję parlamentu w Madrycie. W barcelońskiej operze Liceu oddano hołd śpiewakom, którzy byli na pokładzie feralnego lotu. Oleg Bryjak i Maria Radner w ubiegły weekend występowali na scenie Liceu.

W środę rano na miejsce wróciły śmigłowce ze śledczymi. Rzecznik francuskiego MSW Paul-Henry Brandet, który leciał helikopterem nad miejscem wypadku, powiedział, że szczątki maszyny "są tak małe i błyszczące, że przypominają płatki śniegu na zboczu góry".

Trwa śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy. Na razie odnaleziono jedną z dwóch czarnych skrzynek. Rejestrator rozmów w kokpicie został uszkodzony, ale nadal może być wykorzystany do badań.

Mieszkańcy pobliskiej miejscowości Seyne-les-Alpes zaoferowali, że mogą przyjąć pogrążonych w żałobie bliskich ofiar; w okolicy wszystkie hotele są już pełne.


Rano 25 marca ponad 300 policjantów i 380 strażaków przybyło do bazy w Seyne-les-Alpes, aby kontynuować na miejscu zdarzenia akcję, która została zawieszona w nocy. Warunki pogodowe są lepsze niż oczekiwano, nie pada, a wiatr nie jest tak silny jak prognozy.


Znaleziona czarna skrzynka to rejestrator rozmów w kokpicie

Czarna skrzynka znaleziona we wtorek na miejscu katastrofy samolotu linii Germanwings we francuskich Alpach to rejestrator rozmów w kokpicie; skrzynka została uszkodzona, ale nadal może być wykorzystana do badań - potwierdził w środę szef MSW Bernard Cazeneuve.

W rozmowie z radiem RTL francuski minister powiedział, że w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy zbadane muszą zostać wszystkie opcje, ale atak terrorystyczny nie jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem.

Urządzenie CVR, czyli cockpit voice recorder, zostało w środę rano przekazane śledczym w Paryżu - podały źródła zbliżone do dochodzenia. Trwa poszukiwanie drugiej czarnej skrzynki maszyny, czyli rejestratora parametrów lotu. W środę rano na miejsce wróciły śmigłowce ze śledczymi.

Według linii Germanwings na pokładzie było najprawdopodobniej 67 Niemców, w tym 16 licealistów wracających z tygodniowej wymiany językowej; hiszpańskie władze informowały także o 45 hiszpańskich nazwiskach na liście pasażerów. Według napływających wciąż danych samolotem podróżowali także Brytyjczycy, Australijczycy i Japończycy, a także obywatele Kazachstanu.

Statek powietrzny miał 24 lata. Szef Lufthansy Carsten Spohr zapewnił jednak, że Airbus był w znakomitym stanie technicznym. Wykluczył, by naprawa samolotu przeprowadzona dzień wcześniej mogła mieć związek z przyczyną katastrofy.


Francja: kontrola lotów bezskutecznie próbowała nawiązać kontakt z airbusem

Krótko przed katastrofą samolotu linii Germanwings na południu Francji, kontrolerzy lotów bezskutecznie próbowali nawiązać kontakt radiowy z jego załogą - powiedział we wtorek wieczorem prokurator Marsylii Brice Robin.

W rozmowie ze stacją telewizyjną BFM TV prokurator poinformował, że w najbliższych godzinach śledczy przesłuchają ośmiu świadków. W środę rano ma się rozpocząć analiza zapisów z jednej z czarnej skrzynek, którą znaleziono w miejscu katastrofy.

Brice Robin nie ujawnił, którą ze skrzynek znaleziono. Czy FDR (Flight Data Recorder), na której zapisywane są parametry lotu, czy też CVR (Cockpit Voice Recorder) z zapisami rozmów w kabinie pilotów.

"Mogę powiedzieć jedynie, że niewyjaśniona pozostaje kwestia utraty wysokości przez samolot" - stwierdził francuski prokurator. Nie chciał też mówić o możliwych przyczynach katastrofy.

Poinformował, że w środę rano na miejsce katastrofy ma dotrzeć dziesięciu specjalistów medycyny sądowej i trzech antropologów. Pobiorą oni próbki DNA, które mogą być wykorzystane przy identyfikacji ofiar.

Obszar, na którym rozrzucone są szczątki maszyny, ma prawie 4 hektary i jest trudno dostępny, m.in. ze względu na strome ściany skalne i znaczne różnice wysokości, od 150 do 200 metrów. "Dokładne przeszukanie tego terenu potrwa co najmniej tydzień" - powiedział agencji AFP przedstawiciel lokalnej żandarmerii.


Na pokładzie airbusa byli także Brytyjczycy, Australijczycy i Japończycy

Na pokładzie samolotu niemieckich linii Germanwings, który rozbił się we wtorek na południu Francji, byli także obywatele Wielkiej Brytanii, Australii i Japonii - poinformowały władze tych krajów.

"Jest bardzo prawdopodobne, że na pokładzie tego samolotu było kilku Brytyjczyków. Nie chcę jednak spekulować, ilu" - powiedział minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Philip Hammond.

Szefowa australijskiej dyplomacji Julie Bishop poinformowała, że niemieckim samolotem podróżowało dwoje Australijczyków - kobieta i jej dorosły syn. Władze w Tokio podały, że wśród pasażerów było dwóch obywateli Japonii.

Minister spraw zagranicznych Meksyku Jose Antonio Meade Kuribrena powiedział, że na pokładzie Airbusa był jeden Meksykanin. Według izraelskich mediów samolotem tym leciał także izraelski biznesmen, który ostatnio mieszkał w Barcelonie.

Wiceminister spraw zagranicznych Polski Rafał Trzaskowski oświadczył we wtorek wieczorem, że po wstępnym sprawdzeniu przez służby konsularne polskiego MSZ nie potwierdza, by na pokładzie samolotu znajdowali się obywatele RP.


Lufthansa: Airbus, który rozbił się w Alpach, był w świetnym stanie technicznym

Szef Lufthansy Carsten Spohr zapewnił, że Airbus A320, który rozbił się we wtorek na południu Francji, był w znakomitym stanie technicznym. Wykluczył, by naprawa samolotu przeprowadzona dzień wcześniej mogła mieć związek z przyczyną katastrofy.

Spohr poinformował, że w poniedziałek, podczas "rutynowej" naprawy mechanicy usunęli "problem z klapą koła". Zapewnił, że usterka ta powodowała jedynie hałas i nie miała żadnego wpływu na bezpieczeństwo.

"Maszyna była świetnym stanie technicznym" - powiedział we wtorek późnym wieczorem we Frankfurcie nad Menem Carsten Spohr, po powrocie z Francji, gdzie był na miejscu katastrofy Airbus A320 tanich linii Germanwings, które należą do Lufthansy.

Szef Lufthansy zapewnił także, że wszyscy piloci linii Germanwings są znakomicie wyszkoleni. W programie "Tagesthemen" niemieckiej telewizji ARD Spohr powiedział, że spodziewa się względnie szybkiego ustalenia przyczyny katastrofy, m.in. dzięki analizie zapisów z czarnych skrzynek. Jedną z nich już znaleziono.


Samolot Airbus A320 - jedna z najbardziej popularnych maszyn na świecie

Airbus A320, jaki rozbił się we wtorek we francuskich Alpach, to jeden z najczęściej wybieranych samolotów średniego zasięgu na świecie. Po niebie lata obecnie ponad 3,5 tys. takich maszyn; w ostatnich latach kilkanaście samolotów tego typu uległo katastrofom.

A320 to flagowy produkt europejskiego koncernu Airbus z siedzibą w Tuluzie, samolot średniego zasięgu najczęściej zamawiany przez linie lotnicze niemal całego świata. Według danych producenta na luty br. koncern dostarczył liniom lotniczym 3889 maszyn tego typu, a 3660 z nich jest obecnie w użyciu.

Pierwszy model A320 został zaprezentowany na początku lat 80. ubiegłego wieku. Wówczas był to pierwszy samolot pasażerski wyposażony w cyfrowy układ sterowania lotem. Samolot ten, który jest bezpośrednią odpowiedzią europejskiego koncernu na amerykańskiego Boeinga 737, został oblatany na początku 1987 roku, a pierwszy lot komercyjny w barwach Air France odbył się pod koniec marca 1988 r.

W przeciągu ostatnich dwudziestu lat A320 przeszedł kilka znaczących modyfikacji technicznych i stał się modelem bazowym dla samolotów A318, A319 i A321. W sumie Airbus sprzedał 6452 maszyny z rodziny A320, z czego obecnie jest w użyciu 6191 takich samolotów. W 2010 roku Airbus rozpoczął prace nad modelem A320neo, który ma zastąpić zasłużony już model A320.

Samolot o maksymalnym zasięgu 4,9 tys. - 5,7 tys. kilometrów może pomieścić w zależności od wersji od 150 do 180 osób i uchodzi za jedną z wygodniejszych maszyn tego typu. A320 znajduje się we flocie zarówno największych linii lotniczych na świecie, jak Air France, American Airlines, British Airways czy Emirates, jak i tanich linii lotniczych, jak Germanwings czy WizzAir.

W historii lotnictwa pasażerskiego odnotowano 21 katastrof z udziałem samolotów A320 i 45 wypadków lotniczych.

Ostatnia katastrofa Airbusa A320 przed wtorkową tragedią samolotu Germanwings miała miejsce 28 grudnia 2014 roku. Lecący wówczas w gęstych chmurach burzowych Airbus A320-200 należący do linii AirAsia wpadł do Morza Jawajskiego. Z indonezyjskiego miasta Surabaja do Singapuru leciały 162 osoby, głównie obywatele Indonezji; wszyscy zginęli.

Do historii lotnictwa przeszło także awaryjne lądowanie A320 linii US Airways na nieoblodzonej rzece Hudson. Samolot w wyniku zderzenia z kluczem dzikich gęsi utracił moc w obu silnikach, co zmusiło pilota do podjęcia manewru awaryjnego lądowania na wodzie. Wszystkie osoby obecne na pokładzie przeżyły wypadek, bez groźniejszych obrażeń.

Do katastrofy A320 doszło także w Polsce. 14 września 1993 roku samolot A320 linii Lufthansa rozbił się, lądując na warszawskim lotnisku Okęcie po nieskutecznym manewrze hamowania. W wyniku uderzenia skrzydłem w ziemię wybuchł pożar, który przeniknął do kabiny, zabijając jednego z pasażerów. Zginął również drugi pilot, a 51 osób zostało ciężko rannych.


@ 24 MAR

Szef MSW Francji: znaleźliśmy jedną z czarnych skrzynek Airbusa

Szef francuskiego MSW Bernard Cazeneuve poinformował, że znaleziono jedną z czarnych skrzynek samolotu linii Germanwings, który rozbił się we wtorek we francuskich Alpach.

"Czarna skrzynka, którą znaleźliśmy kilka godzin po katastrofie, zostanie natychmiast przekazana śledczym" - powiedział dziennikarzom Cazeneuve w Seyne-les-Alpes, ok. 10 kilometrów w linii prostej od miejsca katastrofy, która nastąpiła w trudno dostępnym terenie.

Dodał, że wieczorem miejsce katastrofy zostanie zabezpieczone, aby umożliwić służbom ratowniczym łatwiejszy dostęp.


MSZ nie potwierdza, by na pokładzie airbusa, który rozbił się w Alpach, byli Polacy

Wiceminister spraw zagranicznych Rafał Trzaskowski powiedział we wtorek, że po wstępnym sprawdzeniu przez służby konsularne, MSZ nie potwierdza, by na pokładzie samolotu, który rozbił się we Francji, znajdowali się polscy obywatele.

"Po wstępnym sprawdzeniu przez polskie służby konsularne, nie możemy potwierdzić, żeby na pokładzie samolotu znajdowali się polscy obywatele. Ostateczne informacje będą w momencie, kiedy sztaby kryzysowe, zwłaszcza ten sztab kryzysowy niemiecki, poda dokładne informacje" - powiedział Trzaskowski dziennikarzom.

Zapewnił, że polscy konsulowie w Barcelonie, Kolonii i Lyonie są w stałym kontakcie ze służbami kryzysowymi zarówno w Hiszpanii, jak i w Niemczech. "Jak tylko będą jakiekolwiek dalsze informacje, już definitywne, oczywiście podamy je do publicznej wiadomości" - zadeklarował wiceszef MSZ.


W katastrofie zginęli wszyscy przebywający na pokladzie A320

24-letni Airbus A320 wystartował o godzinie 9.55. Rozbił się o godz. 11.20 na wysokości ok. 2 tys. metrów n.p.m., w miejscowości Meolans-Revel w Alpach francuskich. Samolot zniknął z radarów niedaleko miejscowości Barcelonnette.

Rzecznik linii Germanwings, należących do Lufthansy, Thomas Winkelmann sprecyzował na konferencji prasowej w Kolonii, że na pokładzie było dwoje niemowląt, a także 16 niemieckich nastolatków wracających z wymiany z jednym z hiszpańskich liceów.

Przedstawiając przebieg katastrofy Winkelmann wyjaśnił, że samolot osiągnął o godz. 10.45 przewidzianą wysokość 12 tys. metrów, a następnie po upływie jednej minuty zaczął się gwałtownie obniżać - w ciągu 8 minut znalazł się na wysokości 2 tys. metrów. Główny pilot Germanwings Stefan Scheib podkreślił, że pilot airbusa nie zgłosił obniżania lotu. Nie wiadomo, dlaczego tego nie zrobił - dodał. Nie wiadomo też, czy wysłał sygnał SOS.


Francuska Dyrekcja Generalna Lotnictwa Cywilnego podała, że załoga samolotu sama nie wysłała sygnału SOS, ale to kontrola powietrzna zdecydowała o ogłoszeniu tzw. fazy niebezpieczeństwa, gdy utracono kontakt z załogą, a samolot rozpoczął zniżanie. Faza niebezpieczeństwa jest trzecim i ostatnim poziomem zagrożenia, służącym do koordynowania akcji ratowniczej, gdy uznaje się, że samolot znalazł się w niebezpieczeństwie. Wcześniej władze lotnicze informowały, że załoga niemieckiej maszyny wysłała sygnał SOS w niecałą godzinę po starcie.

Premier Francji Manuel Valls powiadomił, że w pobliżu trudno dostępnego miejsca katastrofy zdołał wylądować śmigłowiec; ustalono, że nie ma tam żadnych ocalałych ludzi. We wtorek po południu pogoda w miejscu katastrofy uległa pogorszeniu, zaczął padać marznący deszcz. Wcześniej francuski sekretarz stanu ds. transportu Alain Vidalies mówił, że w chwili katastrofy nie panowały "szczególnie złe warunki pogodowe".

Przedstawiciel władz departamentu Alpes-de-Haute-Provence Gilbert Sauvan przekazał mediom, że szczątki samolotu są rozrzucone w promieniu 100-200 metrów. Według niego największa z części wraku jest wielkości małego samochodu. Sauvan oznajmił, że na miejsce katastrofy nikt nie ma dostępu, ale w okolicy jest ok. 500 strażaków i żandarmów. Według francuskiej policji wydobywanie zwłok potrwa zapewne kilka dni.



Prezydent Francji Hollande w rozmowie telefonicznej złożył kondolencje niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, która oświadczyła, że jest wstrząśnięta doniesieniami o wypadku i ogłosiła, że odwołała wtorkowe spotkania. Merkel zapowiedziała, że w środę uda się na miejsce katastrofy. Jeszcze we wtorek mają tam być szefowie resortów spraw zagranicznych i transportu Niemiec, Frank-Walter Steinmeier i Alexander Dobrindt. Hollande wysłał na miejsce ministra spraw wewnętrznych Bernarda Cazeneuve, Hiszpania - wicepremier Saenz de Santamarię.


Rzecznik Germanwings: wśród 150 ofiar 67 Niemców

Rzecznik tanich niemieckich linii lotniczych Germanwings Thomas Winkelmann powiedział we wtorek w Kolonii, że wśród 150 ofiar katastrofy samolotu w południowo-wschodniej Francji było najprawdopodobniej 67 Niemców. Dodał, że za sterami był doświadczony pilot.

Pilot, pracujący od 10 lat dla niemieckiego przewoźnika, miał wylatanych 6 tys. godzin - poinformował Winkelmann. Jak podkreślił, samolot kontrolowany był w poniedziałek wieczorem, a ostatni przegląd techniczny przeszedł w 2013 roku.

Przedstawiając przebieg katastrofy Winkelmann wyjaśnił, że samolot osiągnął o godz. 10.45 przewidzianą wysokość 12 tys. metrów, a następnie po upływie jednej minuty zaczął się gwałtownie obniżać - w ciągu 8 minut znalazł się na wysokości 2 tys. metrów.

Główny pilot Germanwings Stefan Scheib podkreślił, że pilot nie zgłosił obniżania lotu. Nie wiadomo, dlaczego tego nie zrobił - dodał Scheib. Nie wiadomo też, czy wysłał sygnał SOS.


Władze lotnicze: samolot Gemanwings nie wysłał sygnału SOS

Załoga samolotu niemieckich linii Germanwings, który rozbił się we wtorek na południowym wschodzie Francji, nie wysłała sygnału SOS - poinformowała agencję AFP francuska Dyrekcja Generalna Lotnictwa Cywilnego.

"Załoga nie wysłała sygnału +mayday+. To kontrola powietrzna zdecydowała o tym, by uznać maszynę za znajdującą się w niebezpieczeństwie, ponieważ nie było żadnego kontaktu z załogą samolotu" - podały władze lotnicze.

Wcześniej informowano, że Airbus A320 wysłał sygnał SOS niecałą godzinę po starcie, który nastąpił przed godz. 10.


Premier Francji Manuel Valls poinformował we wtorek, że załoga śmigłowca, który zdołał wylądować w pobliżu miejsca, gdzie we francuskich Alpach rozbił się Airbus A320, nie znalazła nikogo, kto przeżyłby katastrofę. Na pokładzie było 150 ludzi.

Według francuskiej policji, której funkcjonariusze dotarli na miejsce, katastrofy nikt nie przeżył, a wydobywanie zwłok potrwa zapewne kilka dni.


Na pokładzie airbusa, który rozbił się w Alpach byli Niemcy, Hiszpanie i Turcy

Wśród ofiar katastrofy airbusa niemieckich linii Germanwings, który rozbił się we wtorek na południowym wschodzie Francji, byli Hiszpanie, a także przedstawiciele innych narodowości, m.in. Niemcy i "bez wątpienia" Turcy - oświadczył prezydent Francois Hollande.

Po spotkaniu z królem Hiszpanii Filipem VI Hollande wskazał, że nie było ofiar francuskich, ale z zastrzeżeniem, że dane te są przytoczone "bez całkowitej pewności".

Ostrożniej wypowiadał się szef Germanwings, tanich linii należących do niemieckiej Lufthansy, Oliver Wagner. "Na podstawie dostępnych informacji nie możemy powiedzieć, czy i ile osób przeżyło" - oświadczył. Jak dodał, na razie nie jest w stanie poinformować, co dokładnie się stało.


W związku z katastrofą Filip VI skrócił rozpoczętą właśnie wizytę państwową we Francji.

Airbus A320 wystartował o godzinie 9.55 i niecałą godzinę później wysłał sygnał SOS. Rozbił się o godz. 11.20 na wysokości ok. 2 tys. m n.p.m., w miejscowości Meolans-Revel, przy popularnym kurorcie narciarskim Pra Loup. Samolot zniknął z radarów niedaleko miejscowości Barcelonnette.

Świadek wypadku, który jeździł na nartach w pobliżu miejsca katastrofy, powiedział we francuskiej telewizji, że słyszał "ogromny huk".

Na portalach społecznościowych logo Germanwings zostało zaczernione. Hollande wyjaśnił, że maszyna rozbiła się w "wyjątkowo trudno dostępnym rejonie". Vidalies tłumaczył, że chodzi o "ośnieżone obszary, niedostępne" dla samochodów. Zastrzegł jednak, że mogą tam dotrzeć śmigłowce. Zdaniem Vidaliesa w chwili katastrofy nie panowały tam "szczególnie złe warunki pogodowe".

Sekretarz stanu poinformował, że śmigłowce ratunkowe zlokalizowały już szczątki maszyny i "niektóre ciała" ofiar. Według Vidaliesa samolot o godzinie 10.47 wysłał sygnał SOS, gdy znajdował się na "niepokojącej" wysokości 5 tys. stóp, czyli ponad 1,5 tys. metrów. Samolot miał 24 lata.

"Nie wiemy, w którym dokładnie momencie się rozbił, ale sygnał SOS wskazuje, że maszyna miała duże problemy i że rozbiła się chwilę później" - powiedział.

Rzecznik francuskiego MSW przewiduje, że operacja ratunkowa będzie bardzo czasochłonna i trudna.


Pracownicy Swissport, firmy która obsługuje Germanwings, powiedzieli agencji EFE, że Niemcy wracali do domów po kilkudniowym pobycie w Barcelonie i na Majorce.

Niemiecki MSZ powołał sztab kryzysowy; resort jest w ścisłym kontakcie z władzami Francji.

Hiszpańska wicepremier Soraya Saenz de Santamaria oświadczyła, że na pokładzie najpewniej było 45 obywateli Hiszpanii. Jak wyjaśniła, na liście pasażerów airbusa było "45 hiszpańskich nazwisk". Według EFE na lotnisku w Barcelonie działa już sztab kryzysowy dla bliskich pasażerów.

Na miejsce katastrofy u stóp francuskich Alp udali się francuscy i niemieccy śledczy. Hollande wysłał na miejsce ministra spraw wewnętrznych Bernarda Cazeneuve, Niemcy swą ambasador we Francji Susanne Wasum-Rainer i ministra transportu Alexandra Dobrindta, a z Hiszpanii przybędzie wicepremier Saenz de Santamaria.

Prezydent Francji w rozmowie telefonicznej złożył kondolencje niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, która oświadczyła, że jest wstrząśnięta doniesieniami o wypadku i ogłosiła, że odwołała wtorkowe spotkania.

Również premier Hiszpanii Mariano Rajoy napisał na Twitterze, że jest poruszony informacjami o katastrofie. W związku z tragedią król Filip VI skrócił rozpoczętą właśnie wizytę państwową we Francji.

Rzecznik polskiego resortu spraw zagranicznych Marcin Wojciechowski powiedział PAP, że polskie służby konsularne - jak zawsze w takich sytuacjach - sprawdzają, czy na pokładzie samolotu nie było Polaków.

To pierwsza katastrofa we Francji od wypadku Concorde'a linii Air France, w którym w 2000 roku zginęło 113 osób. Była to też najbardziej tragiczna katastrofa lotnicza od 30 lat, gdy we Francji rozbił się samolot Inex Adria i zginęło 180 osób.


Kontrolerzy lotów odwołują strajk po katastrofie samolotu

Po wtorkowej katastrofie samolotu niemieckich linii Germanwings związek zawodowy francuskich kontrolerów lotów SNCTA odwołał zapowiedziany od środy strajk.

Akcja strajkowa, która miała potrwać do piątku, została zawieszona - powiedział rzecznik SNCTA Roger Rousseau, podając jako powód "emocje, jakie katastrofa wywołała wśród kontrolerów lotów".
Przyczyny katastrowy Airbusa A320, który leciał z Barcelony do Duesseldorfu, nie są na razie znane. Do miejsca, w którym rozbił się samolot, można dotrzeć tylko pieszo lub śmigłowcem - informuje telewizja BFMTV powołując się na jednego z przewodników górskich.

To pierwsza katastrofa lotnicza we Francji od wypadku Concorde'a linii Air France, w którym w 2000 roku zginęło 113 osób. Była to też najtragiczniejsza katastrofa lotnicza od 30 lat, gdy we Francji rozbił się samolot Inex Adria i zginęło 180 osób. Linie Germanwings sa tanim przewoźnikiem należącym do grupy Lufthansa.



FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony