Przejdź do treści
Źródło artykułu

13 grudnia 1981

30 lat temu, w momencie ogłoszenia stanu wojennego w Polsce działał Aeroklub PRL. Aerokluby Regionalne, centralne ośrodki szkoleniowe i zakłady produkcyjno-naprawcze zostały zmilitaryzowane. W wyniku odgórnych zaleceń, służby bezpieczeństwa przystąpiły do politycznej weryfikacji personelu latającego i technicznego oraz pracowników etatowych i działaczy społecznych.

Miały miejsce przypadki internowania lotników w "miejscach odosobnienia". Wielu członkom Aeroklubów zabroniono prowadzenia działalności lotniczej na skutek negatywnej weryfikacji. Niektórym zakazano wręcz wstępu na aeroklubowe lotniska - tak działo się na przykład w Aeroklubie Wrocławskim. Niektórzy zdecydowali się na emigrację.

W Aeroklubie Podkarpackim wstrzymano na kilka lat rozbudowę - budynek Aeroklubu pozostał w stanie surowym. Lotniska w Radawcu (Aeroklub Lubelski) i Świdniku zostały przygotowane do przyjmowania samolotów radzieckich, które miały lądować w odstępach pięciominutowych. W lesie koło Radawca stacjonowała przez pewien czas grupa specjalistów od nawigacji, która w momencie inwazji miała zająć się obsługą lotnisk. Na lotnisku Aeroklubu Gdańskiego zamiast samolotów i szybowców widać było niebieskie "mundurki" zomowców ćwiczących najnowsze metody pałowania.

Aeroklub Szczeciński ucierpiał szczególnie. Po wprowadzeniu stanu wojennego rozpoczęły się masowe ucieczki za granicę małymi samolotami. Ze względu na położenie geograficzne i bliskość granicy, ucieczki ze Szczecina były najczęstsze. Na polecenie służb bezpieczeństwa, zaczęto na delikatne śmigła małych samolotów zakładać ciężkie łańcuchy, zamykane na patentowe kłódki. Ówczesne władze partyjne i wojewódzkie, chociaż miały wielką chęć, nie odważyły się Aeroklubu rozwiązać. Wpadły jednak na iście szatański pomysł zniszczenia lotniska. W roku 1984 zorganizowano na szczecińskim lotnisku kilkudniowy, międzynarodowy zlot młodzieży. Na terenach lotniskowych postawiono ponad 1000 namiotów i kiosków, urządzono umywalnie, wkopano słupy oświetleniowe, wykopano doły kloaczne. System drenażowy został zniszczony skutecznie i zimą lub przy silnych opadach deszczu część płyty lotniska była grząska i podmokła. Skutki dewastacji lotniska podczas zlotu występują do dzisiaj.

Utrudnienia stanu wojennego nie ominęły Aeroklubu Kieleckiego. Członkowie aeroklubu rokrocznie podlegali weryfikacji przez stosowne służby. Niektórzy spadochroniarze przyjeżdżali na skoki w... mundurach ROMO (Rezerwowych Oddziałów Milicji Obywatelskiej). Aeroklub miał obowiązek zakładania na noc na śmigła samolotów łańcuchów z kłódkami, a akumulatory samolotowe musiały być wyjmowane i przechowywane w zamykanej akumulatorowni. Egzekwowany był także zakaz tankowania na noc samolotów. Aby wykonać jakikolwiek lot należało uzyskać każdorazowo zgodę wojskowego ośrodka koordynacji lotów w Sandomierzu. Ale po wykręceniu telefonem na korbkę połączenia i złożeniu przez zawiadowcę wieży wniosku, zgoda nie zawsze była wydawana. Mimo różnorakich zabezpieczeń pewnej nocy nieznani sprawcy związali aeroklubowego stróża i dostali się do hangaru z zamiarem uprowadzenia Zlina. Ponieważ w samolocie nie było akumulatora, próbowali zastąpić go... baterią od latarki. Próba oczywiście nie powiodła się, sprawcy zbiegli.

(...)

Czytaj całość artykułu na stronie Aeroklubu Kieleckiego.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony