Przejdź do treści
Źródło artykułu

Wyniki zawodów na celność lądowania rozegranych w ACz

Mamy za sobą symboliczne zakończenie sezonu, (symboliczne dlatego, że Aeroklub działa także zimą) i przy tej okazji wyłoniliśmy najlepszych jeżeli chodzi o celność lądowań. W szranki stanęło prawie 60 zawodników, a rywalizacja toczyła się w czterech dyscyplinach szybowcowej, samolotowej motoparalotniowej i spadochronowej.

Po raz kolejny w tym roku okazało się, że pogoda jest naszym sprzymierzeńcem, prognozy nie były najlepsze, a tu w ciągu dnia nad lotniskiem zaświeciło słońce i udało się rozegrać wszystkie konkurencje. Najszybciej uwinęli się "samolociarze", którzy lądowali według regulaminu rajdowego, w wersji lekko złagodzonej, czyli biała dwumetrowa linia to 0 punktów, za każde 5 metrów na plusie po 10 punktów, a za przyziemienie przed linia 40 i 60 punktów. Rozegrano trzy serie lądowań. Tym razem Janusz Darocha postanowił posędziować, w związku z czym startującym ubył silny rywal. Co nie znaczy, że poziom konkurencji był niski, sam Mistrz był pod wrażeniem. "Ja wykonałem kilka tysięcy lądowań podczas zawodów i cały czas się jeszcze mylę, a tu niektórzy piloci wykazali się dużą precyzją", chwalił Janusz Darocha. Wygrał i tu niespodzianka Artur Osmulski, bardziej znany jako szybownik, w trzech lądowaniach zgromadził tylko 60 punktów karnych. "To przypadek sam nie wiem jak to się stało", śmiał się po zawodach Osmulski. Druga była Joanna Kremblewska, (jedyna kobieta na podium we wszystkich trzech konkurencjach), a trzecie miejsce zajął Krzysztof Idziak.

W miarę szybko uwinęli się motoparalotniarze, tym razem było bez podziału na kategorie, do jednego "worka" wrzucono startujących z nóg, na wózkach i tandemy. Trzeba się było wykazać precyzja w trzech konkurencjach. wylądować jak najbliżej linii, wrzucić do celu woreczek i strącić pięć tyczek. Największą precyzją wykazał się Grzegorz Misiak, o jego zwycięstwie zdecydowało to, że jako jedyny strącił  trzy tyczki, pozostałym nie udało się strącić ani jednej. "Poszedłem w tej konkurencji na pełne ryzyko, prawie zaliczyłem upadek przy próbie strącenia tyczek, a to mogło się skończyć jakąś kontuzją, ale jak się okazuje opłaciło się", podsumował swój występ Misiak. Drugi był Walter Wojciechowski, a trzeci Krystian Krasiński.

Najwięcej startujących (24 osoby) zgromadziła konkurencja szybowcowa. O zwycięstwie decydowało to, kto wyląduje bliżej linii. Po pierwszej serii 10 najlepszych awansowało do finału. Jak zawsze w takich konkurencjach oprócz umiejętności potrzebne jest także szczęście i to uśmiechnęło się do Rafała Walczaka, który w tym sezonie zbyt dużo nie latał, ale jak się okazuje to wystarczyło, żeby zostawić z tyłu całą resztę. W sumie w dwóch lądowaniach Walczaka od linii dzieliło niecałe trzy metry. Drugie miejsce zajął Jacek Bogatko, a trzecie Artur Osmulski (ten sam, który wygrał lądowania samolotowe).

Najpóźniej, ze względu na pogodę, rywalizację rozpoczęli spadochroniarze, którzy oddali dwie serie skoków. Z lekkim niepokojem to, co działo się w powietrzu obserwował Marek Olczyk. "Najważniejsze w takim grupowym podchodzeniu do lądowania jest to aby uważać na innych skoczków" przestrzegał Olczyk. Te uwagi wszyscy wzięli sobie do serca i zawody przebiegały sprawnie i bezpiecznie. Marek Olczyk w końcu sam postanowił wziąć udział w rywalizacji i wygrał. Po dwóch seriach od celu w sumie dzieliło go 25 centymetrów. Drugie miejsce zajął Krzysztof Gołda, a trzecie Michał Sokala.

Wieczorem po trudach sportowej rywalizacji, wszyscy odstresowali się przy wspólnym, grillu.

FacebookTwitterWykop
Źródło artykułu

Nasze strony