Przejdź do treści
Subiektywnie o Pikniku w Nowym Targu
Źródło artykułu

Subiektywnie o Pikniku w Nowym Targu

Poleciałem nań w piątek we wczesno - wieczornych godzinach. Tak umówiłem się z Antkiem, właścicielem pięknego wojennego Piper Cuba. W piątek przemieszczał się nad Polską front okluzji, co na południu, w górach, skutkowało niskimi podstawami i kiepską widzialnością. Po konsultacjach z szefem wyszkolenia Aeroklubu Krakowskiego i Antkiem podjąłem decyzję o locie.

Wystartowałem z Kazimierzy Małej w kierunku punktu Delta nad Dobczycami. Tam dostałem deszcz. Ponieważ jednak podstawa wyglądała nieźle kontynuowałem lot. Leciałem wznosząc się koło Ciecienia w kierunku Śnieżnicy. Beskid Wyspowy wyglądał pięknie. Przełęczą Węglówka przebiłem się w kierunku Mszany i mając Luboń po prawej skierowałem się w stronę Rabki. Dalej, nie dolatując do niej skręciłem w stronę przełęczy na Rdzawce. Chmury wisiały nad przełęczą jakieś 200 m wyżej. Bez problemu przeskoczyłem więc najwyższy punkt lotu i doleciałem do Nowego Targu. Po raz pierwszy przyleciałem tam swoim Tulakiem w malowaniu Austera. Antek był już na miejscu. Kolega Koprowski - kierownik pikniku - zaproponował zawiezienie do hotelu, my jednak postanowiliśmy poczekać na Jacka Mainkę, który wraz z Robertem Pietrachą i załogą leciał z Warszawy. I to czym leciał. Po raz pierwszy miałem zobaczyć oryginalnego Austera! A na dokładkę Tiger Motha, oczywiście również jak najbardziej oryginalnego. Wkrótce przylecieli. Po obfotografowaniu tych pięknych samolotów i przywitaniu z przesympatyczną załogą zostaliśmy zawiezieni do hotelu. Trzeba przyznać – luksusowego. Byłem pod wrażeniem.

(...)

Leszek Mańkowski

Czytaj całość artykułu i obejrzyj zdjęcia na stronie aerokrak.pl
 

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony